„Większość moich pomysłów, najpierw mi się przyśniła. Tak samo zresztą było z LOVE.”

Wywiad z Nadią Szagdaj, autorką książki "Love".
Gdy dowiedziałam się, że lada dzień w księgarniach pojawi się najnowsza książka polskiej pisarki pt. „LOVE” pomyślałam „no tak, luty, już wiadomo, co to będzie za książka, pewnie jakiś romans”.

Dlaczego się myliłam i kim jest bohaterka „LOVE”? Co jest pociągającego we Wrocławiu i jak można wdać się w romans, czy kogoś zabić zupełnie bezkarnie? – odpowiedzi na te pytania znajdą Państwo w wywiadzie, który dlaLejdis.pl udzieliła Nadia Szagdaj.

A.P.: Pani Nadio jest Pani prawdziwie artystyczną duszą. Pisanie, muzyka, fotografia, film wszędzie odnajduje się Pani równie dobrze?
N.Sz.: Gdy kieruję się zasadą korespondencji sztuk, jestem w stanie połączyć ze sobą wszystkie swoje muzy. Muszę jednak pamiętać, że bywają o siebie zazdrosne. Dlatego ustaliłam im pewną hierarchię. I tak: pisanie jest dla mnie muzą najważniejszą. To do niej dostosowują się pozostałe. Drugą w hierarchii jest film. A za nim idzie muzyka – w tym momencie głównie filmowa, w której w końcu mogę się spełnić jako kompozytor, a nie jedynie odtwórca, jak to było przez wiele lat mojej edukacji muzycznej. Fotografią zajmuję się głównie komercyjnie, ale najbardziej cenię sobie samotność w miejskiej przestrzeni z analogowym aparatem w ręce.

A.P.: Jest Pani Wrocławianką z krwi i kości. Co pociągającego jest w Pani rodzinnym mieście?
N.Sz.: Podejrzewam, że łatwiej byłoby mi powiedzieć co nie jest w nim pociągające.: nie jestem częstym bywalcem centrów handlowych – bywam w nich z konieczności (jak Ina, bohaterka LOVE). Kocham moje miasto za jego Rynek, imponujący Dworzec Główny, gotyckie kościoły, specyficzne połączenie dawnej architektury z nową, brukowane uliczki, secesję, mosty, operę i Narodowe Forum Muzyki, restauracje (wegańskie!), bary, parki, muzea, wielokulturowość, specyfikę… Nie jestem w stanie ująć wszystkiego, jest tego tak wiele. Ale zapewniam, że we Wrocławiu nie można się nudzić!

A.P.: Jak przekonałaby Pani kogoś, kto nigdy we Wrocławiu nie był do jego odwiedzenia?
N.Sz.: Zauważyłam ostatnio, że potencjalnego kupca, twórcy reklam przekonują stawiając na ilość, w drugiej kolejności jakość, w trzeciej na cenę. „Największa pizza w mieście”. „Kup 3, płać za 2”. „10% gratis”. Wrocław trudno przeliczyć, czy przecenić. Ale idąc za przykładem skutecznej reklamy, mogłabym powiedzieć: jeśli chcesz zobaczyć największy Rynek w Polsce, drugi największy Dworzec w Europie, najwyższy budynek w Polsce, jeden z największych obrazów na świecie, czy po prostu miasto, w którym można znaleźć największą ilość mostów w Polsce i największą ilość kościołów gotyckich, skupionych w jednym miejscu, w Europie, a do tego tanio podróżować komfortowym tramwajem, by pod koniec dnia zjeść pyszną i niedrogą kolację, zapraszam do Wrocławia.

A.P.: Pani debiutancka powieść to książka fantasy pt. „Przepowiednia”. Cykl książek „Kroniki Klary Schulz” to z kolei powieści kryminalne / sensacyjne. Z kolei w połowie lutego będzie miała premiera Pani najnowszej powieści z wątkami erotycznymi pt.”Love”. Skąd taka rozbieżność gatunków?
N.Sz.: Nigdy nie lubiłam tak zwanych „szuflad”. Postrzegania aktora przez pryzmat jego debiutu, czy muzyka w kontekście konkursu, który wygrał. Tak samo powinno być z pisarzami. To Czytelnik powinien określić gatunek czytanej przez siebie książki. Pisarz natomiast winien się rozwijać i pisać pod dyktando pomysłów, a nie zasad gatunku. Z tego co wiem, mistrzem w pisaniu „zgodnie z zasadą”, zresztą całej epoki, był Mozart. W jego czasach, zasady harmonii określały ścisłe reguły spisane w traktatach. Kompozytor doskonały ich nie łamał. Ale Mozart był jedyny w swoim rodzaju. A jego czasy minęły. Ja, jako pisarka, staram się iść za uczuciami i przelewać je na papier. Całokształt, nawet dla mnie, autorki, jeśli nie piszę w danym momencie o kolejnej spawie Klary Schulz, gdy zaczynam nową powieść, jest wielką niewiadomą.

A.P.: Jaka jest Ina Fisher i co spotka ją w „Love”?
N.Sz.: Zdarza się czasem, szczególnie w życiu kobiety, że dawne urazy, które żywimy mogą zamienić się w poczucie winy. Lub na przykład osoba, która nigdy nie była nam bliska, pomoże nam zrozumieć to, co skrywamy same przed sobą. Tak jest z dwiema, kompletnie różnymi: bohaterką Iną i antybohaterką Agnieszką, w LOVE. Ina to kobieta, która lubi mieć życie pod kontrolą. Gdy ją traci, panicznie próbuje ją odzyskać. Nie znosi porażki, a już nade wszystko kradzionego sukcesu. Ponieważ jest autorką widmo, sama wyraziła zgodę na to, by ktoś inny spijał za nią śmietankę sławy, za jej własne dzieło. Ale nam kobietom łatwiej przychodzi decyzja o poświęceniu się dla kogoś. Weźmy choćby macierzyństwo. Podobne decyzje podejmujemy czasem w życiu zawodowym. Myślę, że przez to Ina stoi na skraju depresji i odruchowo szuka „złotego środka”, by w nią nie popaść. Dostrzega taką szansę w czymś, czego być może nie zauważyłby jej kolega po fachu – w zniknięciu osoby, która nie zasługuje nawet by jej szukać. A jednak… To właśnie my, kobiety! Prywatne, dziennikarskie śledztwo, jakie podejmuje jest właśnie owym „złotym środkiem”. Ale to co ją spotka w LOVE można uznać za terapię szokową, raczej nie gwarantującą sukcesu.
W każdej z moich powieści występują wątki biograficzne. Myślę, że w LOVE jest ich najwięcej. Znajdziemy tam wątek uprowadzenia, „momenty” damsko-męskie, namiętność i pasję, ale także tragedię, śmierć i zagubienie. Dla mnie ta książka była osobistą terapią, pozwalającą na ostateczne rozstanie się z niektórymi z owych wątków. Na szczęście.

A.P.: Pani Nadio, co oznacza podtytuł tej książki „a bez niej tylko mrok”?
N.Sz.: Niestety, zarówno wyjaśniając podtytuł, jak i sam tytuł, mogłabym zdradzić treść książki. Myślę, że wszystko stanie się jasne pod koniec lektury.

A.P.: Zawsze mnie ciekawi jak w głowach pisarzy powstają ich historie. Jak to jest w Pani przypadku? Ich inspiracją jest obserwacja ludzi, zdarzeń, coś, co zdarzyło się w rzeczywistości, czy wręcz przeciwnie?
N.Sz.: Lubię obserwować ludzi. Podsłuchiwać. Nie raz pisałam, siedząc w kawiarni, wzorując jakąś poboczną bohaterkę na dziewczynie, ze stolika obok. Jednak moje inspiracje, poza wspomnianymi już przeze mnie wątkami autobiograficznymi, biorą się ze snów. Większość moich pomysłów, najpierw mi się przyśniła. Tak samo zresztą było z LOVE. Pewnego sierpniowego poranka, na Kaszubach, obudziłam się z dziwnym przeczuciem, że coś się stało mojej siostrze. Zadzwoniłam do niej, do Londynu i przeprowadziłam podobną rozmowę do tej, którą spisałam w książce. Mimo wszystko sen był tak wyrazisty, że przekopałam policyjną bazę danych. Co najgorsze znalazłam tam kogoś, kogo dobrze znam. I to dało mi podwaliny do napisania LOVE. Takie miewam sny… Może to i lepiej. Przy tej ilości zajęć, na wymyślanie akcji książki zwyczajnie zabrakłoby mi czasu. Widać mój mózg odkrył sposób na dodatkowe zagospodarowanie tych kilku godzin doby, które przeznaczam na sen. Dzięki temu, czasem budzę się z gotowym pomysłem na powieść.

A.P.: Czy planuje już Pani jakąś kolejną powieść? A może jest już w trakcie jej pisania?
N.Sz.: Już piszę… Gdybym nie pisała, oszalałabym. Pisanie to odskocznia od tego realnego życia. Możliwość chwilowego przywdziania cudzej skóry, wymiany domu rodzinnego wraz z nazwiskiem, partnera, bezkarnego wdania się w romans, zabicia kilku osób bez poniesienia konsekwencji, lub przeciwnie, wymierzenia sprawiedliwości komuś, kto od dawna na to zasługiwał. Dzięki książkom nie muszę niczego w sobie tłumić. Mogę o tym napisać. Kolejna powieść już się tworzy i z pewnością wiele jeszcze przede mną. Z pewnością w pierwszej kolejności przeczytamy kolejną z KRONIK KLARY SCHULZ, a następnie coś w stylu LOVE, choć może jeszcze mroczniejszego i mocniejszego.

Rozmawiała Anna Pytel
(anna.pytel@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat