„Pamiętnik złodzieja tlenu” – recenzja

Recenzja książka „Pamiętnik złodzieja tlenu”.
Brzydka okładka i brzydka opowieść, co zapowiedział sam autor. Anonimowy autor, dodajmy. Jeśli ciekawość nie skłania Was do sięgnięcia po tę przedziwną książkę, to chyba tylko dlatego, że jeszcze o niej nie słyszałyście!

Wprost uwielbiam historie, w których ktoś coś gdzieś znajduje i to coś okazuje się skarbem. Pamiątka po przodkach sprzed kilkudziesięciu pokoleń odkryta pod deską podłogową, biżuteria znanej osobistości sprzed tysiąca lat kupiona na bazarku ze starociami za 5 zł czy prehistoryczne artefakty odkopane z ziemi to przedmioty, przy których bajkowa skrzynia piratów wypada blado. „Pamiętnik złodzieja tlenu” nieznanego autora stoi jednak po stronie tych przedmiotów, które znajduje się przypadkowo i które okazują się absolutnym hitem (np. bestsellerem „New York Timesa”). Bez względu na to, czy rzeczywiście stanowi wycinek autobiografii, czy jest tylko chwytliwie zareklamowaną beletrystyką, mnie zdecydowanie skusił do zapoznania się z fabułą.

Bohaterem – i potencjalnie autorem – „Pamiętnika złodzieja tlenu” jest antypatyczny mężczyzna, który lubił krzywdzić kobiety. A przynajmniej tak twierdził, wszak moja interpretacja wygląda nieco inaczej. W krótkiej opowieści podzielonej na kilka lat i zapisanej bardzo dużą czcionką zdradził okrutne sposoby, w jakie traktował kobiety. Opisał zabawę nimi, granie na ich emocjach i wykorzystywanie, nierzadko także fizyczne.

Czy jednak autor-bohater rzeczywiście nienawidził kobiet? Jeżeli tak, to należałoby dodać, że nienawidził także mężczyzn. Gardził i jednymi, i drugimi. Przede wszystkim bowiem nienawidził… siebie. Miał mocno niepoukładane życie psychiczno-emocjonalne, co rzutowało na relacje ze światem i sposoby traktowania samego siebie. Był alkoholikiem, lubił, gdy inni nim poniewierali (mężczyźni bili, kobiety wściekały się), nie potrafił zbudować z nikim trwałej relacji, nie lubił swoich miejsc pracy, nowego domu… niczego. Jak tylko czytelnik zda sobie sprawę, że bohater był bardzo zaburzonym, samotnym i pełnym nienawiści do samego siebie człowiekiem, spojrzy na opisaną historię w nieco innym świetle. Przynajmniej ze mną tak było.

Szybko przestałam wierzyć bohaterowi. Albo inaczej – wierzę, że on sądził, iż tak wyglądała jego historia. Spodziewam się jednak, że w rzeczywistości wydarzenia były zupełnie inne. Kiedy on myślał, że łamie kobietom serca, w dużej części przypadków kobiety szybko godziły się z rozstaniem i przechodziły do porządku dziennego. Na świecie jest mnóstwo dupków, umiemy z tym żyć! Bohater mocno przeceniał siebie i swój wpływ na innych, i to na wielu płaszczyznach, również zawodowej. Czytając jego wersję zdarzeń, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że sporo ludzi traktowało go jako „żałosnego typa, z którym nie warto się kumplować”, czego on nie zauważał, mając się za boga okrucieństwa.

„Pamiętnik złodzieja tlenu” przeczytałam szybko, bo i nie jest to książka długa. Nie nudziłam się, choć nie doświadczyłam fascynacji historią. Nie było we mnie nienawiści, oburzenia ani poruszenia. Nawet nie mogę napisać, że nienawidziłam bohatera. Przede wszystkim było mi go żal. Jak wspomniałam: wierzę, że taką miał interpretację zdarzeń, ale nie wierzę, że tak wyglądały same zdarzenia. (O ile nie stanowią tworu beletrystycznego). Czy wobec tego polecam Wam lekturę? Czemu nie! Jest krótka i można sobie dzięki niej to i owo przemyśleć na temat relacji międzyludzkich. Nie sądzę natomiast, by była pozycją must-read.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Autor anonimowy, „Pamiętnik złodzieja tlenu”, Virtualo, Warszawa, 2021.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat