"Synalek" – recenzja

Recenzja książki "Synalek".
Rodzice jako antidotum na miłość.

Rodzice nastolatków doskonale wiedzą jak trudno jest mieszkać pod jednym dachem z humorzastą latoroślą w wieku pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. Co mają jednak zrobić rodzice, których ukochany syn właśnie przeżywa największą życiową tragedię, bo rzuciła go ukochana? Cóż, jeśli tymi rodzicami są Clea i Harold, to czeka nas detoks. To znaczy syna czeka miłosny detoks, a widzów czeka całkiem niezła zabawa.

Tytułowy "Synalek", czyli Vincent, ciągle kocha Elinę, szuka więc sposobów, aby do niej wrócić. Czasem, dzięki podpowiedziom uprzejmych kolegów, jego szalone pomysły prowadzą do katastrofy czy nagłej hospitalizacji. Zdecydowanie inne podejście do porzucenia mają jego rodzice, którzy pod wpływem rozmowy z przyjaciółmi decydują się na ostateczność: trzeba zrobić wszystko, absolutnie wszystko, aby Elina zniknęła z życia i z pamięci syna. Przy usuwaniu śladów po byłej miłości syna popadają niejednokrotnie w absurdy, bo usuwają zarówno zdjęcia, jak i całe ołtarzyki, jakie dla swej ukochanej zbudował ich syn. Warto pamiętać, że w tym dziwnym domu jest również nastoletnia córka, którą ze względu na „ogrom tragedii syna” rodzice chwilowo kompletnie ignorują. Liczy się jedynie dobro syna i jego dobre samopoczucie, trzeba zatem zrobić wszystko, aby maksymalnie mu obrzydzić byłą dziewczynę. A skoro rodzice wiedzą, co dla dziecka jest najlepsze, to dziecku pozostaje wpisywanie się w schemat, jaki mu zafundowali. Matka lekarka zabierze go do szpitala, aby pokazać ludzi, którzy naprawdę cierpią, choć w ten sposób będzie mocno naginać lekarskie diagnozy. Szalony ojciec, który pracuje w reklamie, sięgnie po spersonalizowaną prezentację, aby podkreślać do przesady cechy, które mogła mieć była dziewczyna. Siostra jak to siostra, trzaśnie głośno parę razy drzwiami.

Czy rodzice zastanawiają się nad tym, że być może krzywdzą syna? Absolutnie nie. Detoks  po Elinie staje się, choć na jakiś czas, prawdziwym sensem ich życia. Co ciekawe w tej przewrotnej komedii ważne słowa padają również ze strony dzieci. To właśnie cierpiący syn uświadamia rodzicom, że chyba ich związek nie jest tak idealny, jak im się pozornie wydaje. Oboje wpadli w rutynę, która towarzyszy im także w łóżku, a banalne sposoby okazywania uczuć, o jakich mówi syn, pokazują, że miłość może być bardzo różna, namiętna lub nieco szalona. No, może nie szalona, ale to, co się podoba Clei, u Harolda zasługuje co najwyżej na szyderczy uśmiech i wzruszenie ramion. I chyba w tym jest problem.

"Synalek" to kolejna francuska komedia, która z pewnością podbije serca polskich widzów. Pozornie banalna historia miewa ciekawe zwroty akcji, zaś więcej życiowej mądrości może mieć niejednokrotnie nieszczęśliwie zakochany nastolatek niż jego rozrywkowi rodzice. Świetnie dobrani aktorzy (w roli Clei - Isabelle Nanty, w roli Harolda - Pierre Francois Martin-Laval) bawią się swoimi wcieleniami, porywając jednocześnie widza do swojego niecodziennego świata. Lekka komedia o poważnych sprawach, nie tylko na wakacyjne popołudnie.

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

"Synalek" reż. Frederic Forestier
dystrybucja: Best Film
premiera: 25 sierpnia




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat