Postawiłem na swój rozwój

Wywiad z Arturem Chamskim o najnowszej roli w "Dajcie mi tenora!".
O radościach i trudnościach, które sprawia mu jego bohater Maks i o tym, jaką następną rolę chciałby zagrać opowiada Artur Chamski...

odtwórca głównej postaci w sztuce „Dajcie mi tenora!” wystawianej w warszawskim Teatrze Capitol.

Joanna Sieg: Co sprawiło Ci największą radość przy budowaniu roli Maksa w spektaklu „Dajcie mi tenora!”?
Artur Chamski: Ogromną radość sprawiła mi przede wszystkim sama propozycja pracy nad taką rolą, do tego w nowym teatrze, z którym wcześniej nie współpracowałem. Jest to bez wątpienia nowe doświadczenie, z nowymi ludźmi i reżyserem. To nowa przygoda w moim życiu!

Joanna Sieg: A największa trudność?
Artur Chamski: Największym wyzwaniem okazał się fakt, że właściwie cały czas jestem na scenie. Praktycznie większość spektaklu jest z moim udziałem. To ja w dużym stopniu nadaję mu tempo. Taka sytuacja powoduje, że ciężar odpowiedzialności za sztukę jest zdecydowanie większy. A poza tym… ja nie jestem tenorem, ja jestem barytonem! Sporo trudności sprawiło mi uzyskanie jasnej barwy głosu, tak, aby przekonać widzów, że jestem tenorem. Tak naprawdę jestem wokalistą rozrywkowym, więc śpiew klasyczny sam w sobie jest dla mnie dużym wyzwaniem.

Joanna Sieg: Jaki jest Twój bohater Maks? Dałeś mu jakieś swoje cechy?
Artur Chamski: Już na pierwszych próbach udało mi się nadać Maksowi trochę inne cechy niż ma w scenariuszu. Nad tą rolą pracował również Marek Kaliszuk, który jest zupełnym przeciwieństwem mnie: wysokim amantem, do tego klasycznie wykształconym tenorem, czyli ma wszystko to, czego ja nie mam. Ale podczas prób okazało się, że Maks może być też zupełnie inny. Wątłym, lekko zwariowanym, zamkniętym w sobie, zahukanym, ale także bardzo odważnym chłopakiem. Cieszy mnie to, że w pewnym momencie przekonałem innych swoją propozycją wykreowania roli Maksa. Jedną z fajniejszych recenzji tej postaci była opinia wyrażona przez Panią Dyrektor Teatru Capitol. Stwierdziła, że widzi we mnie szalonego, młodego Woody Allena, który w swoich komediach grywał role takich właśnie zakręconych i bardzo autentycznych postaci. Pomyślałem, że to jest najlepsza recenzja dla Maksa. Udało mi się wyrwać tę postać z ram scenariusza i przekonać do niej innych. A co najlepsze, w ten sposób powstały dwie zupełnie inne postaci w jednym spektaklu, to zdecydowanie dodatkowy atut „Dajcie mi tenora!”. Ludzie przychodząc do teatru na tę samą sztukę, ale inną obsadę, mają okazję zobaczyć w Maksie coś zupełnie innego, inne wartości.

Zdjęcia ze spektaklu Teatr Capitol

Joanna Sieg: Czy sam lubisz chodzić do teatru na komedie i farsy?
Artur Chamski: Uwielbiam komedie! Dotychczas miałem okazję poznawać tego typu gatunek tylko i wyłącznie od strony widowni. „Dajcie mi tenora!” to pierwsza farsa, w której biorę udział jako aktor. Rządzi się ona swoimi prawami: szybkie tempo, niezliczona ilość drzwi, które się otwierają i zamykają i humor sytuacyjny, który króluje na scenie. Do tej pory oglądałem takie spektakle jako widz. Wiem, że to są sztuki miłe, łatwe i przyjemne, przede wszystkim do zrelaksowania się i pośmiania. Dodatkowo ja, jako aktor, podziwiam także warsztat i zdolności aktorskie osób, które występują w tego typu spektaklach. Należy w nich zachować prawdę i autentyczność na scenie. Osobiście bardzo cieszy mnie fakt, że moja postać została tak miło i sympatycznie przyjęta przez widownię.

Joanna Sieg: Jak się pracuje z zespołem Teatru Capitol?
Artur Chamski: Zespół aktorski jest super! To naprawdę bardzo fajni ludzie, którzy mają charyzmę i temperament, zarówno w trakcie prób jak i samych spektakli. Natomiast, jeśli chodzi o ludzi, którzy są zatrudnieni w Teatrze Capitol, wszyscy są niesamowicie pozytywni. Zostałem tam bardzo ciepło i miło przyjęty. Bardzo wszystkich polubiłem, zaczynając od Pani Dyrektor poprzez biuro, obsługę widowni, skończywszy na osobach pracujących na barze czy tych, którzy dbają o czystość teatru.

Joanna Sieg: Jaka jest następna rola w teatrze, którą chciałbyś zagrać?
Artur Chamski: Rozsmakowałem się w bawieniu ludzi, więc chciałbym, aby to była rola komediowa. Czuję w tym ogromne wyzwanie i to mi się podoba. Marzę o tym, żeby to była komedia, która będzie śmieszyła, a jednoczenie da bardzo dużo do myślenia, wzruszy i skłoni do refleksji. Te elementy zawsze mnie najbardziej poruszają i łapią za gardło. Mało jest takich komedii, jeśli chodzi o teatr, więcej tego typu produkcji jest w przemyśle filmowym. Chciałbym taką rolę, gdzie widzowie pokochają mojego bohatera za to, że jest pozytywny, że ma troski, że możemy się z nim śmiać, ale też w sytuacji kryzysowej płakać i troszczyć o niego.

Zdjęcia ze spektaklu Teatr Capitol

Joanna Sieg: Jakie plany w najbliższym czasie?
Artur Chamski: Obecnie pracuję w dwóch teatrach: Studio Buffo i Teatr Capitol. Do czerwca zakontraktowanych mam dokładnie 188 spektakli i praktycznie nie ma miejsca na nic innego… Każdego dnia gram przedstawienie, tak wygląda moja rzeczywistość. Tego chciałem. Postawiłem na swój warsztat i rozwój, a najlepszą okazją do realizacji tych celów jest możliwość stanięcia na scenie i spotkanie się oko w oko z widzem.

Joanna Sieg: A muzyka?
Artur Chamski: Na koncerty również przyjdzie czas i pora, ale muszę być w trochę innym momencie życia. Dzisiaj łatwiej mi stanąć na scenie, zasłaniając się za rolą, dlatego teatr. Bo koncerty i muzykę traktuję bardzo osobiście.

Dziękuję za rozmowę.
Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Fot. Kasia Paskuda

Polecane galerie zdjęć

DAJCIE MI TENORA!

(13 zdjęć w galerii)
DAJCIE MI TENORA!
DAJCIE MI TENORA!
DAJCIE MI TENORA!
DAJCIE MI TENORA!



Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat