Szczęściara o kobietach po przejściach – wywiad z pisarką Moniką Sawicką

Wywiad z pisarką Moniką Sawicką, autorką książki "Dobrze, że jesteś".
Z okazji premiery swojej najnowszej książki pt. „Dobrze, że jesteś” Monika Sawicka odpowiedziała nam na kilka pytań.

A.P.: Monika Sawicka – szczęściara. Na swojej internetowej stronie w notce Bio pisze Pani o sobie z dużym dystansem. To sztuka umieć myśleć tak o sobie, ale z tą sztuką chyba Pani się nie urodziła?
M.S.: No właśnie się zastanawiam, bo może to jest tak jak z predyspozycjami do wykonywania określonego zawodu, zdolnościami manualnymi, pogodą ducha itp.
Dystans do siebie nie istnieje bez poczucia humoru, umiejętności żartowania z własnych wad. Oczywiście doświadczenia, które zbieramy do plecaków, idąc przez życie, też mają znaczenie – stajemy się jeszcze bardziej zdystansowani zarówno do siebie, jak i do świata. Ważna jest też umiejętność żartowania z siebie, branie życia „na miękko” – tylko nie mylić z lekceważeniem. Czasami trzeba „spuścić powietrze”.

A.P.: Bardzo podoba mi się to, że w swoich wypowiedziach namawia Pani Czytelników i innych ludzi do bycia osobami pozytywnie nastawionymi do świata. Ale przecież nie zawsze się to da zrobić, zwłaszcza gdy pojawiają się problemy.
M.S.: To prawda, nie sposób kogokolwiek namówić, by myślał pozytywnie. Bo to nie kwestia wyboru: kino czy lody. To filozofia życia. Droga, którą chcemy pójść lub nie. Albo będę się karmiła smutkiem, rozpamiętując gorsze chwile z przeszłości – a w efekcie będę nie tylko stała w miejscu, ale robiła krok do tyłu – albo wyciągnę wnioski i z uśmiechem pójdę dalej bez patrzenia wstecz. Toż to można kręgi szyjne sobie uszkodzić.
Mamy prawo do słabszych momentów, do słabości, ale mamy także obowiązek dbać o siebie, rozwijać się, żyć ze wszystkich sił.

A.P.: Bardzo zaciekawiło mnie to, że wybierała się Pani na patologię. To dość nietypowe zainteresowanie jak na kobietę, choć, nie przeczę, praca w tym zawodzie jest chyba wyjątkowo ciekawa. Nie żałuje Pani dziennikarstwa?
M.S.: Takie tam marzenia córki milicjanta i prawie prawniczki. Skrzywienie spowodowane nieodpowiednimi lekturami. Nie żałuję ani dziennikarstwa, ani stosunków międzynarodowych, które także ukończyłam. Generalnie staram się dokonywać takich wyborów, by niczego nie żałować. Jeśli coś poszło nie tak, to znaczy, że musiało mnie to czegoś nauczyć – odrabiam pracę domową i do przodu.

A.P.: Oprócz pisania zajmuje się Pani również fundacją „VADE-Mecum – chodź ze mną” im. Sandry Brędowskiej. Skąd pomysł na założenie jej wraz z Panią Anną Brędowską?
M.S.: To bardzo długa i tragiczna historia. Do jej przeczytania zapraszam na stronę Fundacji.

A.P.: Zanim porozmawiamy o pani twórczości, chciałabym zapytać o tzw. „drugą butlę z tlenem”, jak określa Pani czytanie. Jakiego rodzaju książki lubi Pani czytać, jaka ostatnio zachwyciła Panią?
M.S.: Czytam dużo i kompulsywnie, kilka książek jednocześnie. Dominują pozycje psychologiczne i filozoficzne oraz o rozwoju osobistym. Uwielbiam kryminały, powieści historyczne i obyczajowe.
Ostatnio pochłonęłam biografie Janusza Gajosa autorstwa Elżbiety Baniewicz pt. Gajos.
Miałam zaszczyt poznać osobiście tego wybitnego aktora i zamienić z nim kilka słów po spektaklu w Teatrze Narodowym w Warszawie.

A.P.: Wiem, że autorowi trudno zapewne wybrać, ale która z Pani książek jest Pani najbliższa? Którą pisało się najłatwiej, bądź w której znajdują się najbliżsi Pani bohaterowie?
M.S.: Pierwszą, czyli „Kruchość porcelany”, i tę najnowszą pisało się najtrudniej ze względu na ładunek emocjonalny i zbieżność losów bohaterek z moimi. Najwięcej zabawy było przy pisaniu „Serwantki”, „Mimo wszystko” i „Demi Sec”. Każda z bohaterek ma moje cechy, więc wszystkie są mi bliskie.

A.P.:  W Pani książkach często można znaleźć motyw uporczywego szukania miłości i swego miejsca w świecie, ale są i dużo trudniejsze tematy: śmierć bliskich, alkoholizm czy przemoc wobec kobiet. Skąd czerpie Pani pomysły na fabuły z nimi związane?
M.S.: Moje bohaterki nie szukają miłości uporczywie, raczej przestają w nią wierzyć, ponoszą porażki, a mimo to wciąż chcą próbować dalej. Nie ma na świecie większej potęgi niż miłość. Trzeba tylko się kochać tak samo mocno, a wtedy uda się pokonać każde bagno, wyboje i przeszkody. Gotowe scenariusze są wszędzie – głównie za ścianami naszych mieszkań, u naszych sąsiadów. Najczęściej słyszymy o nich w mediach. Życie pisze najdramatyczniejsze historie.

A.P.: Właśnie miała miejsce premiera Pani kolejnej powieści pt. „Dobrze, że jesteś”. Jej główną bohaterką jest Kornelia, dziewczyna po przejściach, która, by znaleźć swoje szczęście, będzie musiała zapłacić sporą cenę.
M.S.: Tak, to prawda. Wiele za nią, ale i wiele przed nią. Właśnie zaczęłam pisać drugą część.
Cena, jaką musi zapłacić Kornelia, przerosła wszelkie wyobrażenia. Teraz ona musi rozpocząć batalię o swojego ukochanego, który ma wielkie kłopoty – padł ofiarą intrygi psychicznie chorej pacjentki. Wierzę, że wyjdą cali z tego pożaru. Że kiedyś znowu będą razem, choć teraz musieli się rozstać.

A.P.: Z kolei czytając zapowiedź Pani kolejnej powieści pt. „Części całości”, odniosłam wrażenie, że nie będzie to typowa książka dla kobiet, ale kryminał.
M.S.: To zdecydowanie jest książka dla kobiet. Nie pisuję kryminałów, za dużo ich było w moim życiu. „Części całości” to powieść obyczajowa z wątkiem miłosnym i kryminalnym.
Sporo tam wiedzy fachowej, można się czegoś nauczyć. I trochę też przerazić.

Rozmawiała
Anna Pytel
(anna.pytel@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat