„Singielka i Otello. Na zakręcie” – recenzja

Recenzja książki „Singielka i Otello. Na zakręcie”.
Zabawna historia o tym, jak singielka przez przypadek wdepnęła w związek.

Wyobrażacie sobie przypadkowo i zupełnie wbrew własnej naturze władować się w dziwną i niekorzystną sytuację, na domiar złego pozornie bez wyjścia? W kredyt, spółkę, wspólne wakacje z nielubianą rodziną lub... związek? Tym bardziej beznadziejny, im więcej irytujących brzdęków wydobywa się z kolekcji krowich dzwonków z Tyrolu? Jeśli tak, Molly – bohaterka zabawnej książki „Singielka i Otello. Na zakręcie” – pokaże wam, jak najłatwiej się z niej wymiksować. Jeśli nie... cóż, przynajmniej pośmiejecie się z cudzego nieszczęścia.

Autorką recenzowanej tu książki jest Hanna Bakuła – polska malarka, pisarka i publicystka. Swoją pasję do obrazów przeniosła na karty powieści, czyniąc Molly znaną artystką. Ale to nie wszystko, co w niej interesującego. Bakuła ma koncie ma tyle publikacji, że aż nie wiem, które wypisać. Chyba najlepiej będzie, jeśli sami zerkniecie na stronę internetową, gdzie znajduje się portfolio (zarówno malarskie, jak i pisarskie). Siła jej twórczości publicystycznej tkwi w lekkości pióra i ogromnym poczuciu humoru.

Powyższe nie sprawia jednak, że literatura jest doskonała. Wręcz przeciwnie – autorka oraz korektorki (Anna Parcheta i Anna Godlewska) nie ustrzegły się licznych błędów. W większości są to błędy interpunkcyjne, ponieważ Bakuła ma brzydki zwyczaj wsadzania przecinków tam, gdzie występować nie powinny, ale również co parę stron zdarza się podwójna spacja oraz brak ogonka przy „ą” lub „ę”. Gdyby to był pojedynczy przypadek, nawet bym o nim nie wspomniała. Niestety po kilku rozdziałach dostrzegłam nieprzyjemną regułę.

Uwielbiam książki, które potrafią mnie rozbawić, a „Singielka i Otello. Na zakręcie” z pewnością do nich należy, o czym przekonałam się już w połowie pierwszej strony. Bohaterowie namalowani zostali charakterystycznie, ale i z wielkim dystansem. Bakuła potrafi śmiać się z rzeczy poważnych lub kontrowersyjnych, jednak robi to w sposób tak ujmujący, że nikomu nie przyszłoby do głowy, by się obrazić. A gdyby jednak przyszło, to pozostaje mi jedynie osobie owej współczuć.

Powieść zaczyna się normalnie, bo od porządnego przedstawienia Molly, kończy jednak zupełnie przypadkowo. Nie ma pożegnania, nic się nie rozwiązuje. Możemy tylko snuć domysły, co wydarzyło się lub wydarzy po chwili, miesiącu i przez kolejne lata. Czy to źle? Bynajmniej. Po tak zabawnych zawiłościach romantyczno-komediowych, jakie przeżyła główna bohaterka, mam wrażenie, że otwarte zakończenie jest najlepszym wyborem. Jednym słusznym wyjściem (sic!) z sytuacji bez wyjścia.

Ponurakom nie polecam. Cała reszta obowiązkowo pędzi do księgarni lub biblioteki.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Hanna Bakuła, Singielka i Otello. Na zakręcie, Warszawa, Edipresse, 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat