Prawda ukryta między słowami

Recenzja książki „Anatomia zniknięcia”.
„Anatomia zniknięcia” to znakomite studium psychologiczne odsłaniające szerokie spektrum uczuć, jakie targają człowiekiem w obliczu nagłego zaginięcia bliskiej osoby.

W „Anatomii zniknięcia”, Hisham Matar niczym wprawny psychoterapeuta przeprowadza wnikliwą psychoanalizę osób, które zmagają się z uczuciem dojmującego bólu i pustki po nagłym zniknięciu ukochanej osoby. Czyni to jednakże z niespotykaną wręcz delikatnością, empatią i swego rodzaju dystansem, pozwalającym na zachowanie przez bohaterów pewnej granicy intymności, której nie chcą (tak naprawdę nikt z nas by nie chciał) przekroczyć. Takie wirtuozerskie wykorzystanie niedopowiedzenia, pozwala stawiać tę książkę na najwyższej półce literatury światowej. Podobnie zresztą, jak i poprzednią debiutancką – „W kraju mężczyzn”, za którą autor zdobył wiele prestiżowych nagród oraz  nominacji, w tym m.in. do „Man Booker Prize”.     

Hisham Matar to libijski pisarz, tworzący jednak w języku angielskim, a nie ojczystym. W zasadzie, to na poły ojczystym, bo tak naprawdę urodził się w USA, gdzie jego ojciec przebywał na placówce dyplomatycznej. Jednakże jego wspomnienia z tego okresu zapewne są dość mgliste, o ile w ogóle takowe posiada, gdyż jako trzylatek powrócił wraz z rodzicami do ich korzeni, a mianowicie libijskiego Trypolisu, gdzie mieszkał do 1979 r. Późniejsze jego koleje losu, pomimo braku takiej adnotacji na obwolucie książki, wydają się w wielu miejscach zbieżne z niektórymi wydarzeniami przedstawionymi w „Anatomii zniknięcia”. Podobnie, jak książkowy bohater – Nuri, autor będąc małym chłopcem mieszkał przez jakiś czas z rodziną w stolicy Egiptu – Kairze, a w wieku lat 16 podjął naukę w Londynie. Natomiast najbardziej wstrząsającym podobieństwem pomiędzy wykreowanym na łamach omawianej pozycji światem a rzeczywistym Hishama Matara, wykazuje się jedno niewytłumaczalne, brzemienne w skutki zdarzenie – zniknięcie w niewyjaśnionych okolicznościach ojca. W obu przypadkach nie wiadomo, co tak naprawdę się wydarzyło. Istnieją różne hipotezy odnośnie ojca pisarza, w myśl jednej z nich został porwany, jako  polityczny dysydent, przez egipskie służby specjalne i przekazany Libijczykom, po czym osadzony w więzieniu libijskim. Chociaż powyższa teoria nigdy nie została potwierdzona. Natomiast, odpowiedzi na pytanie, czy książkowa zagadka zostanie rozwiązana, należy poszukać podczas zgłębiania lektury. Zwłaszcza, że warto.      

Abstrahując jednak od autobiograficznych wątków, to nie ulega wątpliwości, że stanowią one jedynie kanwę dla opowiedzenia historii fikcyjnej. Co więcej, tajemnicze zaginięcie ojca głównego bohatera jest w gruncie rzeczy właściwie tłem dla subtelnie nakreślonej opowieści o samotności. Nuri bowiem, mimo że gdzieś w jego otoczeniu znajdują się bliższe bądź dalsze osoby, pozostaje zawsze sam ze swoim cierpieniem, najpierw po stracie matki, później ojca. Pomiędzy tymi zaś tragediami jeszcze innej, ale nie mniej bolesnej – pierwszej, niespełnionej miłości do młodej, pięknej kobiety – Muny. Wypatrzył ją na plaży, zakochując się od pierwszego wejrzenia, ale nie on ją zdobył, lecz jego ojciec, który na domiar złego ożenił się z nią. Jaką nieznośną udręką musi być przebywanie tak blisko obiektu naszych uczuć, będąc jednocześnie tak daleko?

Szczególnie intrygujące, jak już wcześniej zasygnalizowałam, wydaje się niedopowiedzenie, jakim autor posługuje się z mistrzowską precyzją. Większość bowiem informacji musimy się domyślić, poszukać między słowami. Matar zmusza nas do intelektualnego wysiłku, ale w sposób zupełnie niewymuszony. Sprawia, że pragniemy odkryć głębię obrazu, drugie dno tej historii, w której nie ma oczywistych odpowiedzi ani rozwiązań. Podobnie jak w życiu. Może dlatego też autor genialnie kreśląc portrety psychologiczne postaci, nie pozwala czytelnikom na dokonywanie jednoznacznych osądów. Przyjmuje, słuszną zresztą, tezę, że w każdym z nas istnieją obok siebie – dobro i zło, wszyscy popełniamy uczynki, których w konsekwencji się wstydzimy i pragniemy je ukryć przed światem, po czym zdobywamy się na jakieś piękne, szlachetne gesty. Tę dwoistość człowieka, także, a może zwłaszcza, w aspekcie odzwierciedlającym, jak trudnym i wymagającym uczuciem jest miłość do drugiego człowieka (i to w każdej jej postaci, czy to do rodziców, dzieci, kochanka, kochanki, męża, żony etc.) autor oddaje w nad wyraz ujmujący, a zarazem chciałoby się powiedzieć elegancki sposób.

Warto sięgnąć po tę książkę również z uwagi na znakomity styl, jakim posługuje się Hisham Matar. Przepiękne opisy przyrody przeplata ze wspaniale oddaną skalą ludzkich uczuć. „Anatomia zniknięcia” to istna uczta dla koneserów wysokiej jakości literatury.

Jowita Kubiak
(jowita.kubiak@dlalejdis.pl)

Hisham Matar, „Anatomia zniknięcia”, Smak Słowa, Sopot 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat