"Toksyczna pozytywność" – recenzja

Recenzja książki "Toksyczna pozytywność".
Czyli książka o tym, "jak zachować zdrowy rozsądek w świecie ogarniętym obsesją bycia szczęśliwym".

To zabrzmi bardzo banalnie, ale żyjemy w świecie opanowanym przez sztuczność. Wyimaginowane i przepuszczone przez nieskończoną liczbę filtrów życie w mediach społecznościowych, upiększany do granic (czy nawet przekraczający granice) wygląd, uśmiech numer 5, za którym ukrywamy się jak za tarczą. Po co bowiem obarczać świat swoimi troskami? Nikt nie lubi ponuraków. Trzeba, słuchając licznych super-pozytywnych coachów, zacisnąć zęby i myśleć pozytywnie. W końcu szklanka jest zawsze do połowy pełna, prawda?

Otóż nie. Whitney Godman za sprawą książki "Toksyczna pozytywność" tupie nogą i pokazuje, że gdzieś w tym szukaniu pozytywnych stron życia zgubiliśmy zdrowy rozsądek. I jej książka jest po to, by uświadomić to, co przecież powinno być tak oczywiste – wszystkie emocje są naturalne i tak jak czasem się śmiejemy i jesteśmy szczęśliwi, tak innym razem mamy prawo do smutku i złości. I nie musimy się tych emocji wstydzić, a to, że przeżywamy różne stany emocjonalne nie oznacza od razu, że jesteśmy niestabilni.

"Toksyczna pozytywność" to książka o emocjach, ich przeżywaniu u siebie i innych. To pozycja odświeżająca, która pozwala na wzięcie głębokiego oddechu i zrobienie kroku wstecz, na złapanie dystansu. Gdy czytałam tę książkę, przede wszystkim wybrzmiewało mi w niej jedno – pokazanie, że jesteśmy obecnie pod ogromną presją – społeczną, kulturową i taką, którą sami sobie narzucamy. Presją, która uniemożliwia często naturalne przeżycie i przepracowanie emocji. Bowiem zamiast na coś narzekać czy się czymś smucić powinniśmy być wdzięczni (tak, tak, bo inni mają gorzej), powinniśmy być silni (bo przecież już najwyższy czas się z tego otrząsnąć i iść dalej) i tak dalej.

"Toksyczna pozytywność" odczarowuje znaczną część takich frazesów, które wbijamy sobie (lub inni nam to robią) w głowę. Co więcej, w książce znajdziemy też wyważone rady na temat tego, w jaki sposób wspierać innych, aby nie nakładać większej presji, a okazać zrozumienie, ciepło, życzliwość. Zasady są proste i wydaje się, że sprawdzą się w wielu naprawdę trudnych sytuacjach.

Książka Whitney Goodman pozwala na spojrzenie na siebie łagodniej, z większą wyrozumiałoscią. Pozwala na spojrzenie w siebie i refleksję na temat tego, ile razy to my sami jesteśmy dla siebie największym cenzorem emocji, najokrutniejszym krytykiem. Pokazuje też przy tym, że ten ciągły kult sukcesu, wyskakujacego z lodówki optymizmu, ukrywania się za dobrym humorem jest po prostu niezwykle męczący.

Autorka opiera się w swojej książce na licznych doświadczeniach swoich pacjentów, przytaczając różne historie, jednak jestem przekonana, że każdy czytelnik mógłby dopisać tu także swoje opowieści. Optymizm, tak jak wszystko inne, podawany w zbyt wysokich dawkach, może okazać się trujący. A czasem, dla własnego (i innych zdrowia) warto najzwyczajniej w świecie odpuścić. I to też może przynieść szczęście i spokój. A negatywne emocje też są ok.

AP
(biuro@dlalejdis.pl)

Whitney Goodman, "Toksyczna pozytywność", Wydawnictwo Filia, Poznań 2022




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat