„Riot baby” – recenzja

Recenzja książki „Riot baby”.
Rasizm, policyjna brutalność i niesprawiedliwość – między innymi z takimi problemami zmaga się czarnoskóra część amerykańskiego społeczeństwa.

Temat rasizmu znany jest na świecie od pradawnych dziejów. Wydawać by się mogło, że w XXI wieku, w kraju tak otwartym i zmieszanym kulturowo jak Stany Zjednoczone, nie powinno istnieć coś takiego jak rasizm. A jednak znaczna część amerykańskiego społeczeństwa zmaga się z nierównością i niesprawiedliwością. Tochi Onyebichi to amerykański pisarz nigeryjskiego pochodzenia. W swojej książce „Riot  baby” przedstawił brutalny świat, w którym rasizm staje się przyczyną wielu tragedii. To opowieść o współczesnej Ameryce, w której bohaterowie usiłują przetrwać.

Ella i Kev - rodzeństwo dorastające w atmosferze strachu, śmierci i zbłąkanych kul, które w najmniej oczekiwanym momencie mogą odebrać życie. Kiedy Ella, czyli tytułowa Riot Baby, odkrywa swoje niezwykłe moce i traci nad nimi kontrolę, ucieka z domu. Pozostawiony sam sobie Kev wkrótce schodzi na złą ścieżkę i trafia do więzienia. W międzyczasie czasie Ella obserwuje zmieniający się świat, doświadcza go i wie, co można zrobić. Czy razem z bratem znajdzie wspólną drogę do zakończenia trwających konfliktów? Jednak nie jest to takie proste jak się wydaje. Wraz z bohaterami przemierzymy m.in ulice Los Angeles i Nowego Jorku.

Temat rasizmu to śliska sprawa. Można odnieść wrażenie, że problem ten się pogłębia, i to nie tylko w Ameryce. A przecież Stany Zjednoczone to wymarzony i wspaniały kraj do życia, o słynny American Dream marzy niemal każdy z nas i znajdzie tam miejsce dla siebie. Każdy, oprócz osoby o odmiennym kolorze skóry niż biały. Na amerykańskich ulicach ciągle wrze, co chwile wybuchają zamieszki i protesty w związku z niesprawiedliwością i nierównym traktowaniem obywateli. Smutne jest to, że w XXI wieku, w kraju tak cywilizowanym jak Stany Zjednoczone (chociaż nie tylko tam) trzeba udowadniać swoja wartość, walczyć o swoje podstawowe prawa i obalać stereotypy krążące o czarnoskórych osobach.

„Riot baby” to emocjonalna historia niewielkiej rodziny, której dzieci posiadają tajemne moce, a karmią się one gniewem. A tego składnika mają pod dostatkiem, bo w dzielnicach i środowiskach, w których wzrastają, powodów do gniewu nie brakuje. Są też napięcia i bezpodstawne aresztowania. Historie wielu osób skrzywdzonych przez amerykański wymiar sprawiedliwości, które rezonują i mają wpływ na innych. Szczerze przyznam, że początkowo książkę trudno się czyta, nie można się połapać o co w niej chodzi. Fantastyczne elementy bardzo zaburzają całą koncepcję, ale tylko na początku. Kiedy się już wdrożymy w treść, nie można się od niej oderwać. Nie jest to łatwa lektura, ale należy czytać tego typu literaturę, żeby zacząć uświadamiać społeczeństwo o tym, czym jest rasizm oraz jakie niesie konsekwencje.

Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)

Tochi Onyebuchi, „Riot baby”, Wydawnictwo Relacja, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat