„Sekrety szeptuch” – recenzja

Recenzja książki „Sekrety szeptuch”.
Z jednej strony lekceważone i darzone jedynie uśmiechem politowania. Z drugiej strony wciąż przed ich domami stoją kolejki oczekujących na uzdrowienie. Mowa rzecz jasna o szeptuchach…

Szeptuchy znane są w kulturach o długowiecznej historii bardzo dobrze, choć nazywane bywają różnie. Z jednej strony mogą to być po prostu babki, z drugiej mianem tym określano również zielarki. Skąd określenie szeptuchy? Przede wszystkim stąd, że w wielu zamówieniach magicznych i metodach uzdrawiania stosowano właśnie szeptanie jako jeden z elementów procesu zdrowienia. Dziś część dorobku szeptuch znany po prostu jako medycynę alternatywną czy naturalną. I mimo że na co dzień większość osób uważa ich metody za niedorzeczne, to w chwili, gdy współczesna medycyna przestaje sobie radzić, kontakty do szeptuch z danego regionu wymieniane są na forach internetowych czy w prywatnych wiadomościach. Tymczasem wiele elementów leczenia i uzdrawiania znanych jeszcze z dawnej kultury możemy realizować samodzielnie.

Pochodzę z takiego regionu, w którym obecność szeptuch jest tak samo oczywista jak to, że w mieście codziennie jeżdżą o danych porach te same linie autobusowe. Szeptuchami interesowałam się zarówno z powodu wykształcenia, jak i zwykłej ciekawości świata, dlatego też i ta książka przyciągnęła od razu mój wzrok. I z jednej strony poczułam się rozczarowana, podczas gdy z drugiej wniosłam do swojego życia sporą dawkę wiedzy. Autor, Vadim Tschenze, w nowoczesny sposób kontynuuje właśnie nauki rosyjskich szeptuch ze swojej rodziny. Można powiedzieć, że w dziedzinie, w której się wypowiada, jest więc swojego rodzaju specjalistą. Część rzeczy, które przedstawia, jest opartych na znanych medycynie i nauce rzeczach, m.in. właściwościach ziół, akupresurze. Część jednak to nadal wiedza, można to ująć, magiczna.

Z jednej strony książka ma wiele pozytywnych cech. Autor przytacza sporo metod, które dla zwykłego człowieka są zupełnie bezpieczne, i które można zastosować również we własnym domu. Część z nich jest mniej kontrowersyjna, bo przecież przywykliśmy do tego, że na rozmaite dolegliwości ciała i ducha stosujemy np. zioła. Część będzie budziła wewnętrzny sprzeciw albo po prostu wątpliwości, ale pozostanie przydatna dla tych, których to interesuje i którzy tego potrzebują. Ja jednak rozczarowałam się głównie tym, że książka odziera poniekąd z tej magiczności coś, co w XXI wieku nie jest niczym codziennym. Nastawiałam się raczej na teorię, historię szeptuch, ciekawe opowieści, a dostałam swojego rodzaju poradnik. Warto więc ocenić, jakiej lektury się szuka – dla teoretyka ta będzie bowiem zbyt nastawiona na poradnictwo.

Niemniej jednak „Sekrety szeptuch” to ciekawa lektura zarówno dla osób, które interesuje wykorzystanie tego rodzaju praktyk, jak i dla czytelników skupionych przede wszystkim na ludowych obyczajach. Biorąc pod uwagę, że poprzednia książka tego autora, typowo poradnikowa, stała się bestsellerem w różnych krajach – ta też ma szansę na spore powodzenie.

Paulina Grzybowska
(paulina.grzybowska@dlalejdis.pl)

Vadim Tschenze, „Sekrety szeptuch”, Białystok, Studio Astropsychologii, 2017.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat