„Piękna czterdziestoletnia. Opowieść o dojrzewaniu do dorosłości” - recenzja

Recenzja książki „Piękna czterdziestoletnia. Opowieść o dojrzewaniu do dorosłości”.
„Pora umierać”

Chyba nie bardzo rozumiem te zachwyty dziennikarzy i recenzentów, że ta książka to taki powiew świeżości; że pokazuje, jak pięknie przejść przez czterdziestkę, w której… No, właśnie, tu się zaczyna problem. Bo jeśli mam dość dosłownie traktować to, co napisała amerykańska dziennikarka mieszkająca we Francji, to po czterdziestych urodzinach powinnam wykupić kwaterę na cmentarzu i zamówić pochówek. Myślicie, że przesadzam? Nie bardzo.

Może nie należę do grupy docelowej, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że Amerykance po 40 urodzinach zaczęło przeszkadzać to, że kelnerzy już nie mówią do niej „panno”. Uff, jak to dobrze, że po polsku i dwudziestolatka, i kobieta dużo starsza to po prostu „pani”. Jeden problem rozwiązany. Autorkę bardzo bowiem przeraziło, że kelnerzy na jej widok już nie mają tego błysku w oku. Kolejny problem to mężczyźni, którzy nie ukrywają, że nie mają ochoty nawet na przypadkowe przygody erotyczne z nią w roli głównej. Co jeszcze? Będzie parę zdań o tym, że pora wydorośleć także w kwestiach ubioru czy przy wychowaniu dzieci. Zapomniałam dodać: po czterdziestce można się prędzej spodziewać poważnej choroby (i ta się autorce przytrafiła) niż np. ponownie wyjść za mąż (to jej nie dotyczy, ale taką mądrość życiową sprzedała jej znajoma po 50.)

Z kolejnych stron tej książki wyłania się raczej mało optymistyczna wizja życia niż wspomniana świeżość i zachwyt dla wieku. Mąż już nie kocha tak, jak kiedyś, dzieci mają naście lat i chcą się raczej usamodzielnić, a sama autorka poczytnego poradnika dla rodziców naiwnie wierzy, że odbębnienie prezentacji w czasie konferencji przełoży się na kolejne zaproszenia i tak dalej. Pisze to Amerykanka, u której kompletnie nie widać tego amerykańskiego „keep smiling”. Będzie dobrze? Może będzie, może nie. Tu jest dość jasno: przekraczasz 40 i możesz się zbierać. Nic dobrego cię już nie czeka.

Tej książki na pewno nie wolno potraktować jak poradnika. Przypomina on bardziej autobiografię napisaną z dużą dozą ironii, ale nie do końca wiadomo, czy autorka z czegoś się wyśmiewa, czy właśnie tak bardzo to przeżywa. Częściej przeżywa. I to tak, jakby amerykański optymizm był jej obcy. To jest dziwne. „Po czterdziestce wszystko się zmienia” – pisze autorka. Wszystko? Dlaczego? Bo w dacie urodzenia jest 4 na początku? Współcześnie to idealny wiek na różne rzeczy, podejmowanie nowych aktywności, często na zmianę zawodu. Może na podejmowanie wyzwań, na które brakowało albo czasu, albo pieniędzy, a może po prostu odwagi. W sumie nie bardzo to koreluje z tym, co napisała Druckerman. W tej książce czterdziestolatka ma zapominać o wielu sprawach ważnych, w innych ma się stać wyrocznią, bo ma niesamowite doświadczenie życiowe. Tylko nikt jej o zdanie nie pyta. Nie do końca wiem, co w takiej sytuacji mieliby zrobić np. sześćdziesięciolatkowie, ale skoro 40+ oznacza rychły koniec żywota, to chyba, znowu wg autorki, niewiele osób przeżyje tę dekadę.

Co pozostaje po przeczytaniu tej książki? Głównie ulga, że nie mieszka się ani w USA, ani we Francji, zatem większość życiowych wątpliwości zblazowanej freelancerki jednak nas nie dotyczy. W Polsce czterdziestolatki mają nieco inne problemy niż to, czy są panną, czy panią dla kelnerów w restauracji czy sprzedawczyń w butikach z odzieżą.

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Pamela Druckerman, „Piękna czterdziestoletnia. Opowieść o dojrzewaniu do dorosłości”, Wydawnictwo Literackie 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat