„…Piszę, odkąd pamiętam…” – wywiad z pisarką Ewą Podsiadły-Natorską

Wywiad z pisarką Ewą Podsiadły-Natorską, autorką książki "Nie omijaj szczęścia".
Autorka książek Ewa Podsiadły-Natorska w wywiadzie opowiada czytelniczkom dlaLejdis.pl o pisaniu, Radomiu i polskich kobietach.

A.P.: Pani Ewo, jest Pani radomianką z krwi i kości. Jak osobie, która nie była w Radomiu opisałaby Pani to miasto?
E.P.-N.: Radom to swojskie miasto, w którym szybko można poczuć się jak u siebie. Nie razi obcością jak wielkie metropolie. Radom ma dobry układ urbanistyczny, wszędzie jest blisko. No i ludzie są tutaj kapitalni.

A.P.: Podobno Pani pierwsza powieść powstała, gdy miała Pani 12 lat. Czyli pisała Pani niemal od zawsze?
E.P.-N.: W zasadzie tak! Piszę, odkąd pamiętam. Chyba odkąd nauczyłam się pisać ;-). To był zawsze mój ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu. Cieszę się, że nigdy nie nudziłam się w swoim towarzystwie. Jako nastolatka uwielbiałam spędzać czas solo, bo wtedy mogłam sobie popisać – w zeszytach, na starej maszynie, później na komputerze. Wymyślanie historii i ich spisywanie to według mnie czysta przyjemność.

A.P.: Co jest dla Pani źródłem literackiej inspiracji?
E.P.-N.: To zależy, o jaką inspirację chodzi. Generalnie każda sytuacja, zasłyszana opowieść, każde doświadczenie mogą być impulsem do pisania. Literackie inspiracje dostrzegam wszędzie, wiele pomysłów przychodzi mi do głowy np. z tego, że się przesłyszę. Jakieś zdeformowane zdanie wpadnie mi do ucha, zaczynam o nim intensywnie myśleć, wyobraźnia działa i już, pomysły pojawiają się same. Pisarz musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Jeśli natomiast chodzi o autorów, którzy mnie inspirują, to już trudniejsza sprawa. Czytam dużo – dla przyjemności i dla podszlifowania warsztatu. Właśnie skończyłam „Pianistkę” noblistki Elfriede Jelinek. Wcześniej był „Drach” Szczepana Twardocha, a jeszcze wcześniej… Gayle Forman i jej powieść dla młodzieży „Byłam tu”. Nie zamykam się na żaden gatunek literacki. Jak mawia Stephen King, aby być dobrym pisarzem, trzeba jak najwięcej czytać i jeszcze więcej pisać.

A.P.: Zawsze jestem ciekawa, kto jest pierwszym czytelnikiem książek autorów. Czy u Pani to ktoś bliski, znajomy, czy może osoby z wydawnictwa?
E.P.-N.: Mój mąż – to on zawsze jest pierwszym czytelnikiem i recenzentem moich powieści. Ma bardzo logiczne uwagi; bywa, że wyłapuje nieścisłości, które ja przepuściłam. Ale nie muszę zgadzać się z każdą jego opinią. Jeśli się na coś uprę, to będę jak lwica bronić swojego zdania. Jako jedna z pierwszych moje książki czyta również moja siostra. Z jej opinią też się liczę.

A.P.: Pisze Pani książki, literaturę kobiecą, a co lubi Pani czytać?
E.P.-N.: Po części już odpowiedziałam na to pytanie – czytam bardzo różne książki, od literatury dla dzieci i młodzieży po horrory, powieści psychologiczne, obyczajówki. Ostatnio chętnie sięgam po książki polskich autorów. Uważam, że nie powinniśmy mieć kompleksów! Uwielbiam styl Jakuba Żulczyka. Chętnie czytam Sylwię Chutnik, Dorotę Masłowską. Ostatnio czytałam Szczerka, Twardocha, Pilcha, Ostachowicza. Wszyscy piszą świetnie i wiele można się od nich nauczyć. Michał Rusinek, który był sekretarzem noblistki Wisławy Szymborskiej, powiedział rzecz, która zapadła mi w pamięć: że to jest wstyd namawiać kogokolwiek do czytania, skoro czytanie jest taką fascynującą czynnością.

A.P.: Na literackim rynku zadebiutowała Pani w październiku 2015 roku książką zatytułowaną „Błękitne Dziewczyny”. Wcale nie dziwi mnie, że jej akcja dzieje się w Radomiu ;-) Książkę można śmiało nazwać pochwałą dla wyjątkowości kobiet.
E.P.-N.: O, tak, zdecydowanie. Jakkolwiek to zabrzmi, jestem zafascynowana wyjątkowością, niezłomnością i siłą kobiet. Z zawodu jestem dziennikarką, zajmuję się głównie tematyką kobiecą. Przewertowałam wiele badań, rozmawiałam z różnymi kobietami, miałam styczność z przeróżnymi sytuacjami – Polki są strasznie zakompleksione, brakuje im pewności siebie, nie wierzą w swoje umiejętności, nie potrafią eksponować mocnych stron. To jest straszne! Zawsze był we mnie bunt przeciwko temu. Dlatego wymarzyłam sobie powieść, poprzez którą pomogę kobietom poczuć się lepiej w swojej skórze. Mam nadzieję, że mi się to udało. Zresztą dzięki listom od czytelniczek wiem, że tak jest.

A.P.: „Błękitne Dziewczyny” to bardzo pozytywna, lekka lektura. Pisząc ją jako czytelników widziała Pani zapewne głównie kobiety, chciała Pani tą historią zmotywować je do działania? Do szukania własnego miejsca w świecie?
E.P.-N.: Dokładnie tak. Jeśli choć jedna kobieta po przeczytaniu „Błękitnych Dziewczyn” postanowi śladem bohaterek napisać swoje wyznanie na kartce, poprzez które pokaże, co napawa ją dumą, będę najszczęśliwsza na świecie. Bardzo bym chciała, żeby fikcja literacka wyszła poza ramy książki i miała realny wpływ na moje czytelniczki. Mogę zdradzić, że razem z jedną z czytelniczek pracujemy nad facebookowym profilem SZCZĘŚLIWE POLKI – zamierzamy rozkręcić go tak samo jak moja bohaterka Kaja Redo ;-). Poza tym naprawdę jestem przekonana o tym, że szczęście to stan umysłu – wielokrotnie powtarzam to w swoich książkach.

A.P.: Myśli Pani, że polskie kobiety jeszcze nie potrafią tak do końca walczyć o siebie? Że nadal krępują nas normy społeczne, czy według Pani już jest z tym coraz lepiej?
E.P.-N.: Nawet nie tyle myślę, co mam na to dowody w postaci badań czy wypowiedzi samych kobiet. Wciąż trawią nas kompleksy i przekonanie, że jesteśmy słabszą płcią. Wydaje nam się, że w wielu dziedzinach nie dorównujemy facetom. To strasznie przykre! Przykład: z badań wynika, że Polki są najbardziej przedsiębiorcze w Europie – zakładają własne firmy, zarządzają przedsiębiorstwami. A mimo to zarabiają mniej od mężczyzn, rzadziej pełnią wysokie funkcje. Ciągle mamy jakieś zahamowania, brakuje nam wiary w siebie. To się zaczyna zmieniać, ale niestety powoli…

A.P.: Na początku czerwca ukazała się druga część historii o Kai Redo pt. ”Nie omijaj szczęścia” . Czego czytelniczki mogą spodziewać się po tej książce?
E.P.-N.: W „Nie omijaj szczęścia” rozwijam wątki podjęte w „Błękitnych Dziewczynach”, ale pojawiają się też nowe. Kaja nadal będzie uparcie dążyć do naprawy świata, jak to ona ;-). Wpadnie na nowe pomysły, m.in. zachęci kobiety do pisania pamiętnika pozytywów. Pokaże również, że trzeba docenić to, co się ma. To są proste wskazówki, ale zastosowanie ich w praktyce może znacznie podnieść jakość życia.

A.P.: Ja wiem, to jest pewnie niezbyt dyskretne pytanie, ale czy planuje Pani kolejną część?
E.P.-N.: To jest bardzo miłe pytanie ;-). Jasne, że planuję – trzecią część mam już napisaną w połowie, dwa miesiące temu zostałam jednak mamą i chwilowo na liście moich priorytetów siłą rzeczy jest synek. Cały czas myślę jednak o swoich bohaterkach, robię notatki itp. Mam również pomysły na nowe książki i nie mogę się doczekać, kiedy przystąpię do pracy!

A.P.: Bardzo dziękuję za możliwość przeprowadzenia wywiadu.
E.P.-N.: To ja dziękuję ;-).

Rozmawiała Anna Pytel
(anna.pytel@dlalejdis.pl)

Fot. Łukasz Wójcik




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat