Recenzując „Kiedy umrę, zjesz mnie kocie?” Caitlin Doughty, żałowałam, że nie ma podobnej pozycji osadzonej w polskich realiach. Kiedy więc moim oczom ukazała się urocza, pomarańczowo-fioletowa okładka z minimalistycznym kościotrupem spoczywającym w trumnie, byłam przekonana, że ten brak właśnie został nadrobiony i wreszcie dowiem się, jak to wszystko wygląda na rodzimym podwórku. Czy mój głód wiedzy został zaspokojony? I tak, i nie.
Przede wszystkim trudno objąć tak szeroki zakres tematyczny na zaledwie 300 stronach. Poza tym, pomimo sporego waloru edukacyjnego, forma wybrana przez autorkę nie miała na celu przytłoczenia czytelnika wiedzą, a raczej dobitne zasygnalizowanie, że, jeśli chodzi o pochówek, mamy w Polsce do czynienia z problemami natury zarówno formalnej, jak i psychologicznej. Nasze prawo utknęło w poprzednim wieku, a dokładniej w 1959 roku, jednocześnie brak jest inicjatywy do jego zmian, bo przecież nikt nie zdobędzie rzeszy wyborców, obiecując nowelizację dotyczącą tego, o czym nikt tak naprawdę nie chce głośno mówić, nawet w kręgu rodzinnym w zaciszu swojego domu.
Małgorzata Węglarz zebrała w swym opracowaniu wywiady z prezesem Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, mistrzami ceremonii świeckich, tanatokosmetologami, przedsiębiorcami pogrzebowymi, balsamistami, pracownikami firm sprzątających po zgonach, towarzyszką w żałobie, instagramową Panią z Domu Pogrzebowego, lekarką pracującą dla hospicjów domowych, psycholożką zdrowia i doulą umierania. Prawdopodobnie nie wszystkie profesje brzmią znajomo, a to dlatego, że są w naszym kraju dopiero na etapie raczkowania. Tym większą ciekawość wzbudzą zapewne w „funeralnych laikach”.
Jeśli chodzi o podtytuł, czyli owe „tajemnice branży pogrzebowej” to najbardziej zapadło mi w pamięci to, że zostanie przedsiębiorcą pogrzebowym jest banalnie proste i nie wymaga żadnych nakładów czasowych, czy pieniężnych, nie licząc dostępu do Internetu. Ma to też drugą stronę medalu – skoro tak łatwo można zdobyć ten zawód, to czy nie prowadzi to w prostej linii do nadużyć, szczególnie, gdy klientami będą głównie osoby przytłoczone silnymi emocjami? Niestety, tak też bywa.
Jeśli mam być szczera, to po oprawie wizualnej i nieco szyderczym tytule spodziewałam się łatwiejszej w odbiorze książki. Autorka, co prawda, wspomina w pewnym momencie o Caitlin Doughty, ale, nie licząc rozdziału o pogrzebowych zabobonach, raczej pozostaje na drugiej stronie stylistycznego spektrum. Muszę też przyznać, że po pewnym czasie w lekturę wkrada się usypiająca monotonia. Te same pytania, podobne odpowiedzi, nawet ubrane w niemalże takie same słowa. Może lepiej byłoby wybrać tylko te fragmenty, w których rozmówca wyraża poglądy skrajnie różne od prezentowanych wcześniej, bo ta powtarzalność odbiera niestety sporo przyjemności z czytania.
Niemniej, w gatunku literatury faktu, „Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz…” zasługuje na pochwałę, chociażby przez sam fakt podejmowania kwestii spychanych na święte nigdy. Ich oswojenie pomoże zarówno żywym, umierającym i zmarłym.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz. Tajemnice branży pogrzebowej”, Małgorzata Węglarz, Wydawnictwo MUZA, Warszawa, 2021 r.