„Szalbierz” – recenzja

Recenzja spektaklu „Szalbierz”.
Idealne wydarzenie na jesień – gdzie wartka akcja odciąga uwagę widza od szarej codzienności.

Spektakl „Szalbierz”, wystawiany w warszawskim Teatrze Dramatycznym, przedstawia momenty z życia aktorów i pracowników teatru w Wilnie w dniu premiery sztuki „Świętoszek”. Nie jest to zwykłe wydarzenie, dyrektor zaprosił na gościnny występ gwiazdę polskiego teatru – Wojciecha Bogusławskiego. Taka postać w podupadającym teatrze to dla całego miasta wielkie wydarzenie, a dla samego teatru jedyny ratunek. Natomiast dla aktora to okazja na wykorzystanie swojej przemijającej już sławy i zarobienie dodatkowych pieniędzy. I to właśnie konfrontacja finansowych potrzeb Bogusławskiego i możliwości dyrektora była jednym z ciekawszych momentów spektaklu.

Po ustaleniu kwestii zarobku aktorzy rozpoczynają przygotowania do premiery. Wszystko przebiega jednak chaotycznie, aktorzy prowadzą wiele zakulisowych rozmów, ale po wielu trudach udaje się wystawić  sztukę. W międzyczasie wileńscy aktorzy zderzają swoje wyobrażenie o wielkiej sławie Bogusławskiego z rzeczywistością i okazuje się, że przy bliższym spotkaniu nie wszystko złoto, co się świeci. Jak to spotkanie wpłynie na losy poszczególnych bohaterów „Szalbierza”?

Dla widza możliwość oglądania aktorów teatralnych grających aktorów teatralnych i przypatrywanie się im zarówno w pracy, jak i poza nią, to wkraczanie w nowy wymiar. Przecież na co dzień nie ma się dostępu do prywatnego życia osób, które widzi się na scenie. Podglądanie wzajemnych relacji i zależności, życiowych rozterek i ambicji ukazuje aktora jako kogoś naprawdę ludzkiego, bliskiego widowni. A w tym przypadku te zakulisowe elementy połączono z odgrywaniem sztuki, co czyni „Szalbierza” szkatułkowym.

W trakcie spektakli teatralnych, gdzie aktor jest niemal na wyciągnięcie ręki, skupiam się zwykle na konkretnej osobie i wczuwam się w jej spojrzenie na sceniczną historię. Tym razem jednak harmonijna gra aktorów, gdzie wszyscy przedstawiali swoje postaci na równym poziomie, pozwoliła  mi odkryć nowe przestrzenie. Brak związania emocjonalnego z jednym bohaterem umożliwił mi oglądanie historii z przeróżnych punktów widzenia i wielowątkowe odczuwanie.

Jedynym mankamentem przedstawienia, ale właściwie trudno stwierdzić, czy nie intencjonalnym, był rozłożony w trakcie jednej sceny szeleszczący papier, po którym stąpali aktorzy. Niestety, w momencie, kiedy padały istotne dla fabuły kwestie. Choć zakłócało to nieco odbiór sztuki, nie wpłynęło na moją pozytywną ocenę całości. Z teatru wyszłam bogatsza o wiele emocji. Dzieliłam je jeszcze przez następne dni z koleżankami, z którymi wspólnie oglądałam „Szalbierza”.

Katarzyna Kolibabska
(katarzyna.kolibabska@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat