Każdy przeżywa swoje mniejsze lub większe tragedie, które kładą się cieniem na szarej codzienności. Kiedy stoimy z boku, znając jedynie kawałek historii człowieka, możemy ocenić go bardzo surowo, nie mając zielonego pojęcia, jak bardzo się mylimy. A może warto byłoby pomyśleć, że ta osoba – tak jak my – pragnie po prostu ŻYĆ.
W książce autorstwa Anny Szafrańskiej pod tytułem „Spragnieni by żyć” zakochałam się praktycznie od pierwszego wejrzenia. A właściwie od pierwszej chwili, kiedy (dosłownie) zatopiłam się w lekturze i nic nie było w stanie mnie od niej odciągnąć. Powieść, o której Wam dzisiaj opowiadam, jest fikcją, a jednak bije od niej tak wiele prawdy, że niemalże każde przeczytane przeze mnie słowo natychmiast wkraczało szerokim traktem do mojego umysłu i serca, zadomawiając się w nich na dobre i budząc dziesiątki emocji (zarówno tych uśpionych, zakopanych gdzieś na samym dnie, jak i tych, które czekały grzecznie tuż przy wyjściu na swoją kolej). Takich książek, takich powieści się nie zapomina. Po skończonej lekturze idą z nami dalej przez życie, pozostawiając ślady w naszych czytelniczych wnętrzach. Nic dodać, nic ująć – jak dla mnie to prawdziwy, wzruszający majstersztyk, godny największych pochwał.
Alicja, główna bohaterka książki, jest młodą kobietą, przed którą cały świat stoi otworem. Niestety tylko w teorii, bo w praktyce dziewczyna musi się zmagać z bolesnym piętnem, jakie na jej rodzinę nałożyła samobójcza śmierć jej ukochanego brata, i brakiem szacunku ze strony innych mieszkańców w jej miejscowości. Czy rodzinna tragedia musi być wyrokiem na cale życie i rzucać się cieniem na przyszłość młodej Alicji? Główna bohaterka nie umie się z tym pogodzić i stara się znaleźć drogę wyjścia z tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Czy to w ogóle będzie możliwe? Czy życie będzie jeszcze kiedyś dla niej łaskawe? A może dziewczyna sama musi zawalczyć teraz o swoje szczęście?
Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)
Anna Szafrańska, „Spragnieni by żyć”, Burda Media Polska Sp. z o.o. 2020