„Teatr Sabata” – recenzja

Recenzja książki „Teatr Sabata”.
Erotyczna opowieść o człowieku do głębi nieszczęśliwym.

Gdyby potencjalny czytelnik przed oddaniem się lekturze rzucił okiem na pierwsze zdania... ba!, gdyby otworzył recenzowaną tu książkę na dowolnej stronie, z pewnością uznałby, że „Teatr Sabata” to erotyka. Jej autor – amerykański Żyd Philip Roth – nie szczędził pikantnych scen oraz dosadnych określeń. I faktycznie, ze względu na ten fakt powieść można, a nawet trzeba zaliczyć do gatunku erotyki. Czy jednak tylko? Czy ponad sześćset stron opisu życia starego mężczyzny imieniem Sabat można spłaszczyć do jakiejś tam historyjki o seksie, rozpuście i dewiacjach? Według mnie zdecydowanie nie.

Philip Roth to – jak już zostało powiedziane – amerykański pisarz żydowskiego pochodzenia. Na swoim koncie ma wiele powieści, w tym także cykli, z których „Teatr Sabata” jest jedną z najpopularniejszych. Dzieło zostało wydane w roku 1995, autor zaś otrzymał za nie nagrodę National Book Award. Wiele z książek Rotha zostało przetłumaczonych na język polski, z czego bardzo się cieszę.

Wróćmy do pytania, o czym jest książka i do jakiego gatunku powinno się ją zaliczyć. Otóż dla mnie jest ona dramatem. Głębokim, smutnym, psychologicznym dramatem, miejscami zaś farsą. Część wydarzeń, o ile nie większość, jest tak przekoloryzowana, że aż niemożliwa. Im bardziej zaś zakrawa o przesadę, tym bardziej podkreśla zagubienie i nieszczęście głównego bohatera. Jest on człowiekiem bez tożsamości. Nie potrafi określić siebie, nie odwołując się do innych osób, nie czepiając się ich niczym rzep. Wciąż wraca do przeszłości, rozpamiętuje ją. Płacze nad zmarłymi, których kochał, fantazjuje o zakończeniu własnego życia, a jednocześnie kurczowo się go trzyma. Mało tego, jest nikim. Zatruwa go jad, którym w ramach zemsty próbuje opluć bliskie mu osoby. Kłamie i kręci, manipuluje i rani.

Nie potrafię powiedzieć, czy Sabat jest złym człowiekiem. Na pewno nie jest pozytywnym bohaterem, przez co trudno go polubić. Im bardziej denerwuje, tym ciekawiej czyta się książkę. A przynajmniej pierwszą część, kolejna bowiem jest nieco chaotyczna. Ta druga przedstawia monologi toczące się w głowie mężczyzny, co sprawia, że czytelnik zostaje wciągnięty jeszcze głębiej w jego chory świat. Dziwne, ale ciekawe doświadczenie.

Spotkałam się z opiniami, że w „Teatrze Sabata” jest za dużo erotyki i jest ona zbyt udziwniona. Nic podobnego. Każde sprośne słowo czemuś służy, każda niewiarygodna historia jest elementem układanki. Całość daje obraz życia nieszczęśliwego mężczyzny. Zresztą mogę to powtarzać w nieskończoność, ale co to właściwie znaczy „być nieszczęśliwym”? Wiele różnych rzeczy. By poznać bezmiar pustki Sabata, musicie przeczytać książkę i odczuć ją sami. Naprawdę warto.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Philip Roth, Teatr Sabata, Warszawa, Wydawnictwo Literackie, 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat