VOD „Każdy twój oddech” – recenzja

Recenzja VOD „Każdy twój oddech”.
Obsesja, która przekroczyła granice bezpieczeństwa. Rozsądek, który zatracił się w dążeniu do niesłusznej, ale kuszącej zemsty. Wrogość, która schowała się za złudnym cierpieniem.

Na początku kwietnia tego roku w Polsce – a kilka dni wcześniej na całym świecie – premierę miał thriller psychologiczny „Każdy twój oddech” (w oryginale „Every Breath You Take”). Obraz powstał na podstawie scenariusza Davida Murraya, w reżyserii Christine Jeffs. Przedstawia historię Philipa Clarka, cenionego psychiatry, czynnego terapeuty i wykładowcy akademickiego, którego świetnie rozwijająca się kariera zawodowa kontrastuje z problemami rodzinnymi. Na początku filmu widzimy, jak żona doktora – Grace – bierze udział w wypadku samochodowym, w którym ginie ich kilkuletni syn. W efekcie między parą powstaje milczące tabu, a córka – nastoletnia Lucy – popada w liczne tarapaty. Bierze narkotyki, wagaruje, nie chce się uczyć, traci znajomych, a w końcu zostaje usunięta ze szkoły.

W tak nakreślonej historii pojawia się dodatkowa bohaterka. Młoda kobieta zmagająca się z problemami psychicznymi, przez które podjęła nawet próbę samobójczą. W końcu jednak trafiła do doktora Clarka i w wyniku nietypowej, kontrowersyjnej terapii całkowicie wyleczyła się z choroby. O owej terapii opowiada nam – i osobom zebranym na wykładzie – sam Clark. Okazuje się, że po tym, jak wybadał grunt i upewnił się, że może sobie pozwolić na zwierzenia, nie tylko słuchał opowieści kobiety, ale również dzielił się z nią swoją. Opowiedział o wszystkim tym, czego nie mógł przepracować z żoną. O zmarłym synu, nieposłusznej córce, problemach w związku. Nawet jeśli przez chwilę żałował przekroczenia granicy doktor-pacjent, koniec końców uznał to za sukces i podzielił się odkryciem ze słuchaczami.

Ale „Każdy twój oddech” to thriller, więc sprawy nie mogły pozostać optymistyczne do końca. I rzeczywiście, niedługo po wykładzie zadzwoniła do niego owa młoda kobieta i zwierzyła się, że jest w złym stanie psychicznym i musi się z nim zobaczyć. Nie teraz, zaraz, ale na spokojnie i lepszej atmosferze – następnego dnia. Niestety do spotkania nie dochodzi, bo kobieta umiera. Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny targnęła się na swoje życie, ale tym razem skutecznie. Chwilę później na scenie pojawia się kolejna osoba – mężczyzna przedstawiający się jako brat, o którym oczywiście doktor wiedział od zmarłej kobiety.

Uwaga! Od tego momentu będę pisała o istotnych elementach fabuły, więc jeśli jesteś przed seansem, napiszę tylko, że warto obejrzeć „Każdy twój oddech”. Kiedy to zrobisz, wróć tutaj i porównaj nasze odczucia.

Mimo iż film mi się podobał i oglądałam go z zainteresowaniem do końca, finału domyśliłam się już w 1/3 seansu. Znasz zasadę strzelby Czechowa? Chodzi w niej o to, że kiedy w dziele pojawia się jakiś element (np. strzelba w pierwszym akcie dramatu), na pewno pojawi się ponownie i będzie miał kluczowe znaczenie dla dalszej fabuły (np. strzelba wystrzeli). Dla mnie pierwszą olbrzymią strzelbę stanowiła retrospekcja z sesji terapeutycznej ze zmarłą kobietą opowiadającą doktorowi o zaborczym, agresywnym partnerze, którego niejako dzięki terapii zostawiła. Już wtedy wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Kiedy zaś doktor Clark zamówił u przyjaciela książkę jej brata, po czym wątek się urwał, miałam już pewność, że chodzi o zdjęcie na okładce, które zweryfikuje tożsamość nowego bohatera historii. Przypuszczałam tylko, że nastąpi to trochę szybciej, nie zaś w ścisłym finale.

„Każdy twój oddech” zawiera kilka elementów, które mnie sfrustrowały. Podejście rodziców do nastoletniej córki, zwłaszcza gdy już wiedzieli, jakie niebezpieczeństwo stanowi „brat” zmarłej pacjentki. Owszem, nie mieli pojęcia, że Lucy się z nim spotyka, ale czy naprawdę jej agresywne zachowanie, kiedy wspominali o mężczyźnie (Grace zrobiła to kilkakrotnie), nie dało im ani trochę do myślenia? Ponadto finalna rozmowa telefoniczna dwóch lekarzy wydała mi się mało realistyczna, okropnie sztuczna (doktor Toth wygłaszał swoje kwestie niczym marny aktorzyna z „Trudnych spraw”). Na dodatek miała tylko jeden cel: łopatologiczne wyłożenie kawy na ławę, jakby widzowie sami nie byli się w stanie zorientować, kim w rzeczywistości jest „brat” zmarłej pacjentki.

Pomijając powyższe drobiazgi – tak jak wspomniałam – thriller uważam za warty obejrzenia. Ani nowatorski, ani odkrywczy, ani zaskakujący. Wręcz przeciwnie: oparty na doskonale znanym schemacie thrillera-z-psychopatą-w-roli-głównej. Dostarcza jednak rozrywkę i utrzymuje zainteresowanie od pierwszej do ostatniej minuty. Na Filmwebie dostał ode mnie 6 gwiazdek na 10, co oznacza, że w mojej ocenie jest niezły. Nic dodać, nic ująć.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Każdy twój oddech [film], reż. Christine Jeffs, Galapagos Films, Warszawa, 2021.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat