„Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte” – recenzja

Recenzja książki „Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte”.
O szwedzkości stron czterysta.

„Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte” jest jedną z książek, co do których już po zobaczeniu tytułu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Co prawda, nazwiska autorek-blogerek niewiele mi mówiły, ale to nigdy nie była dla mnie przeszkoda – uważam, że jeśli tematyka jest ciekawa, to zawsze warto dać szansę. Poza tym wydawnictwo Pascal w zeszłym roku wypuściło bardzo przyjemną „Norwegię oczami łowców zórz” Katarzyny Ogińskiej-Siedlak i Roberta Musioła, więc sięgnięcie po pozycję o kolejnym skandynawskim kraju wydawało się niemalże oczywistością (i owszem, już czekam na Danię).

Zasiadłam do lektury i już na początku zaliczyłam wertep. Miałam wrażenie, że zarzucani jesteśmy obcymi terminami i skaczemy/ślizgamy się po tematach. Postanowiłam nieco zmienić nastawienie i przyjąć, że, pomimo podzielenia tekstu na rozdziały, będzie to raczej niekoniecznie uporządkowany zbiór ciekawostek niż usystematyzowana wiedza. Po kilkudziesięciu stronach udało mi się wreszcie wkręcić, chociaż muszę z żalem przyznać, że książka odniosła w moim przypadku odmienny skutek, przekonując mnie, że Szwecja i szwedzkość mogą mi odpowiadać tylko na papierze, czy szklanym/małym ekranie.

Nie wyobrażam sobie być tak wtłoczoną w polityczną poprawność i uwiązaną od wszelkich możliwych aplikacji, ani prześwietlaną wirtualnie przez system i fizycznie przez pozbawione żaluzji okna. Na łatwą i zdawałoby się prostą kwestię ekologii i ochrony dziedzictwa kulturowego również patrzę już inaczej za sprawą „Wojny z pięknem. Reportażu o oszpecaniu Szwecji” Fredrika Kullberga.  Być może prawda leży gdzieś pomiędzy fatalistycznym obrazem z „Wojny…”, a sielanką z „Szwecji…”, ale, jeśli mamy do wyboru tubylca i dwie panie, które spędziły w kraju kilka lat, raczej nie trudno stwierdzić, kto stanowi w tej kwestii bardziej wiarygodne źródło informacji.

Sporo miejsca poświęcono porównaniom i temu, jak Szwedzi postrzegają Polaków i jak my/rodzimi politycy widzimy/ą Szwecję. Subiektywny bilans w wykonaniu Aldony Hartwińskiej  i Mileny Zaremby zdaje się piętnować głównie to, co zdaniem autorek „rozgrzewa polskich katolików do czerwoności” (czytaj podejście do LGBTQ), tyle, że to przecież nie Polacy wymyślili religię katolicką i jej zasady.

Pod względem czysto wizualnym jest nieźle, chociaż osobiście wolałabym, żeby okładka wykonana była z innego, przyjemniejszego w dotyku papieru, a w środku znalazło się więcej zdjęć. Zamiast kumulować je co jakiś czas na dwóch stronach możnaby dokonać selekcji i zamieszczać je pojedynczo jako bezpośrednie uzupełnienie tekstu.

Podsumowując, książka ukazuje nam jak, może nie geograficznie, ale kulturowo i mentalnie daleka jest od Polski Szwecja. W trakcie czytania nie zawadzi jednak uzbroić się w pewną dozę cierpliwości i zdroworozsądkowego krytycyzmu.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

„Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte”, Aldona Hartwińska, Milena Zaremba, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała, 2022r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat