„Witaj w Klubie” - recenzja

Recenzja filmu „Witaj w Klubie”.
Kolejny dramat o ćpunach chorych na AIDS i ich problemach mógłby dla widza skończyć się dość nieprzyjemnymi torsjami po powtarzającym się schemacie.

Mógłby, gdyby nie zaskoczenie spowodowane fenomenalnym wykonaniem i grą aktorską.

Temat poruszany od momentu, gdy okazało się, że AIDS przeistoczyło się w pandemię XXI wieku. Temat dotyczący nie tylko homoseksualistów, ale również białych, wierzących purytanów, którzy nie dostrzegali problemu lub zamykali go w ksenofobicznych ramach. Na identycznych ramach problemu opiera się film „Witaj w Klubie”.

Ron Woodroof, teksański fan rodeo, przesiąknięty stereotypem własnego pochodzenia, zaprzysięgły wojownik przeciwko homoseksualizmowi. Pewnego dnia trafia do szpitala, gdzie dowiaduje się o ciążącym na nim wyroku. Pozostał mu miesiąc życia, AIDS spowodowane wirusem HIV, od dłuższego czasu trawi jego ciało. Początkowe wyparcie problemu i poszukiwanie oczywistego „błędu” lekarzy potwierdza diagnozę i zmusza go do szukania leku. Tutaj zaczyna się jego przygoda w poszukiwaniu panaceum, walki z biurokracją amerykańską i poznawaniu świata homoseksualistów, który okazuje się zupełnie odmienny od tego, jakim go sobie wyobrażał.

Nie wiadomo co się dzieje, ale Matthew McConaughey, który grał główną postać okazuje się fenomenalnym aktorem. Hollywoodzki „przeciętniaczek” przez obecną kreację oraz prawie równoległą rolę w serialu „Detektyw”, błyszczy kunsztem i aktorskim poświęceniem.  Równie fenomenalny jest Jared Leto, który jak najbardziej zasłużenie dostał tegorocznego Oscara za zagranie Rayona, będąc przy tym niepokojąco przekonującym. Miłym dodatkiem była też Jennifer Garner, która nie spowalniała tandemu Leto i McConaughey'a, a okazała się wyróżniającym pięknem w wyniszczonym świecie brzydoty AIDS.

Film wart każdych zawyżonych pieniędzy w jakiejkolwiek z sieci kin w Polsce. Nie ma absolutnie co marudzić, może fabuła nie kończy się fanfarami i nie wgniata widza w fotel, przyprawiając o zawrót głowy, ale takie jest życie. Można miotać się na wszystkie strony, osiągać spektakularne wyniki, ale kres przyjdzie czy się tego chce, czy nie. Byleby, tak jak w tym przypadku, czekał nas godny koniec. 

Semko Bayer
(semko.bayer@dlalejdis.pl)

„Witaj w Klubie”, reż. Jean-Marc Vallée, USA 2013




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat