„Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte” jest jedną z książek, co do których już po zobaczeniu tytułu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Co prawda, nazwiska autorek-blogerek niewiele mi mówiły, ale to nigdy nie była dla mnie przeszkoda – uważam, że jeśli tematyka jest ciekawa, to zawsze warto dać szansę. Poza tym wydawnictwo Pascal w zeszłym roku wypuściło bardzo przyjemną „Norwegię oczami łowców zórz” Katarzyny Ogińskiej-Siedlak i Roberta Musioła, więc sięgnięcie po pozycję o kolejnym skandynawskim kraju wydawało się niemalże oczywistością (i owszem, już czekam na Danię).
Zasiadłam do lektury i już na początku zaliczyłam wertep. Miałam wrażenie, że zarzucani jesteśmy obcymi terminami i skaczemy/ślizgamy się po tematach. Postanowiłam nieco zmienić nastawienie i przyjąć, że, pomimo podzielenia tekstu na rozdziały, będzie to raczej niekoniecznie uporządkowany zbiór ciekawostek niż usystematyzowana wiedza. Po kilkudziesięciu stronach udało mi się wreszcie wkręcić, chociaż muszę z żalem przyznać, że książka odniosła w moim przypadku odmienny skutek, przekonując mnie, że Szwecja i szwedzkość mogą mi odpowiadać tylko na papierze, czy szklanym/małym ekranie.
Nie wyobrażam sobie być tak wtłoczoną w polityczną poprawność i uwiązaną od wszelkich możliwych aplikacji, ani prześwietlaną wirtualnie przez system i fizycznie przez pozbawione żaluzji okna. Na łatwą i zdawałoby się prostą kwestię ekologii i ochrony dziedzictwa kulturowego również patrzę już inaczej za sprawą „Wojny z pięknem. Reportażu o oszpecaniu Szwecji” Fredrika Kullberga. Być może prawda leży gdzieś pomiędzy fatalistycznym obrazem z „Wojny…”, a sielanką z „Szwecji…”, ale, jeśli mamy do wyboru tubylca i dwie panie, które spędziły w kraju kilka lat, raczej nie trudno stwierdzić, kto stanowi w tej kwestii bardziej wiarygodne źródło informacji.
Sporo miejsca poświęcono porównaniom i temu, jak Szwedzi postrzegają Polaków i jak my/rodzimi politycy widzimy/ą Szwecję. Subiektywny bilans w wykonaniu Aldony Hartwińskiej i Mileny Zaremby zdaje się piętnować głównie to, co zdaniem autorek „rozgrzewa polskich katolików do czerwoności” (czytaj podejście do LGBTQ), tyle, że to przecież nie Polacy wymyślili religię katolicką i jej zasady.
Pod względem czysto wizualnym jest nieźle, chociaż osobiście wolałabym, żeby okładka wykonana była z innego, przyjemniejszego w dotyku papieru, a w środku znalazło się więcej zdjęć. Zamiast kumulować je co jakiś czas na dwóch stronach możnaby dokonać selekcji i zamieszczać je pojedynczo jako bezpośrednie uzupełnienie tekstu.
Podsumowując, książka ukazuje nam jak, może nie geograficznie, ale kulturowo i mentalnie daleka jest od Polski Szwecja. W trakcie czytania nie zawadzi jednak uzbroić się w pewną dozę cierpliwości i zdroworozsądkowego krytycyzmu.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Szwecja. Gdzie wiking pije owsiane latte”, Aldona Hartwińska, Milena Zaremba, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała, 2022r.