Wezmę psa, oddam kota

Wszystko o schroniskach dla zwierząt.
Pamiętacie „Lassie wróć” - historię o psie, który pokonując wiele kilometrów wraca do dawnego domu. Czy czujemy to samo dziecięce poruszenie, gdy zostawiamy własne zwierzę w schronisku?

Po co komu pies?
Ponoć Polska jest krajem psiarzy. Kiedyś zetknęłam się z twierdzeniem, że proporcjonalnie do tego, jak bardzo nie kochamy siebie..., kupujemy sobie psy. To może się stać namiastką uczuć, które chcielibyśmy czuć lub dostać. Nawet nie znając jakichkolwiek innych teorii na ten temat wystarczy popatrzeć na ulice i parki. Na spacerze można spotkać wszystkie rasy. Modne w niektórych kręgach bulteriery, inne łagodne czy popularne od pewnego czasu małe psy Yorkshire. Istnieją fachowe magazyny, strony internetowe, poradniki. Wszystko wygląda bardzo miło, gdy kochamy własne zwierzę i chce nam się o nie dbać. Chociaż pewnie wielu osobom są znane opowieści, kiedy dziecko chciało psa, a chodzi z nim na spacery np. tylko ojciec. To i tak jeszcze pół biedy, bo co wtedy, gdy porzucamy swojego eks pupila?

Hycel
Kiedyś bezpańskie psy wyłapywał hycel. Był to zawód potrzebny innym do wspólnego życia tak jak lekarz czy burmistrz. Miasto lub gmina płaciły za każdego psa. Jeśli po krótkim czasie nie został odebrany, równało się to z uśpieniem. Dziś wyłapywaniem psów zajmują się pracownicy schronisk, weterynarze lub upoważnieni do tego ludzie (trzeba spełniać różne wymagania, by się tym zajmować). W Warszawie otwarto pierwsze schronisko w połowie lat pięćdziesiątych. Istnieje do dziś, choć przez wiele lat borykało się z ogromnymi problemami finansowymi. Przekładało się to także na jakość usług, które mogło oferować. Nadmierna ilość zwierząt, popadające w ruinę budynki. Remont przeprowadzony kilka lat temu pozwolił na przekształcenie je w miejsce o standardach europejskich. To jest jednak raczej wyjątek.

Schroniska i fundacje dla zwierząt
W Polsce obecnie jest ponad sto schronisk. Rocznie trafia tu niezliczona ilość psów i kotów. Nawet po kilka tysięcy rocznie do tych w większych miastach. Najczęściej są to zwierzęta, których ktoś już nie chce. Istnieją też fundacje zajmujące się opieką nad zwierzętami (czasową lub trwałą), dbające o sterylizację bezdomnych kotów i psów. Jest to równie ważne ponieważ pozwala zapobiegać rozmnażaniu się tych zwierząt i przez to wpływać na zmniejszenie ich populacji. Niektóre organizacje wykupują również np. konie, by mogły iść na emeryturę, a nie pod nóż. Na każdą z tych działalności można wpłacać pieniądze, przeznaczyć 1% z zeznania podatkowego lub chociażby wziąć udział w akcji kupna karmy. Możliwa jest także adopcja wirtualna.

Moim zdaniem schroniska są jednak nie tylko zjawiskiem natury administracyjno-prawnej. Z jednej strony pokazują, jak wiele osób wspaniale angażuje się w pomoc zwierzętom. Poświęcają własny czas, pieniądze, usiłują stworzyć godziwe warunki maltretowanym czasem lub porzuconym zwierzętom. Z drugiej strony każde schronisko jest przykładem na to, jak bardzo nas, resztę społeczeństwa, te same zwierzęta mało co obchodzą. Przykładowo, gdy popularne stają się reklamy, w których słodkie szczeniaczki rozkosznie biegają po trawniku, mamy boom na labradory. Potem te same śliczne psy, już jednak nie pasujące do kogoś lub czegoś, trafiają do klatek. Tam może je jednak czekać prędzej szybka śmierć z powodu agresji innych psów, chorób itd., niż nagroda za dobre zachowanie. Polskie schroniska są chronicznie niedofinansowane. Przez to nie są w stanie oferować zwierzętom odpowiednich warunków do życia. Można by więc powiedzieć, że prawie każdy jego mieszkaniec to efekt kompletnego braku odpowiedzialności wielu ludzi.

Zwierzęta nie skarżą się na swój los i żadne z nich nie napisze skargi do rzecznika praw zwierząt. Nie zadzwoni na policję, żeby zgłosić, że właśnie jego pan przywiązał go do słupka przy leśnym parkingu. Jeśli więc planujemy kupno psa czy kota, dogłębnie przemyślmy czy rzeczywiście jest dla niego miejsce w naszym życiu. My, ludzie skrajnie przeżywamy odrzucenie, niekochanie, zdradę. Potrafimy przez to nadmiernie pić, jeść lub nie jeść, popaść w depresję. Zwierzęta ze schronisk cierpią w milczeniu i mogą często tylko liczyć na dostanie się do psiego lub kociego nieba, gdzie wreszcie je ktoś mocno przytuli.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat