Pieskie życie, czyli o prawach zwierząt

22. maja - Dzień Ochrony Praw Zwierząt.
Czego nie widzę, tego nie ma – o nieodpowiedzialnym panowaniu nad światem

Z okazji dzisiejszego Dnia Ochrony Praw Zwierząt wywiad z dr Agnieszką Bielską-Brodziak - prawniczką, wykładowczynią na Uniwersytecie Śląskim, aktywistką i współopiekunką pierwszego Koła Naukowego Praw Zwierząt w Polsce.

Już osiemnaście lat temu Klub Gaja doprowadził do podpisania ustawy o ochronie praw zwierząt. Jak dzisiaj wygląda pozycja zwierzęcia w polskim ustawodawstwie?
Agnieszka Bielska-Brodziak: Zawsze można widzieć szklankę do połowy pełną i do połowy pustą. Mamy wspomnianą regulację o ochronie zwierząt, gdzie napisane jest, że zwierzę nie jest rzeczą. To tzn. dereifikacja. Stworzenia wcześniej należące do tego samego koszyka co krzesło czy szafa, obecnie zostały z niego wyciągnięte. Problemem jest to, że w polskim prawie – z resztą nie tylko polskim – poza rzeczami i osobami nie przewidujemy żadnej innej możliwości. Wyciągnęliśmy zwierzęta ze zbioru rzeczy, ale nie mamy gdzie ich włożyć, bo przecież do osób ich nie zaliczymy.

Czyli problem leży po stronie nieodpowiednich regulacji?
A.B.-B.: Nie tylko. Idea dereifikacji powoduje, że przede wszystkim powinniśmy zmieniać myślenie – powinniśmy zrozumieć, że zwierzęta można skrzywdzić i psychicznie, i fizycznie, musimy je traktować z troską. I to chyba nie jest problem prawa, tylko problem świadomości.

Wynika to z nieznajomości przepisów czy raczej ludzkiej mentalności?
A.B.-B.: Wynika to trochę i z tego, i z tego. Ilość norm jest coraz większa i niemożliwe jest, żebyśmy znali je wszystkie. Zazwyczaj znamy te, których nieznajomość może się dla nas źle skończyć. A w tym przypadku barierą jest brak egzekwowania praw zwierząt.
Druga sprawa to nasza mentalność. Dzisiaj, w ślad za możliwością przeszczepu połowy ludzkiego ciała, dowiedzieliśmy się, że zwierzęta są świadome, i czują tak samo jak my. Ale trudno zaakceptować wiedzę o tym, że np. krowa też się boi, potrafi cierpieć psychicznie, a potem zgodzić się na to, że jest ona hodowana w chowie przemysłowym. Przyjęcie tej wiedzy musiałoby się łączyć z dyskomfortem osoby, która tę wiedzę przyjęła, bo oznaczałoby to, że ja jedząc tę krowę biorę w tym udział. Albo musiałabym poszukać sklepu z mlekiem ekologicznym. A to wymaga wysiłku. My wolimy w ślad za Kubusiem Puchatkiem – czego nie widzę, tego nie ma.

Zatem jak trafić z tym przekazem do ludzi?
A.B.-B.: Myślę, że wszystko powinno zaczynać się od szkół – prowadzić zajęcia i wykłady już dla najmłodszych. Dodatkowo, kampanie w mediach. Na przykładzie kurzych jaj – kwota, która różni numery 0-2, a 3-4 jest niewielka. Wystarczyłoby zorganizować dużą kampanię półroczną, by już za kilka lat zobaczyć efekty. Ale to wymaga pieniędzy - i obecnie rozwija się to chałupniczą metodą.

Jak polskie przepisy wypadają na tle rozwiązań w innych państwach?
A.B.-B.: Myślę, że poziom jest porównywany - np. problem uboju rytualnego jest w tym momencie dylematem całej Europy. Natomiast na pewno odstajemy z kwestią bezdomności kotów i psów, gdyż nie wprowadziliśmy obowiązkowego znaczenia zwierząt. W tej materii w Niemczech i Hiszpanii na pewno jest lepiej, gdyż tam kary są ostrzejsze, a przede wszystkim są egzekwowane. Innym problemem narodowym są fermy futrzarskie i spory eksport żywych koni na ubój za granicą. Mamy pewne polskie bolączki, ale część z nich to wspólne problemy państw XXI wieku.

Czy część win wynika z rozwoju cywilizacji?
A.B.-B.: Po trosze tak. Jesteśmy dumni z miast, które postawiliśmy, ale kto myśli o mniejszych mieszkańcach tego terenu? Charakteryzuje nas brak świadomości i jednocześnie nieodpowiedzialne panowanie nad światem. Opisuje to cytat z „Małego Księcia” - ,,Musisz być odpowiedzialny za to co oswoiłeś”. A my chcemy być panami świata, którzy nie biorą za siebie odpowiedzialności.

Na koniec chciałabym jeszcze zapytać o Koło Naukowe Praw Zwierząt.
A.B.-B.: Założone zostało z inicjatywy dwóch studentek. Wraz z prof. Pietrzykowskim z radością objęliśmy je opieką i tak to się zaczęło. Oboje czuliśmy wielką potrzebę, żeby zrobić coś więcej. A ten świat, to świat konfliktów. Wolontariusze często mają zastrzeżenia np. do prokuratury, urzędników, z kolei druga strona uważa ich za freaków. Naszym zadaniem jest budowanie mostów. Organizujemy konferencje, na które przychodzą i urzędnicy, i aktywiści. Rozmawiamy o problemach, stwarzamy przestrzeń, w której mogą się porozumieć. Dodatkowo prowadzimy w poradni sekcję praw zwierząt, gdzie udzielamy pomocy prawnej za darmo.

Agnieszka Warmuzińska
(agnieszka.warmuzinska@dlalejdis.pl)

Fot. pixabay.com




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat