Długo przyszło czekać mi na poruszającą, romantyczną historię z happy endem. Do tej pory każda książka pozostawiała we mnie pewien niedosyt, sprawiając jednocześnie, że moje nadzieje na spędzenie wieczoru w towarzystwie zakochanych bohaterów idących przez życie razem bez względu na wszystko malały wraz z kolejnymi przewracanymi stronami. Trzymając jednak w rękach powieść Jay’a Ashera pod tytułem „Światło”, gdzieś w głębi duszy przeczuwałam, że to będzie prawdziwy strzał w dziesiątkę - kobieca intuicja czy może po prostu przeczucie recenzentki? Tego nie wiem. Wiem jednak na pewno, że te dwadzieścia cztery rozdziały książki, układające się w idealną, spójną całość, pozwoliły mi przenieść się do innego świata - świata prawdziwej miłości, która nie zna żadnych granic.
Sierra to z pozoru typowa nastolatka, mieszkająca w Oregonie. Jej rodzice prowadzą rodzinną plantację drzewek choinkowych, które w okresie przedświątecznym ścinają i sprzedają przez miesiąc na stoisku w Kalifornii. Główna bohaterka od kilku lat towarzyszy rodzinie w wyjazdach, pomagając przy obsługiwaniu klientów i z pieczołowitością dbając o rodzinny interes. Pewnego dnia na jej stoisku pojawił się Caleb - przystojny, rosły młodzieniec, który niemalże natychmiast zauroczył Sierrę. Jak się okazało, krótki okres pobytu w Kalifornii nie był jedyną przeszkodą na drodze do prawdziwej miłości. Caleb miał za sobą trudne wydarzenie z przeszłości, które położyło się cieniem na całym jego życiu. Okoliczni mieszkańcy omijali go z daleka sądząc, iż jest niebezpieczny i może im zrobić krzywdę. Sierra słysząc plotki o tajemniczym chłopaku postanowiła jednak dać mu szansę. Dziewczyna stopniowo poznając prawdę o Calebie nie zrażała się, a wręcz przeciwnie - nie skupiając się na przeszłości, odkrywała tę prawdziwą naturę nieznajomego. Nić porozumienia pomiędzy tą dwójką zaczęła łączyć ich kruchą miłością, która z dnia na dzień stawała się coraz trwalsza i gotowa stawić czoła największym trudnościom.
Uwielbiam książki, które pozwalają mi wczuć się w sytuację bohaterów i razem z nimi przeżywać ich miłosne rozterki. Tak właśnie było w tym przypadku - niemal każde słowo odbijało się echem w moim sercu, nie pozwalając oderwać się od lektury choćby na chwilę. Historii miłości Caleba i Sierry daleko do ckliwych komedii romantycznych, które z daleka kłują w oczy brakiem realizmu i kiczowatością. W tym przypadku mamy do czynienia z miłością okupioną wielkim trudem, niepewnością i strachem, które jednak nie miały szans z prawdziwym uczuciem, rodzącym się pomiędzy dwójką bohaterów. Książka Jay’a Ashera to nie tylko fantastyczna opowieść, ale przede wszystkim lekcja życia. Ilu z nas ocenia ludzi jedynie na podstawie plotek i domysłów lub - ciągle wracając do przeszłości - nie daje żadnych szans i nie wierzy w cudowną przemianę? Z pewnością zbyt wielu. Nauczmy się więc przebaczać i dostrzeżmy w każdej osobie dobro, bez względu na to, kim była w przeszłości.
Książkę pod tytułem „Światło” polecam nie tylko nastolatkom, ale i dojrzałym czytelnikom, którzy tak jak ja szukają miłej odskoczni od codzienności i prawdziwych emocji. Wczujcie się w tę piękną historię i zastanówcie się, czy Was też byłoby stać na taki gest prawdziwej miłości.
Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)
Jay Asher, „Światło”, Dom Wydawniczy REBIS 2017