„Towarzyszu mój” – recenzja

Recenzja książki „Towarzyszu mój”.
Zdaję sobie sprawę, że, szczególnie dziś, literatura rosyjska jest passe. Ale może warto od tej reguły zrobić wyjątek?

"Jak już zbudujemy nasz komunizm, towarzysze - powiedział marzycielsko - to każdy robotnik będzie mógł sobie kupić takiego packarda w sklepie." Czytając powieść Jakowlewej niejednokrotnie zaśmiewałam się, nie mając pojęcia czy z powodu absurdalności niektórych przemyśleń, czy naiwności, że te straszliwe czasy już minęły i nigdy wrócą, szczególnie gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna.

Uwielbiam kryminały w stylu retro. Bardzo podobały mi się książki pana Krzysztofa Koziołka (m.in. „Nad śnieżnymi kotłami” czy „Góra Synaj”), seria o Kornelu Strasburgerze napisana przez Grzegorza Kalinowskiego czy kapitalne książki z Mockiem na czele autorstwa  pana Krajewskiego. Fabuła większości z nich osadzona jest albo w klimacie dwudziestolecia międzywojennego  albo II wojny światowej. „Towarzyszu mój” to pierwsza powieść osadzona w komunistycznej Rosji, którą miałam przyjemność przeczytać i jeśli mam być szczera – sam jej klimat totalnie mnie rozłożył na łopatki. To, co działo się w Rosji pod rządami wielbicieli Stalina i Lenina, mrozi krew w żyłach. Jakowlewa doskonale odmalowała duszną, ciężką, mroczną atmosferę Leningradu (dzisiejszego Sankt – Petersburga) spowitego mgłą, oparami alkoholu, absurdu i podskórnego lęku. Miasta, gdzie jego mieszkańcy nie mogą sobie ufać i muszą tłoczyć się w cuchnących komunałkach i nieustannie kombinować, aby jakoś przeżyć kolejne dni. Nie mogło być przecież inaczej w tym raju na ziemi stworzonym przez komunistów, gdzie wszystko było wspólne, każdy miał po równo i nikt nie wiedział, kiedy i na niego znajdzie się jakiś paragraf. Rosja Radziecka lat 30. XX wieku została fenomenalnie przedstawiona i uważam, że warstwa obyczajowa rekompensuje wszystkie niedostatki zagadki kryminalnej.

A propos zagadki… Sam wątek kryminalny generalnie nie jest zły. Historia zaczyna się intrygująco, jednak odniosłam wrażenie, że całej akcji zabrakło jakiegoś koła napędowego, które wprawiłoby ją w ruch. Z czasem jednak rozkręca się, miażdżąc niczym walec wszystko, co napotka na swojej drodze, aby skończyć spektakularnym, aczkolwiek trochę przekombinowanym finałem. Pod tym względem książka zostawiła we mnie niewielki niedosyt.

Bohaterowie opowieści są całkiem nieźle skonstruowani. Da się ich lubić; intrygują; w jakimś sensie są uosobieniem typowych cech ówczesnego społeczeństwa. Wasilij Zajcew to bohater dość specyficzny, gdyż musi nieustannie lawirować pomiędzy machiną polityczną a biurokratyczną; gdyż jego proletariackie pochodzenie i karta czysta niczym łza, o dziwo, współgrają z nietuzinkową inteligencją, błyskotliwością i bezpośredniością.

„Towarzyszu mój” to interesujący kryminał w stylu retro z całkiem przemyślną zagadką kryminalną i wisienką na torcie – fenomenalną warstwą obyczajową. Dzięki doskonałym opisom, świetnym dialogom – trochę przaśnym, trochę śmiesznym, czasem ironicznym, a czasem po prostu smutnym – czyta się go znakomicie. Czterysta stron minęło, nawet nie wiem kiedy. Plusem jest też fantastyczna okładka w socrealistycznym stylu, która nie tylko nawiązuje do tematu powieści, ale cieszy oko i zachęca do czytania.

Jestem przekonana, że kryminał Jakowlewej spodoba się miłośnikom gatunku. Mam nadzieję, że „Towarzyszu mój” – jak mówi sam tytuł – zostanie waszym towarzyszem przez przynajmniej kilka wieczorów. Polecam gorąco!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Julia Jakowlewa, „Towarzyszu mój”, Czarna Owca, Warszawa, 2021.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat