„Samobójstwo na raty. cz. 3. Młody bóg z pętlą na szyi” – recenzja

Recenzja książki „Samobójstwo na raty. cz. 3. Młody bóg z pętlą na szyi”.
Cierpienie nie zawsze ma sens.

Zasadniczo od blogów, zwłaszcza pisanych przez nastolatki, trzymam się z daleka od lat. Nie chodzi tu nawet o pokoleniową przepaść i problemy, których nie rozumiem, ale także o fakt, że coś, co kiedyś było zarezerwowane tylko dla dzienników czy pamiętników, od kilku lat realizuje się jako blogi. Nawet jeśli dotyczy to sfery bardzo prywatnej.

Zacznę może jednak od tego, że Ankę Mrówczyńską podziwiam za odwagę, bo to chyba ona była głównym motorem, sprawiającym, że na blogu pojawiały się kolejne wpisy, a potem – powstały książki. Jej doświadczenia życiowe nie należały (a część z nich nadal nie należy) do najłatwiejszych, a mimo to miała odwagę, aby napisać o wszystkim, co się dzieje z nią i w jej życiu. Tak, dosłownie o wszystkim. Jeśli jest dobrze, to właściwie można pozazdrościć, ale jednocześnie nastawić się na to, że za chwilę coś się wydarzy; coś, co zmieni sposób patrzenia na wszystko i skończy się „zaliczeniem doła”.

Mrówka mimo swojego młodego wieku (bo w końcu zaczyna pisać tę część swojej biografii, gdy idzie na studia) ma za sobą regularne picie alkoholu, sięganie po leki psychotropowe, a nawet próby samobójcze. Większość z tych zdarzeń jednak nie jest zauważana ani przez rodziców, ani przez nauczycieli, jeśli wspominane doświadczenia dotyczą jeszcze czasu szkolnego. Zresztą sami rodzice niespecjalnie poczuwają się do odpowiedzialności za niektóre zachowania własnego dziecka, które czuje się porzucone ze względu na chorobę nowotworową matki (Anka miała wtedy 13 lat), ani za dość zimne wychowanie ze strony ojca (scena, gdy dziecko dostaje lanie, ponieważ nie jest w stanie dobrze przeczytać jednego wyrazu, przeraża). Dziwi mnie także, że rodzice nie zauważyli, że ich córka regularnie się tnie, ale może długi rękaw noszony przez cały rok to jakaś norma.

Kobieta nadal czuje się jak pokrzywdzone dziecko, które ma problem z podejmowaniem wielu decyzji. Studia ją albo nudzą, albo są zbyt dużym wysiłkiem. Sprawą nie do przeskoczenia wydaje się również znalezienie pracy. Normalizacja w życiu codziennym? Niby jest narzeczony, ale z drugiej strony jest także powracający alkoholizm (hej, przecież jedna puszka browaru to nie picie), cięcie się od czasu do czasu, a nawet kolejna próba samobójcza z epizodem na oddziale psychiatrycznym.

Ta gorzka historia pokazuje jednocześnie, jak bardzo system leczenia osób z depresjami i chorobami psychicznymi nie funkcjonuje. Terapia grupowa, na którą ciężko się dostać, może działa, ale większość pacjentów chodzi na nią po raz kolejny, czasem nawet piąty. Leczenie po epizodzie samobójczym jest możliwe, ale raczej komercyjnie, bo nawet ośrodki wskazane jako te, które współpracują z NFZ, nie oferują terapii bezpłatnych. O leczeniu w zamkniętym ośrodku raczej można zapomnieć. I w takich realiach funkcjonują tysiące osób z nerwicami, depresjami czy nawet zaburzeniami odżywiania z borderline, jak nasza autorka. Muszą albo zapłacić za swoje leczenie, albo się nie leczą, bo nie mają pieniędzy i czasu, aby dotrwać do kolejnej wizyty czy do wskazanego terminu rozpoczęcia leczenia. Witamy w Polsce, kraju o rosnącej liczbie samobójstw wśród coraz młodszych.

Autorce się udało. Ilu osobom się nie uda?

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Anka Mrówczyńska, „Samobójstwo na raty. cz. 3. Młody bóg z pętlą na szyi”, Wydawnictwo Psychoskok, Konin, 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat