„Para w ruch” - recenzja

Recenzja książki „Para w ruch”.
Świat Dysku wkracza triumfalnie w epokę pary i suwaka logarytmicznego, a wielbiciele angielskiego pisarza z niepokojem obserwują nowe oblicze cyklu.

Terry Pratchett tym razem wprowadza na scenę lokomotywę, uosobienie nowoczesności i postępu, a także przyczynek do nadciągających kłopotów. Wynalazek geniusza Dicka Simnela, Żelazna Belka, jest nie tylko potężną maszyną przemierzającą kolejne kilometry, ale także  asumptem do powstania podziałów społecznych. Mieszkańcy Ankh-Morpork i okolic dzielą się na tych, którzy z entuzjazmem przyjmują kolejne wynalazki oraz tych, którzy  za wszelką cenę trzymają się przeszłości, pod żadnym pozorem nie chcąc zmieniać dotychczasowego sposobu życia, a powstająca kolej niesie za sobą nieuchronne zmiany.

Na scenę ponownie wkracza  Moist von Lipwig, mający już w swoim CV szefowanie Mennicy, Poczcie oraz Bankowi. Tym razem musi od podstaw zbudować cała infrastrukturę kolei, nie zważając na podziały, niesnaski oraz zamachy terrorystyczne. Te ostatnie są dziełem krasnoludów stanowczo odmawiających wkroczenia w epokę pary i żelaza. Gragowie, krasnoludzki odpowiednik ortodoksyjnych fundamentalistów, nie tylko podburzają swoich rodaków, ale także dokonują coraz brutalniejszych ataków na wszystko, co jest uosobieniem nowoczesności.

Pratchett przyzwyczaił swoich czytelników do poruszania coraz cięższych tematów: w poprzednich tomach opowiadał o rasizmie, nietolerancji religijnej, mizoginizmie, wyobcowaniu. Tym razem zdecydował się kontynuować wątek asymilacji goblinów, rasy tak brutalnie eksterminowanej do tej pory, obecnie szukającej swojego miejsca w Świecie Dysku. W kontrze do nich występują gragowie, kryjący się w ciemności i knujący przeciw wszystkiemu, co wydaje im się niezgodne w tradycją, w imię tego gotowi mordować i niszczyć.

Opowieść o kolei wprowadza na scenę nowych bohaterów, nie zapominając jednak o ulubieńcach czytelników. I tak na kolejnych stronach pojawiają się na chwilę osobiście lub pod postacią krótkiej wzmianki: Śmierć, Niania Ogg, a nawet GSP Dibbler. Straż, golemy, krasnoludy, wampiry defilują przed czytelnikiem, który nie może oprzeć się wrażeniu, że może to już ostatni raz…

Najnowsza powieść angielskiego pisarza jest błyskotliwa i miejscami zabawna, choć łatwo zauważyć brak zabaw słownych, wariackich rozwiązań fabularnych, skrzących się  dowcipem dialogów. Piękne przesłanie o tolerancji zabiło szaleńczą atmosferę zabawy i trudno się dziwić głosom rozżalenia fanów twórczości Pratchetta, którzy tęsknią za rozbudowanymi przypisami, makabrycznym dowcipem i tą cudowną mieszanką filozofii, nauki i absurdalnego humoru, jaką była lektura książek z cyklu „Świat Dysku”. Czytelnikom rozczarowanym mniejszą ilością  humoru, ciętego dowcipu i zabaw słowami pozostaje powrót do starszych części cyklu, gdyż z tomu na tom Pratchett jest pisarzem coraz bardziej poważnym i zaangażowanym.

Para w ruch” jest gorzką opowieścią o szaleństwie nietolerancji, szkodach, jakie potrafią wyrządzić zamknięte umysły w imię religii oraz tradycji. Sprawia także wrażenie przygotowania fanów na to, co nieuniknione: pożegnanie z twórcą „Świata Dysku” i  jego dotychczasowymi bohaterami…

Małgorzata Tomaszek
(malgorzata.tomaszek@dlalejdis.pl)

Terry Pratchett, „Para w ruch”, Warszawa, Prószyński i S-ka, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat