Przeglądając nową ofertę wydawnictwa Marginesy, trafiłam na tytuł, który kupił mnie w tej samej sekundzie. Nie musiałam nawet kartkować pozycji „Podziemie. Świat pod naszymi stopami”, by wiedzieć, że oto mam przed sobą książkę, która powstała z myślą o mnie. Jej autor – Will Hunt – na niemal trzystu stronach zawarł historię swojej fascynacji podziemiem. Opisał etapy, w których schodził coraz niżej i zapuszczał się coraz dalej. Wybrał najbardziej pasjonujące opowieści o miejscach, do których pojechał. Wraz z nim przeniosłam się do starych stacji metra i pomieszczeń pod Nowym Jorkiem, podziemnych tuneli w Paryżu – błędnie nazywanych katakumbami – jaskiń, kopalń i odwiertów w egzotycznych miejscach. Poznałam wielkich „podziemnych” bohaterów z przeszłości: pierwszego fotografa podziemi, ludzi-kretów, którzy stracili domy, bo nie mogli powstrzymać się od kopania pod nimi, mężczyznę uzdrowionego z depresji przez obłęd, któremu musiał stawić czoła, gdy zgubił się w starej pieczarkarni, i wielu innych.
Dziesięć lat temu rozpoczęłam studia kulturoznawcze. Niektóre przedmioty i zajęcia pamiętam tak dobrze, jakbym siedziała na sali wykładowej zaledwie wczoraj. Jednym z moich ukochanych przedmiotów była historia kultury i cywilizacji, na której profesor Kocur – późniejszy dyrektor katedry kulturoznawstwa – opowiadał o najsławniejszych jaskiniach, starych jak gatunek ludzki malowidłach i innych przedmiotach, które przetrwały pod ziemią do dziś. W wielu momentach „Podziemie” Hunta stanowi przedłużenie moich studenckich zajęć. Jest opowieścią tak fascynującą i baśniową, że odłożenie książki zdaje się sprawiać fizyczny ból. Kiedy skończyłam czytać ostatni rozdział, z ogromnym żalem pomyślałam: „To już? Dlaczego tak krótko? Ja chcę więcej!!!”.
Chociaż sama nie zwiedzam podziemnego świata – chyba że uda mi się znaleźć dzikie wejście do starego bunkra albo jaskini, niestety rzadko – „Podziemie. Świat pod naszymi stopami” porwało mnie bez reszty. To, w jaki sposób Hunt pisze o swojej fascynacji przestrzenią rozciągającą się pod naszymi stopami, sprawia, że nawet osoba niezainteresowana da się wciągnąć – przynajmniej na moment. Żadna baśń nie może dorównać tej, zwłaszcza że ta jest prawdziwa. Opowiada o świecie zewnętrznym, ale w odniesieniu do nas i naszych odwiecznych potrzeb, lęków, wierzeń, oczekiwań. Mało tego! Okazuje się, że podziemne życie jest liczniejsze od tego na powierzchni. I to włączając bakterie, zwierzęta (z ludźmi), rośliny. Niektórzy badacze wręcz uważają, że stamtąd się wzięliśmy. Że życie nie powstało w ciepłej wodzie na powierzchni, tylko tam daleko i głęboko na dole.
Zainteresowani? Mam nadzieję. Sięgnijcie po „Podziemie” Hunta, bo warto. Ja ustawiam tę książkę na domowym regale i na pewno do niej wrócę. Dodatkowo mam nadzieję, że autor napisze coś jeszcze. Ma za sobą mnóstwo podróży, więc bez wątpienia jest o czym opowiadać.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
W. Hunt, „Podziemie. Świat pod naszymi stopami”, Marginesy, Warszawa, 2021.