„Porzucona narzeczona” - recenzja

Recenzja książki „Porzucona narzeczona”.
„Mój świat legł w gruzach”

Ta opowieść zaczyna się dokładnie tak, jak kiedyś o dobrych filmach mówił Hitchcock, czyli od wstrząsu. Tu mamy porzuconą pannę młodą, w sukni i w dniu ślubu, którą ratują dobrzy przyjaciele. Ślubu nie ma i nie będzie, bo przyszły pan młody po prostu się ulotnił i tyle. Niezły wstęp, prawda?

Dalej jest już tylko z górki? Jeśli tak myślisz, to gratuluję fantazji, bo po takim wstępie nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Może szczęśliwej miłości, skoro zaczynamy od łez panny młodej. Na pewno liczyłam na nagłe zwroty akcji, bo po takim wstępie wiadomo, może być tylko głośniej, więcej, szybciej i mocniej.

Bohaterką a więc naszą niedoszłą panną młodą, jest Zuzanna, która pracuje ze swoimi dwiema przyjaciółkami. Dziewczyny trzymają się od studiów razem, są ze sobą na dobre i na złe. W tej dziwacznej sytuacji także się wspierają. Kolejną osobą, główną, tego dramatu będzie Filip – przyjaciel i niedoszły brat sprzed wielu lat. To jemu nasza bohaterka płacze w mankiet, uważając go jedynie za oczywistą postać w życiu. I o Filipie myśli, ale inaczej niż mówią i sugerują dziewczyny. One tam widzą wodospady emocji i erotyzmu, natomiast Zuza jest albo ślepa, albo nadal nie rozprawiła się ze swoim niedoszłym mężem.

Co zatem o samej książce mogę napisać? Dużo zwrotów akcji; czyta się całkiem sprawnie, a przynajmniej do pewnego momentu. Oczywiście nie mogę zdradzić, co się pojawia, jednak mniej więcej w połowie akcja wcale nie zwalnia, ale książkę czyta się już dużo gorzej. Może dlatego, że moim zdaniem jest za duża kumulacja różnych zdarzeń? Może za dużo ich w życiu jednej osoby, bohaterki? Nie wiem, w końcu to historia, która ma mnie wciągnąć w swój świat, więc wciąga, a ja czytam i myślę, który moment to już za dużo jak na jedną osobę.

Po lekturze pozostaje wrażenie pewnego rodzaju baśniowości. Akcji nie brakuje, wiarygodności też, zdarzenia tworzą spójną całość. Pozostałam w takim stanie, gdy ucieszyłam się, że wszystko się wyjaśniło i poukładało, chociaż nie do końca tak, jakbym chciała. Ja jestem jednak tylko czytelniczką, która może zaakceptować to co czyta, albo nie.

Mimo to całość „kupuję”, choć czytałam z przerwami i myślę, że jednak lekkie odchudzenie treści dobrze by książce zrobiło. Natomiast jeśli nie przeszkadza wam wielu bohaterów, z których każdy ma swoje życie i problemy i nie skupia się jedynie wokół głównej bohaterki, mimo że kilka stron dalej okaże się, że wszystkie wydarzenia i postacie jednak mają związek z Zuzą, to jest to książka dla was. Lojalnie jednak uprzedzam, że momentami czytelnik ma ochotę walnąć czymś po głowie bohaterkę z takiej totalnej bezsilności. Dla mnie to uczucie było dziwne, mimo że dotyczyło postaci fikcyjnej. Może więc jestem agresywną czytelniczką?

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Magdalena Krauze, „Porzucona narzeczona”. Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat