O pisaniu bez teoretyzowania - wywiad z Melisą Bel

Wywiad z Melisą Bel, autorką książki Diabelski Hrabia.
Sięgając po książkę nieczęsto zastanawiamy się, jaka jest jej historia, w jaki sposób powstawała. Czy praca autora kończy się wraz z postawieniem ostatniej kropki?

Niedawno wydała swoją debiutancką powieść "Diabelski hrabia", a ani na chwilę nie zwalnia tempa. O tym, jak wyglądał proces tworzenia książki, skąd pojawiły się inspiracje i jak przekuć pomysł w czyn rozmawiamy z Melisą Bel.

Premierę ma właśnie Pani pierwsza książka "Diabelski hrabia". Przede wszystkim gratuluję tego debiutu. Ze sztuką związana jest Pani jednak nie od dziś. Do tej pory bardziej z muzyką, jest Pani także autorką tekstów. Czy uczucie związane z podzieleniem się pierwszą książką z szerszą publicznością jest porównywalne do tego, gdy publikuje się swoją muzykę?
Dziękuję za miłe słowa :) Bardzo ciekawe pytanie. Rynek muzyczny a ten związany z literaturą jest jak dla mnie zupełnie inny. Nie jestem pewna skąd się to bierze, ale wydaje mi się, że osoby które czytają dużo książek, mają w sobie zakorzenioną kulturę słowa. Spotkałam się z ogromną życzliwością i wsparciem ze strony czytelników, recenzentów i patronów. Bardzo mnie to zdziwiło, bo jednak przy muzyce nauczyłam się, że o ile wszystko ma swoich zwolenników, to ludzie jednak są skłonni do krytycyzmu. Przy książkach oczywiście też się to zdarza, ale są to pojedyncze przypadki. Takie wsparcie i uznanie daje ogromną motywację do pisania dalej. Dziękuję wszystkim :)

"Diabelski hrabia" to romans historyczny. Nie jest to tak popularny gatunek w polskiej literaturze, jak chociażby kryminały, fantastyka czy powieści psychologiczne. Skąd więc decyzja, aby to właśnie w tym gatunku zadebiutować?
Nigdy nie chciałam zostać pisarką, nigdy tego nie planowałam. U mnie książki dzielą się na dwie grupy, te które czytam dla relaksu, dla odprężenia (romans historyczny) i te związane z moimi zainteresowaniami - i tutaj raczej mówię o poradnikach psychologicznych, zdrowotnych czy duchowych. Chęć napisania romansu zrodziła się przez przypadek. Po prostu dałam upust wyobraźni i zamiast przeczytać jakiś romans, zaczęłam pisać jeden. Okazało się, że to zajęcie totalnie mnie wciągnęło. Po prostu sama nie mogłam się doczekać, jak potoczą się losy bohaterów. Szybko postanowiłam przekuć to w konkretny cel i wydać książkę :)

Pisanie i wydanie książki to proces, który wymaga pełnego zaangażowania autora. Z pewnością pojawiają się w nim wzloty i momenty walki. Którą część pracy nad książką określiłaby Pani jako najbardziej satysfakcjonującą, a jaka sprawiła Pani najwięcej trudności?
Tutaj ten etap podzieliłabym na dwa tematy. Pisanie książki i osobno jej wydanie. Przy pisaniu, najtrudniejsze było trzymanie się wydźwięku historycznego. Nie jestem historykiem i każdą sprawę np. jak się ubierali, o której jedli, czy były wtedy szparagi - trzeba było wyszukać. Nacisk ostatecznie kładłam na romans, bo to jak sznuruje się gorset, nie wpływa znacznie na romantyczność, choć warto to oczywiście wiedzieć. Romanse jednak cechuje to, że naciągają one delikatnie epokowe zasady, po prostu idealizują, na rzecz opowieści, która ma być lekka, a nie ma być podręcznikiem do historii.
Co do wydania książki, była przy tym masa pracy. Wydałam Hrabiego sama i na początku nie wiedziałam o tym zupełnie nic. Cóż mogłam zrobić. Czytałam, pytałam, czytałam i znów pytałam. I tak uczyłam się na własnych błędach. Na szczęście ścieżkę już przetarłam i z kolejną częścią będzie już znacznie łatwiej. Osoby które wybrałam do pomocy przy książce, były wyszukiwane bardzo skrupulatnie i całe szczęście okazały się strzałem w dziesiątkę, mowa tu o redakcji, korekcie, składzie i druku. Zdecydowanie kolejna część będzie wydawana z tymi samymi osobami. :)

Czy jest w Pani książce taki epizod, fragment, który jest Pani szczególnie bliski, do którego chętnie wraca Pani od czasu do czasu?
Cóż, bardzo lubię wszystkie romantyczne fragmenty, to przede wszystkim. Nie wiem jak to jest, ale nawet gdy czytam własną książkę, przechodzą mnie czasem ciarki ekscytacji. :) Oprócz takich scen, lubię jeszcze te okraszone humorem. I tutaj w części pierwszej wygrywa chyba kradzież psa. Więcej nie powiem, bo będę spojlerować :)

Jocelyn, główna bohaterka powieści, nie jest omdlewającą od męskich spojrzeń panienką, to kobieta z charakterem. Podobnie męscy bohaterowie - hrabia Winston i lord Devon nie są jednowymiarowymi, papierowymi postaciami. Czy kreacje takich bohaterów to jedynie efekt pracy Pani wyobraźni czy też może inspirowała się Pani osobami ze swojego otocznia?
Postaci w książce nie są na nikim wzorowane. Choć przyznam, że chciałabym mieć wokół siebie takich dżentelmenów jak Lord Winston i Devon :) Cieszy mnie, że uważa Pani, że nie są papierowi. Dla mnie bohater musi być wyrazisty, charakterystyczny. W pierwszej części oszczędziłam nieco Devona i pokazałam go jedynie z dobrej strony, ale w kolejnej powieści obiecuję dobrać mu się do skóry i ukazać go z nieco bardziej… ludzkiej strony, takiej ze słabościami. ;) Lady Williams także dostaną się ciekawe cechy charakteru, nikt nie lubi czytać o nudnych, idealnych postaciach ;)

Książka do tej pory zebrała sporo pozytywnych recenzji. Uwagę zwraca to, że wysoko oceniają ją nie tylko miłośniczki gatunku, ale także osoby, które, jak deklarują, znacznie rzadziej sięgają po romanse historyczne. Czy pojawił się już jakiś komentarz od czytelnika, który szczególnie zapadł Pani w pamięci?
Faktycznie opinie są niezłe. A jak wiadomo debiut jest swego rodzaju sprawdzianem - książka się przyjmie, albo nie.
O tym, że niektórzy patroni czy recenzenci nie przepadają za tym gatunkiem dowiedziałam się po fakcie i przyznam, że przez chwilę zadrżałam. Ktoś, kto nigdy nie czytał romansów historycznych lub nawet romansów, nie będzie miał porównania, jak wypada książka na tle innych z tego gatunku. Na szczęście Hrabia przyjął się we wszystkich kręgach i co poniektórzy wręcz zaczęli czytać romanse. :) To jest ogromny komplement.
Najbardziej cenię komentarze osób, którzy dobrze znają literaturę romansu historycznego i potrafią porównać go do tych bestsellerów z zagranicy. Komplement mówiący, że Hrabia lansuje się wśród kilku ulubionych romansów lub że stoi na półce zaraz koło Jane Austen — powala mnie na kolana :)

Nie sposób nie wspomnieć o tym, że w "Diabelskim hrabim" został już lekko zarysowany wątek pary głównych bohaterów kolejnej części cyklu "Niepokorni". Czy już pracuje Pani nad kolejną częścią czy najpierw planuje Pani krótkie wakacje od pisarstwa?
Wakacje? Nigdy :) Jestem raczej osobą, która kuje żelazo póki jest gorące. Kolejną część już zaczęłam pisać. Na dzień dzisiejszy jest dopiero kilkanaście stron, ale z reguły, gdy już zaczynam pisać, jestem bardzo zorganizowana. Jeszcze trudno mi powiedzieć czy książka się ukaże za trzy, cztery czy pięć miesięcy. Ne pewno jeszcze w tym roku.

Wiem, że przeczytała Pani wiele książek. Czy jest wśród nich taka, która stała się Pani ulubioną? Ukształtowała gust czytelniczy?
Nie ma jednej. Każda książka jest inna, każda autorka ma swoje lepsze i słabsze strony. Myślę, że po prostu wybieram sobie, co mi się najbardziej podoba i notuję to w myślach.

Jaki jest Pani przepis na dobrą książkę?
Weź dwa jajka, trochę wody, mąki i zamieszaj, haha ;)
Nie mam przepisu. Nie lubię myśleć w ramach i mówić sobie, że TO musi być, a TAMTO niekoniecznie. Nigdy nie byłam dobrym teoretykiem. W muzyce, jak i literaturze, działam raczej na zasadzie odczuć. Coś mnie pociąga, coś mnie wzrusza albo smuci. Czuję, jak mi się coś podoba i za tym idę. Tylko tyle.

Tylko tyle i aż tyle – można by podsumować. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała
AP
(biuro@dlalejdis.pl)

Fot. Archiwum pisarki




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat