„Wojna kobiet” – recenzja

Recenzja książki „Wojna kobiet”.
Powszechnie panuje przekonanie, że kobietom w życiu powodzi się lepiej. Nazywane jesteśmy płcią piękną, ale również tą słabszą.

Mamy szczęście, że żyjemy w miejscu, w którym kobiety traktowane są na równi z mężczyznami, mamy swoje prawa i przywileje.

W wielu krajach na świecie (głównie w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie), w których czas upływa zdecydowanie wolniej niż w Europie czy Ameryce, kobiety nie posiadają tam najmniejszych praw, traktowane są jak niewolnice. Sally Armstrong w swojej książce „Wojna kobiet” podróżuje po krajach targanych wojną, biedą i zacofaniem, w których patriarchat i religijny fanatyzm zawładnęły umysłami społeczeństw, w których kobieta nie ma najmniejszego znaczenia. Kanadyjska dziennikarka spotyka się i rozmawia z niezwykłymi kobietami, które dzielą się z nią intymnymi i przerażającymi przeżyciami jakich doświadczyły. Jej reportaż stanowi wizję nadchodzących zmian na świecie, pokazuje, że małymi kroczkami na naszych oczach zmienia się historią.

W Demokratycznej Republice Konga, średnio co minutę kobieta pada ofiarą gwałtu. Państwo to znalazło się na szczycie rankingu najbardziej niebezpiecznych miejsc dla kobiet. Na niechlubnym pierwszym miejscu „góruje” Afganistan, w którym kobieta została pozbawiona jakichkolwiek praw i traktowana jest jak przedmiot. W wielu innych państwach kobiety pozbawione są wszystkich praw i jakichkolwiek przywilei. Żyją w ciągłym strachu o swoje życie, codziennie są torturowane i upokarzane oraz doświadczają brutalnego gwałtu ze strony bliskich im mężczyzn.

W 1992 roku autorka pojechała do Sarajewa, by napisać reportaż o sytuacji dzieci podczas wojny domowej. Wtedy właśnie usłyszała o obozach gwałtu, gdzie oprawcami byli serbscy żołnierze. Ich ofiarami padali bośniaccy muzułmanie – mężczyzn brutalnie mordowano, natomiast żony i córki zabierano do obozu i zbiorowo gwałcili, czasami nawet przez wiele godzin. Ofiarami padały kobiety w różnym wieku – od ośmioletnich dziewczynek po osiemdziesięcioletnie staruszki. Opisy tych bestialskich wyczynów, które opisała Armstrong na długo zabrały mi sen z powiek. Dziennikarka wspomina, że zebrała ogromną ilość materiału o obozach gwałtu, zawiozła je do Kanady i przekazała jednej z agencji prasowych, by jak najszybciej opublikowała prawdę o wojnie na Bałkanach. Po kilku tygodniach ukazała się jedynie krótka notatka na ten temat, bo szef nie miał czasu zając się tym tematem i zupełnie o nim zapomniał… A mowa była o 20 tysiącach gwałconych kobiet w bestialski sposób, o wojnie i jej wielkim okrucieństwu!

A Afryce istnieje zabobon, według którego im zgwałcona dziewczynka jest młodsza, tym lekarstwo na HIV jest mocniejsze. Dlatego też mężczyźni, którzy zmagają się z tą chorobą, nie mają żadnych oporów, by gwałcić małe dziewczynki wierząc, że w ten sposób pozbędą się swojej „przypadłości”. Ale to nie koniec. W innej części Czarnego Lądu, mężczyźni odcinają części intymne swoich kobiet bo stanowi to drogocenny i wartościowy amulet czy też gwałcą swoje żony, między innymi żywymi wężami, gdyż wierzą, że potem zwierzę będzie wypluwać złote monety i dzięki temu będzie bogaty. Brak mi słów, żeby w jakikolwiek sposób to skomentować.

Statystyki pokazują, że ogromna część kobiet w Afryce padła ofiarą gwałtu lub nią będzie. Armstrong pisze, że w gwałtach nie chodzi tylko i wyłącznie o samą istotę seksu. Oprawcy przede wszystkim chcą skrzywdzić, podporządkować, poniżyć ofiarę oraz okazać swoją władzę. Kobiety wstydzą się tego, że zostały zgwałcone, czują się zhańbione, dlatego milczą by nie przynieść wstydu rodzinie. Jednak Kenia, która jest na szczycie niechlubnej listy najniebezpieczniejszych krajów, zrobiła wielki krok ku zmianom. Grupa 160 kobiet w różnym wieku, wniosła pozew przeciwko władzom, które nie uchroniły ich przed gwałtem. Kobiety wygrały sprawę, co jest wielkim sukcesem zwiastującym kolejne zmiany. Teraz kobiety w Kenii uświadamiają sobie, że to nie one powinny się wstydzić tego, że zostały zgwałcone, ale ich oprawcy. Z kolei w Senegalu udało się zakończyć obyczaj obrzezania. Stało się to za sprawą kobiet, które zaczęły rozmawiać o poważnych problemach zdrowotnych, jakie powodowało obrzezanie. Chciały wiedzieć, dlaczego ich to spotyka. Miejscowy naczelnik wioski powiedział im, że to ich wiekowa tradycja kulturowa oraz takie prawo zapisane zostało w Koranie. Okazuje się, że Święta Księga nie mówi o tym barbarzyńskim zwyczaju. Dzięki uporowi kobiet raz na zawsze udało się skończyć z okaleczaniem żeńskich narządów płciowych. Ruszyły do walki z hasłem „Nigdy więcej, nie u naszych córek”.

Statystyki pokazują, że kraje, w których kobiety traktowane są na równi z mężczyznami są bardziej rozwinięte gospodarczo i kulturowo. Wiem, że jeszcze bardzo długa droga i wiele przeszkód czeka kraje jak Afganistan czy Kongo. Kobiety, z którymi spotkała się Sally Armstrong i zdecydowały się opowiedzieć jej o swoim losie, stanowią niewielki procent odważnych kobiet. Są one pionierkami i bohaterkami w swoich środowiskach, swego rodzaju symbolem zwiastującym zmiany, są wzorem do naśladowania. Występują na międzynarodowych forach i konferencjach, udzielają się medialnie, starają się zmieniać sposób postrzegania świata na niektóre problemy, jak np. obrzezanie czy honorowe zabójstwa. Autorka żywi nadzieję, że za ich przykładem pójdą kolejne miliony kobiet, które spotkał podobny los.

Wojna kobiet” wstrząsnęła mną dogłębnie, ale cieszę się, że trafiła w moje ręce. Reportaż kanadyjskiej dziennikarki pokazuje ogromny kontrast kulturowy i postrzeganie kobiecości w różnych strefach geograficznych. Historie kobiet, o których napisała autorka szokują i dają dużo do myślenia. To smutna historia, ale z drugiej strony okraszona optymizmem dającym nadzieję na lepsze jutro.

Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)

Sally Armstrong, "Wojna kobiet", Prószyński 2015




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat