Teatr Współczesny w Warszawie kończy swój sezon teatralnym mocnym tąpnięciem: zarówno pod względem kreacji aktorskich jak i fabuły.
Spektakl w reżyserii Jarosława Tumidajskiego, który grany jest na Scenie w Baraku za sprawą swojej ciasnoty, dusznego powietrza i małej przestrzeni przenosi publiczność w zupełnie inny świat. Traf sprawił, że tego dnia, gdy byłyśmy na spektaklu temperatura powietrza na zewnątrz była bardzo wysoka. W środku z kolei panował gęsty zaduch. Bardzo kameralna scena, a także miejsca dla publiczności spowodowały, że widzowie byli niemalże częścią całego przedsięwzięcia. Mogli poczuć się tak samo jak jego bohaterowie...
O czym opowiada spektakl? Akcja rozgrywa się we współczesnym Bukareszcie, ukazanym tutaj jako postkomunistyczny skansen. Na scenie oglądamy pięcioro młodych ludzi, sfrustrowanych brakiem perspektyw, zaplątanych w podejrzane interesy i toksyczne relacje. Są to: maniak nocnych wyścigów samochodowych (w tej roli znakomity Michał Chroboczek), przegrany radiowy didżej (świetny Mateusz Król), pokręcona bywalczyni nocnych klubów (Barbara Wypych), prostytutka (nadzwyczajnie mocna w swojej postaci Monika Pikuła) i jej podejrzany przyjaciel - Alfons (Rafał Zawierucha). Codzienną rzeczywistością są tu alkohol, narkotyki i brak jakichkolwiek zasad moralnych. Takich bohaterów znamy z wielu książek, filmów i sztuk europejskich, także polskich. Reżyser zręcznie rozgrywa akcję w jednej scenografii poprzez grę światłami. Oddaje po kolei głos wszystkim bohaterom. Taka polifoniczna konstrukcja powoduje, że dramaturgia staje się dynamiczna, przypominając żywy spektakl telewizyjny.
Wraz z biegiem spektaklu dowiadujemy się o tym, że wszyscy bohaterowie kryją w sobie jakieś mroczne tajemnice, łączy ich także bezsilność i niemożność wyrwania się z kręgu własnej bezradności. Tumidajski przeplata ich losy, buduje między nimi nieoczekiwane relacje. Można śmiało napisać, że wraz z upływem czasu dostrzegamy na scenie pewnego rodzaju układankę, niczym puzzle wszystko składa się w jedną całość, ku zaskoczeniu publiczności. Mocnego wydźwięku, który podkreśla zepsuty świat Bukaresztu nadaje scenografia, która jest brudna, półmroczna, zdegradowana i nieuporządkowana.
Ale! Należy podkreślić, że sukcesu "Bucharest Calling" nie byłoby, gdyby nie cudowni aktorzy. Młodzi ludzie, którzy zapewne mają różne doświadczenia za sobą z ogromną pasją i oddaniem zanurzają się w swoich bohaterów. Niełatwe role, skomplikowane osobowości, z licznymi ranami na duszy. Żeby dźwignąć i stworzyć takie kreacje trzeba mieć naprawdę bardzo dobry warsztat aktorski, ale także talent. Tutaj bez wątpienia można bić brawa dla wszystkich jednakowo. Nie jesteśmy w stanie nikogo wyróżnić szczególnie. Każdy z aktorów zrobił, kolokwialnie pisząc, kawał dobrej roboty! Gromkie brawa. Oby tak dalej!
Jeśli w nowym sezonie planujecie wybrać się do Teatru Współczesnego to warto upolować w repertuarze ten spektakl. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.
Joanna Sieg (joanna.sieg@dlalejdis.pl)
Joanna Ulanowicz (joanna.ulanowicz@dlalejdis.pl)
Bucharest Calling, Reżyseria: Jarosław Tumidajski, Teatr Współczesny ul. Mokotowska 13, 02-640 Warszawa.