„Spalone mosty” Eileen Curtright - recenzja

Recenzja książki „Spalone mosty”.
Zwariowane perypetie samotnej matki z Ameryki, która marzy o byciu rodzicem idealnym.

Rebecca to mama chłopca, który uczęszcza do piątej klasy szkoły podstawowej. Wraz z synem mieszka w niedużym, amerykańskim miasteczku, gdzie trudno o anonimowość. Bohaterka stara się tam sprostać wszystkim wyzwaniom rodzicielstwa i nie zwariować w pracy, której poświęciła już kilkanaście lat życia. Śledzimy jej próby pogodzenia życia zawodowego z opieką nad bystrym i zadającym trudne pytania synkiem, zawirowania uczuciowe Becky i jej relacje z innymi. W pełnej wartkiej akcji i humoru powieści ciągle dzieje się coś zaskakującego. Czytelnikowi trudno więc się nudzić. Aby rzeczywistość głównej bohaterki nie była zbyt łatwa, nauczycielem jej 10-letniego synka zostaje mężczyzna, z którym Rebeccę łączyła kiedyś bardzo bliska więź. Co z tego wyniknie i jak poradzi sobie wpadająca wciąż z deszczu pod rynnę kobieta z nieustannymi zawirowaniami codzienności? Odpowiedzi w utworze.

Spalone mosty” to ciekawa i zabawna powieść o współczesnym rodzicielstwie i ciągłym odnajdywaniu się w roli matki. Główna bohaterka nie szczędzi sił, czasu, środków finansowych ani starań, aby tyko okazać się perfekcyjnym rodzicem, a i tak nigdy nie jest z siebie zadowolona. Na dodatek zmaga się z ogromnym chaosem w relacjach z płcią przeciwną i problemami z szefem. Popełniane błędy rzutują na teraźniejszość i przyszłość, a i pewne decyzje podjęte w przeszłości nie ułatwiają bohaterce życia. Jest więc o czym czytać i o czym porozmyślać.

Książka autorstwa Eileen Curtright przenosi czytelnika do Ameryki, ale poruszane przez kreatorkę fabuły zagadnienia są uniwersalne. Najbardziej z główną bohaterką „zaprzyjaźnić się” mogą z pewnością te czytelniczki, które same są mamami nietuzinkowych 10-latków i którym nieobce są trudy wychowywania jedynaków.

Mimo ciekawego stylu autorki, zaskakujących zwrotów akcji i licznych momentów, w których można się pouśmiechać, „Spalone mosty” mnie nie zachwyciły. Wpływ z pewnością na to ma wybranie na miejsce pracy bohaterki kliniki leczenia niepłodności. Również przygodne szaleństwa erotyczne głównej postaci, jej rozchwianie emocjonalne, nieprzemyślane wybory, przejechanie przez nią jelenia, nie bardzo wpisują się w moje czytelnicze gusta. Niemniej jeśli ktoś ma ochotę na oryginalne czytadło o dążeniach sympatycznej Amerykanki, by być perfekcyjnym rodzicem, lubi amerykańskie powieści i ma kilka godzin wolnego czasu, publikacja wydawnictwa Marginesy ma szansę przykuć jego uwagę i zapewnić udaną rozrywkę, czego wszystkim sięgającym po „Spalone mosty” życzę.

Iwona Trojan
(iwona.trojan@dlalejdis.pl)

Eileen Curtright: „Spalone mosty”, wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat