„Weź się” - recenzja

Recenzja książki „Weź się”.
„Poczułam się jak jakiś intruz”

Zosia pozornie ma wszystko. Właśnie wybiera się na miesięczne wakacje do Hiszpanii, aby przemyśleć różne rzeczy. Swój związek, którego nie ma. Życie zawodowe, które może nawet się ułoży, o ile nasza bohaterka wróci w terminie. I jeszcze mieszkanie, które właśnie opuściła, przeprowadzając się ponownie do rodziców pod Warszawę. Wakacje są po to, aby dokonać rachunku, aby sprawdzić, co i jak powinno funkcjonować w życiu.

Więc właściwie wszystko ma czy nie ma? Cóż, gdy pojawia się taka propozycja, natychmiast podejmuje decyzję o pozostaniu, mimo że nie zna hiszpańskiego, a poziom znajomości angielskiego uważa za mocno niesatysfakcjonujący. Ale podejmuje ryzyko życia w nowym miejscu, gdzie są i miejscowi, i mieszkający tu Polacy. Trzyma się jednak z tymi, którzy tu przyjechali na dłużej.

Ta książka jest o życiu w małej miejscowości turystycznej, gdzie miejscowi prowadzą jakieś biznesy, a jednocześnie żyją swoim normalnym życiem. Ktoś się zakochuje, ktoś inny regularnie chodzi do pracy i w sezonie praktycznie ogranicza swoją aktywność do poruszania się na trasie dom-praca-dom, bo tylko na tyle wystarcza energii. Jakieś dodatkowe aktywności? Kiedy, skoro jest sezon, a więc są turyści, a więc jest praca i pieniądze? Dopiero gdy skończy się sezon, można wrócić do układania własnego życia. Przynajmniej do próby układania, bo zawsze są rodzice, którzy wiedzą lepiej, mają większe doświadczenie, chcą naszego dobra. W taką pułapkę wpada także nasza bohaterka, która jest rozdarta między Hiszpanią a Polską. Ona, podobnie jak inni, także na zimno kalkuluje, na ile jej wystarczy funduszy, aby przetrwać martwy sezon.

Choroba, o której przeczytałam na okładce, pojawi się mniej więcej w połowie historii.

Jest też bardziej mroczna część tej historii, którą autorka pokazuje nam jedynie przez chwilę. To moment, gdy pies jednej ze znajomych wystraszy mieszkającego tu Hiszpana. Okaże się, że także w tak odległym zakątku obowiązuje zasada, że w Hiszpanii mówi się po hiszpańsku a jak nie znasz tego języka, to nie powinnaś w tym kraju być. Coś jak Polska dla Polaków. Zaboli, ale także zmobilizuje do dalszego działania.

Książka jest podzielona na trzy części, zgodnie z tym, jaką część (czy może perspektywę) życia naszej bohaterki aktualnie przerabiamy. Polska, Hiszpania. Zawsze coś się dzieje. To historia o tym, jak podejmujemy ważne decyzje, jak czasem te decyzje zmieniają się, ale powinny być nasze, nie naszych znajomych, partnerów życiowych (a raczej ex-partnerów) czy rodziców. Nasze. I to my się musimy z nimi jakoś uporać.

Ta licząca ponad 400 stron historia wciąga, chociaż akcja w niej nie zmienia się błyskotliwie i niezwykle szybko. Ta historia toczy się powoli. Jak w życiu. Warto ją jednak przeczytać, aby uniknąć pewnych błędów, popełnianych przy nie do końca przemyślanych decyzjach. I by nie czuć się jak intruz w innym kraju.

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Małgorzata Kamińska, „Weź się”, Wydawnictwo Novae Res 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat