Pierwsze, na co zwróciłam uwagę gdy sięgnęłam po książkę „Domowe wydatki pod kontrolą” Joanny Mróz, to dopisek na okładce „poradnik dla każdej kobiety”. Dlaczego każdej kobiety, a nie każdego mężczyzny? Autorka objaśnia, że zazwyczaj to kobiety rządzą domowym budżetem, a że podobno mają z tym problemy- jako absolwentka studiów ekonomicznych, postanowiła im pomóc.
Mnie osobiście zawsze wydawało się, że to mężczyźni mają słabo opanowane zdolności oszczędzania pieniędzy, ale widocznie autorka solidaryzuje się z nie do końca roztropnymi kobietami. Sama idea książki bardzo mi się podoba. Wiele osób nie myśli przyszłościowo i wydaje co do grosza wypłatę, a później nie ma żadnych oszczędności na sytuację awaryjną, taką jak zepsute auto. Joanna Mróz podzieliła się także ciekawymi przykładowymi obliczeniami. Uświadamia czytelnikowi (a właściwie czytelniczce), że wydawanie co jakiś czas zaledwie 10 zł w supermarkecie na drobną zabawkę dla dziecka, to koszt bliski 1000 zł na rok! Takie racjonalne rachunki są jak kubeł zimnej wody dla nieświadomych rodziców ulegających magii promocji i płaczu dziecka. W związku z próbą rozwiązania problemu wyciekających z konta pieniędzy autorka przygotowała arkusz kalkulacyjny z gotowymi formułami obliczeniowymi, by ułatwił paniom wgląd do domowych wydatków. Krok po kroku książce „Domowe wydatki pod kontrolą” opisuje, jak należy z niego korzystać.
Godny uwagi jest również rozdział o typach konta bankowego i rodzajach kredytu. Został on napisany, by kobiety mogły bez skrępowania iść do banku i posługiwać się wszechobecnym tam słownictwem. Między rozdziałami i akapitami co jakiś czas zamieszczane były cytaty, czy też osobiste rady autorki, że należy być wytrwałym w osiągnięciu celu (odkładania pieniędzy na konto oszczędnościowe) oraz, że kropla drąży dziurę w skale i tym podobne. Moim zdaniem było to mało wyszukane, a nawet męczące. Odniosłam wrażenie, że 50% treści to uświadamianie, że każda kobieta musi być sumienna i systematyczna.
Chęć niesienia pomocy kobietom, które według autorki nie radzą sobie z domowym budżetem i przepuszczają wszystkie pieniądze co miesiąc, a nawet się zadłużają, była dobrym pomysłem. Z realizacją wyszło dość przeciętnie. Czytając „Domowe wydatki pod kontrolą”, odniosłam wrażenie, jakby pisane to było do 10-letniej dziewczynki, która musi pamiętać, że nie powinna kupić kolejnego misia w tym tygodniu. Poleciłabym tę książkę wszystkim koleżankom, które nie mają pojęcia, co to znaczy zapłacić rachunki, zanim wyda się wypłatę na kolejne takie same kozaki, ale na szczęście takich nie mam.
Katarzyna Picz
(Katarzyna.picz@dlalejdis.pl)
Joanna Mróz, „Domowe wydatki pod kontrolą”, Replika 2013