VOD „W imię diabła" - recenzja

Recenzja VOD „W imię diabła".
Kropla drąży skałę, tak jak człowiek sprawdza wytrzymałość matki natury na wzmożoną eksploatację jej dóbr.

Nie od dziś wiadomo, że koncernom naftowym nie jest po drodze z ekologią, a wszystkie działania prośrodowiskowe to zwykły marketing. I właśnie o tym jest ten film.

Koncern Shore Oil & Gas niszczy środowisko od dziesięcioleci. Pieniądze i odszkodowania skutecznie zamykają usta kolejnym właścicielom skażonych terenów. Do czasu. Fred Stern (genialny David Strathairn) nie mając właściwie nic do stracenia postanawia walczyć z ogromną machiną korporacyjną. Jego adwokatem zostaje Ralph Regis. Martin Sheen w roli prawnika z wartościami sprawdza się znakomicie, ale prawdziwym objawieniem jest elektryzująca Kate Bosworth jako Gigi Cutler. Mocna, bezwzględna, inteligentna przedstawicielka biznesu naftowego kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

Film „W imię diabła” ma świetne zadatki na typowy dramat sądowy, ale reżyser postanowił wprowadzić do historii elementy pastiszu. Nie jestem pewna czy wyszło to scenariuszowi na dobre. Bohaterowie odgrywani przez Haleya Joela Osmenta („Szósty zmysł”) i Pablo Schreibera (Ezekiel w jego wykonaniu to zło w czystej postaci) są tak mocno przerysowani, że chwilami irytują. Oczywiście reżyser nie odmówił sobie także komentarza do sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych.  Swoją uwagę skupił na nielegalnej imigracji, a powodem do rozpoczęcia dyskusji uczynił przyjaciela Sterna i zarządcę jego dóbr – Santiago.

Edward James Olmos stworzył film bardzo aktualny. Zanieczyszczenie wód gruntowych przez toksyczne ścieki to plaga współczesnego świata. Ten fabularyzowany obraz, oparty na prawdziwych wydarzeniach, miał szansę dorównać  „Erin Brockovich”. Niestety twórcom nie udało się osiągnąć tego poziomu realizacyjnego. Walka Dawida z Goliatem nie wywołała u mnie skrajnych emocji, ponieważ w gruncie rzeczy wszyscy bohaterowie mają jeden cel – uzyskać jak największy zysk lub zminimalizować straty. Radzę jednak poczekać do finału tej historii, ponieważ zakończenie jest warte obejrzenia.

„W imię diabła” to film, którego nie polecam miłośnikom wartkiej akcji. Niebanalne zakończenie oraz kilka numerów Iron Maiden również nie są idealną rekomendacją. Mimo tego warto poświęcić niespełna 100 minut na ten seans, by zaobserwować mechanizm działania koncernów paliwowych. Za pomysł daję mocną czwórkę, ale realizacyjnie wypadła słaba trója, Zdecydujcie sami.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

"W imię diabła", reż. Edward James Olmos, obsada: David Strathairn, Kate Bosworth, Pablo Schreiber, Edward James Olmos, Katie Aselton, Haley Joel Osment, Kathleen Quinlan, Alfred Molina, Martin Sheen, 2019, Galapagos Films




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat