Rozmowa z Joanną Godecką

Rozmowa z Joanną Godecką, autorką książki "Przestań się zamartwiać".
Joanna Godecka, life coach, terapeutka i komentatorka zagadnień związanych z relacjami, samooceną i praktyką obecności,...

absolwentka Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego z tytułem magistra oraz studiów Podyplomowych w Collegium Civitas na Wydziale Lifecoachingu, autorka czterech książek-poradników i ekspert serwisu randkowego Sympatia.pl.

SKD: W Wydawnictwie Muza wydałaś książki o szczęściu w miłości, pewności siebie i nieodkładaniu życia na później. „Przestań się zamartwiać” to Twoja najnowsza książka. Tym razem poruszasz temat…
JG: Tendencji do częstego przeżywania stresów, do czarnowidztwa, ale także poważniejszych stanów lękowych, które często pojawiają się jako następstwo skłonności do zamartwiania się. Każdy rodzaj trudnych dla nas emocji ma swoje źródło w lęku, więc jeśli nie reagujemy, nie potrafimy się do swoich myśli i uczuć dystansować w mądry sposób, utrwalamy je. Mądry sposób nie oznacza zaprzeczania, wypierania, udawania, że wszystko gra, lecz wzrost świadomości tego, co się z nami dzieje i jak możemy zmienić swoje wzorce myślenia na pozytywne.  Albert Einstein wypowiedział kiedyś takie mądre zdanie, że: „Każdy człowiek ma dwie rzeczy do wyboru – jesteśmy albo pełni miłości, albo pełni lęku”. Celem książki jest ukazanie, że możemy być w tym stanie, który wybierzemy.

SKD:  Co wzbudza w nas największy lęk?
JG: Wiele rzeczy, a szczególnie lęk o bliskich, o sytuację finansową, o relację,  o  to, czy poradzimy sobie z wyzwaniami, o zdrowie. Do tego dochodzą codzienne życiowe stresy wynikające z bieżącej sytuacji – egzamin, randka, wystąpienie publiczne itp.

SKD: Jak radzić sobie z lękiem? Czy można go „oswoić”? Co zrobić, żeby lęk nas nie paraliżował, a motywował?
JG: Lęk rzadko naprawdę nas motywuje, gdyż pod wpływem lęku uciekamy lub walczymy. A najbardziej kreatywni jesteśmy wtedy, kiedy działamy spokojnie, licząc na pozytywne efekty. Dlatego warto zmienić schemat reagowania, czyli:
- zastanowić się, jakie wyobrażenie wywołuje w nas lęk (zwykle jest to skutek poczucia bezradności, braku poczucia bezpieczeństwa, wsparcia, wiary w siebie itp.);
- przyjrzeć się temu, czy nasze wyobrażenie jest prawdziwe, bo zwykle tak nie jest;
- znaleźć inny sposób myślenia i reagowania.
Oczywiście łatwo mówić, trudniej zrobić, ale to jest możliwe. Kiedy pracuję z kimś nad zmianą starego schematu lękowego, co można nazwać budowaniem poczucia bezpieczeństwa, nie ograniczamy się do logiki, ale działamy również w obszarze emocji przez generowanie pozytywnych stanów różnymi metodami. Okazuje się bowiem, w świetle nowych badań naukowych, że nasze serce ma własny „mózg”. Nie jest to wyłącznie mięsień pompujący krew. Komórki neuronalne, które stanowią aż 60% jego masy, tworzą własny zapis. On też musi zostać zmieniony na pozytywny. Kiedy nie chcesz się bać, musisz wiedzieć, jak chcesz się czuć, a „ucząc” się tych emocji, zaczynasz reagować w inny sposób.

SKD: Czyli można zastosować praktykę obecności? Czym ona jest?
JG: Jest to praktyka, której celem jest zwiększanie świadomości swoich myśli i uczuć. Nie jesteśmy obecni wtedy, kiedy tracimy kontakt z naszym „tu i teraz” gdy patrzymy na świat przez pryzmat dawnych doświadczeń lub lęku związanego z przyszłością. Na przykład zakochujemy się, ale zamiast się tym cieszyć, martwimy się, że on/ona nas zostawi, bo przecież poprzednie związki nam się nie udały. Z chwili obecnej przenosimy się wtedy do świata naszych obaw i nie reagujemy adekwatnie do tego, co się dzieje. Kiedy stajemy się świadomi towarzyszących nam uczuć i myśli, uczymy się je rozumieć i zauważać sytuacje, w których zachowujemy się według niekorzystnych wzorców i zmieniamy to.

SKD: Zatem rodzimy się pesymistami czy się nimi stajemy?
JG: To jest zwykle wzorzec, który się w nas stopniowo tworzy. Czasem rodzice troszczą się o nas z miejsca lęku i dają nam sygnał, że świat jest niebezpieczny, a życie kruche. Jeśli małe dziecko przewróci się, nic mu się nie stanie, a dorośli będą się temu przyglądać bez paniki i nawet zażartują z tego, dziecko się roześmieje. Jeśli jednak zareagują przerażeniem, ono natychmiast się rozpłacze i zapamięta, że upadek jest czymś strasznym. Tak tworzą się w nas wyobrażenia. Również opiekunowie, którzy często są czymś zmartwieni, przekazują podobne informacje – życie jest ciężkie, pełne przeszkód. A kiedy już się tego myślenia nauczymy, to zaczynamy wypatrywać komplikacji, aby być przygotowanym na najgorsze. W tym celu tworzymy czarne scenariusze. Ot tak na wszelki wypadek.

SKD: Jak zmienić nasze nastawienie do życia, samego siebie?
JG: Trzeba zacząć postrzegać siebie jako wartość, a swoje życie jako dobro. Wiem, że to może górnolotnie brzmi, ale warto się zastanowić, kim dla siebie samych jesteśmy. Czy przyjacielem, czy wrogiem. Jeśli to drugie, zdradzamy siebie samych. Kto ma mnie mocniej wspierać, bardziej mi ufać niż ja sama? Komu ma na mnie bardziej zależeć? To nie egoizm, tylko podstawa do tego, by nie bać się świata.
Dla tych osób, które mają problem z dostrzeżeniem w sobie wspaniałej osoby, mam małe ćwiczenie. Na dużej kartce papieru zacznijcie takie zdania:
- Lubię siebie, ponieważ…
- Podziwiam siebie, ponieważ…
- Szanuję siebie, ponieważ…
- Doceniam siebie, ponieważ…
- Kocham siebie, ponieważ…
Każde z tych zdań kończymy, starając się, aby było tam jak najwięcej powodów. Potem kartka magnesem na lodówkę ;-) i dopisujemy kolejne, a jak się kartka skończy, to bierzemy następną. Życie oglądane z takiej perspektywy od razu pięknieje, bo jest piękne.

SKD:  Czy spotkanie z własnymi emocjami bywa bolesne?
JG: Czasami tak, ale łzy, które się przy tym spotkaniu pojawiają, są łzami ulgi. Wszystkie emocje, które odczuwamy, są jedynie informacją zwrotną płynącą z systemu, który stanowimy. Nasz wewnętrzny system dąży do harmonii. Gdy jej brak, dostajemy informację, że coś „nie działa”. Gdybyśmy tak do tego podchodzili, byłoby łatwiej dokonywać zmian. Kiedy złapiemy gumę w samochodzie, wiemy, że należy zatrzymać się, wysiąść i zmienić koło. Natomiast traktując to metaforycznie, albo w ogóle rezygnujemy z jazdy i wycofujemy się, albo jedziemy zygzakiem, udając, że nic się nie dzieje. Emocjonalny ból to informacja o konieczności dokonania naprawy – rozumiejąc ten przekaz, nie mamy powodu się tego bać.

SKD: Czasami niestety czarne scenariusze pisze życie, nie tylko nasza wyobraźnia - umiera ktoś bliski, tracimy pracę, dzieci popadają w nałóg - wpadamy w panikę, rozpacz, strach. I wtedy…
JG: Na cykl życia i śmierci nie mamy wpływu. Jednak żałoba może wynikać zarówno z miłości, jak i z lęku. Kiedy czuję smutek i tęsknotę, a także wspominam ciepło bliską mi osobę, to czuję miłość. Kiedy rozpaczam i koncentruję się na sobie, na tym, jak ja sobie poradzę, jak będę teraz żyć, to jest lęk. A więc rozpacz nie jest miarą miłości.
W czyjejś chorobie, nałogu też możemy działać z pozytywną motywacją, starając się zrobić to wszystko, lub miotać się bezradnie. To, że nie popadamy w desperację, wynika nie z chłodu, ale ze zrozumienia. 
Co do wydarzeń mniejszej kategorii, takich jak utrata pracy, tym bardziej należy wierzyć, że sobie poradzimy. Myślę, że bardzo się przydaje w życiu spojrzenie na nie z szerszej perspektywy, bo według mnie życie toczy się jednocześnie na wielu planach, a to, co się wydarza, ma zawsze swój cel i sens, nawet gdy nie od razu jest on widoczny. 
Ja sama w pewnym momencie w ciągu jednego dnia straciłam 80% swoich dochodów i choć w chwili, w której się to wydarzyło, nie miałam szczęśliwej miny, w rezultacie tych wydarzeń zyskałam wielokrotnie więcej, niż straciłam.
Moja mama około 50. roku życia doznała poważnego zawodowego kryzysu i choć wszyscy uważali, że w tym wieku trudno zaczynać od nowa, po kilku miesiącach zaczęła najlepszy etap swojej kariery i z perspektywy zawodowego prestiżu, i dochodów. Ale nie siedziała w domu i nie biadoliła, tylko zaczęła aktywnie działać. Ja także zmieniłam kierunek, skończyłam dodatkowe studia i nie tylko, a kiedy patrzę za siebie, cieszę się, że to wszystko się stało. Ileż ja się nowych rzeczy nauczyłam od tego czasu! Taki szturchaniec od życia bywa bardzo dobry, bo oznacza: „rusz się, bo zardzewiejesz”

SKD: Popularnym i bardzo nagłośnionym tematem jest ostatnio depresja oraz wskazanie, że osoba z depresją może się uśmiechać, bawić, a jednak jest chora. Czy to wymówka XXI wieku czy raczej przemęczenie, które łatwiej nazwać depresją?
JG: Depresja miewa różne natężenia objawów, a jednym z jej rodzajów jest dystymia, która polega na okresowym obniżeniu nastroju, które zazwyczaj nie przeszkadza w podejmowaniu codziennych obowiązków. Dlatego też otoczenie może nie mieć pojęcia, że dana osoba choruje. Czasami wydaje się dynamiczna i wesoła, a okresowo staje się trochę wycofana, co niekoniecznie musi objawiać się smutkiem, a raczej złym nastrojem. Z zewnątrz tak właśnie może to wyglądać.
Przemęczenie, które z pewnością wiele osób odczuwa w związku z tempem życia, różni się od depresji stopniem dotkliwości i czasem trwania objawów. Jeśli utrzymują się do dwóch tygodni i znikają, zapewne potrzebujemy więcej relaksu. Jeśli trwają dłużej, są intensywne i łączą się z zaburzeniami snu, łaknienia, warto wybrać się do specjalisty.

SKD: Czy życie bez stresu w ogóle istnieje?
JG: Życie bez wyzwań byłoby mało rozwijające, jednak w świetle badań z obszaru neuronauki im bardziej pozytywne są nasze emocje, tym lepszą kreujemy dla siebie przyszłość. Upraszczając nieco, chodzi o to, że jesteśmy istotami wibracyjnymi i funkcjonujemy w polu wibracyjnym, energetycznym. Pozytywne emocje takie jak wdzięczność, życzliwość, czułość wibrują wysoko, a takie jak złość, zawiść, zazdrość nisko. Zatem działając na zasadzie nadajnika i odbiornika (tak jest!), dostrajamy się do otoczenia, a ono do nas, tworząc wspólną jakość. Jeśli nasze emocje wibrują wysoko, dostraja się do nas pozytywność ze wszystkimi jej przejawami i odwrotnie: do nisko wibrujących emocji dostraja się rzeczywistość z poziomu lęku. Codziennie znajduję na to dowody!

SKD: Dziękuję za piękną i ważną rozmowę.
JG: Ja również dziękuję. Pozdrawiam serdecznie Czytelniczki i posyłam mnóstwo dobrych emocji 

Rozmawiała
Sandra Kortas-Dorsz
(sandra.kortas@dlalejdis.pl)

Fot. Rafał Latoszek




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat