Wywiad z Weroniką Tomalą

Wywiad z Weroniką Tomalą, autorką powieści "Cztery liście koniczyny".
Właśnie wydała "Cztery liście koniczyny" i pracuje już nad kolejną powieścią. Czy lubi Trójmiasto? Dlaczego bohaterka jej najnowszej książki to pielęgniarka i za co kochają ją czytelniczki? O tym przeczytacie w wywiadzie z Weroniką Tomalą.

dlaLejdis.pl: Całkiem niedawno zachwycałam się Pani książką „NIEprzegrany zakład”, a tu już kolejna fascynująca historia. O czym są „Cztery liście koniczyny”? O miłości? O silnej kobiecie? A może o poszukiwaniu szczęścia?

Weronika Tomala: Moja najnowsza, wydana powieść to faktycznie historia przede wszystkim o miłości, o nieprzewidywalności życia, w którym przecież musimy być gotowi zarówno na wzloty, jak i upadki. To także powieść o sile kobiecego charakteru, bo choć główna bohaterka to na pozór cicha i skromna dziewczyna, to jednak ostatecznie staje się podporą dla pewnego nieznajomego. Prawdziwa moc nie objawia się przecież przez to, co fizyczne i widziane gołym okiem, ale poprzez to, co mamy w naszym wnętrzu. A kobiety muszą mieć czasami tej siły naprawdę dużo, by przetrwać w nie zawsze przychylnym dla nich świecie. Czy to powieść o poszukiwaniu szczęścia? Może niekoniecznie. Bo prawdziwe szczęście przychodzi samo, kiedy pojawia się odpowiedni czas.

dlaLejdis.pl: Ciekawi mnie, czy zawód, jaki wykonuje główna bohaterka, która pracuje jako pielęgniarka, to przypadek czy może celowe nawiązanie do covidowej rzeczywistości?

Weronika Tomala: Ta kwestia to akurat czysty przypadek i zbieg okoliczności. Dlaczego? Ponieważ rozpoczynałam pisanie tej powieści w momencie, kiedy o covidzie jeszcze nikt z nas nie miał bladego pojęcia. Mało kto wie, że „Cztery liście koniczyny” powstała przed „NIEprzegranym zakładem”, jednakże konieczność wprowadzenia poprawek w fabule sprawiła, że ta premiera musiała ustąpić miejsca innej. Gdybym tworzyła tą powieść teraz, być może Judyta pracowała by w szpitalu „tymczasowym”, a nie na oddziale onkologicznym :) (żart). Miejsce pracy głównej bohaterki ostatecznie wiąże się z całą fabułą, dlatego nie mogłoby być inne. Może jednak w tym momencie zakończę ów wątek, by nie zdradzić zbyt wiele.

dlaLejdis.pl: W Pani książkach jest sporo przemyśleń czy zdań, które można sobie zapisać jako złote myśli (oczywiście, do zastosowania w życiu). To jeden z Pani znaków rozpoznawczych. Skąd je Pani czerpie? A może to Pani własne przemyślenia, które Pani umieszcza jako swoiste przesłanie do czytelniczek?

Weronika Tomala: Kiedy zasiadam o pisania powieści, staram się wczuwać w emocje przeżywane przez bohaterów. To wbrew pozorom potrafi być nieco wyczerpujące psychicznie, ale czegóż się nie robi dla książek. W wyniku tych wszystkich przeżyć niejednokrotnie nachodzą mnie pewne refleksje, choć powiedziałabym, że są one raczej spontaniczne. To, co czuję, wklepuję w klawiaturę komputera (choć lepiej brzmiałoby, „przelewam na papier”). Sentencje pojawiające się w powieściach to zatem moje własne sugestie. Często tego nawet nie zauważam. Potem dziwię się, widząc grafiki przygotowane przez blogerów, że to ja napisałam coś takiego. Naprawdę. Pisanie to proces, który w ogóle dzieje się tak jakby poza mną. Nie zawsze potrafię wytłumaczyć, skąd się to wszystko bierze.

dlaLejdis.pl: W jednej z recenzji przeczytałam o Pani: „Książki autorki lubię za jej realizm, konkretność, a także ogrom serwowanych emocji”. Taki był Pani jako pisarki plan: pisać o ludziach i dla ludzi?

Weronika Tomala: Dokładnie tak. Blisko mi do ludzi i zawsze chciałam, żeby moje książki nie były jakoś szczególnie odrealnione. Żeby były o tym, co wokół nas. Tak, by każdy mógł w tych powieściach znaleźć kawałek siebie. Oczywiście czasami można napotkać na ich kartach jakieś zbiegi okoliczności czy zwroty akcji, bo przecież zależy mi na tym, by książka była ciekawa, niemniej jednak nie nadawałabym się do tworzenia przykładowo romansów mafijnych, bo daleko mi do tego świata i nie potrafiłabym go jakoś szczególnie wiarygodnie odtworzyć. Przynajmniej na tym etapie. Cieszę się, kiedy ludzie mówią mi albo piszą, że przeżywali całą akcję wraz z bohaterami tak, jakby to wszystko miało miejsce naprawdę. To dla mnie dowód na to, że osiągnęłam swój cel.

dlaLejdis.pl: Nie unika Pani tematów nieoczywistych, stawiając pytania, czy miłość jest możliwa, przy czym wybiera Pani np. Polaka o arabskich korzeniach, bogatego biznesmena i ledwie wiążącą koniec z końcem samotną matkę czy tak ja teraz pielęgniarkę i mieszkańca lasu. Związki dość wymagające emocjonalnie.

Weronika Tomala: Piszę o miłości, bo to zjawisko jakże powszechne, a zarazem wciąż budzące największe emocje. Każdy z nas chce być przecież kochanym i kochać. Gdybym jednak w to wszystko zaangażowała bohaterów zwyczajnych, chyba nie byłoby tak ciekawie. Lubię, kiedy postaci muszą się docierać, kiedy na ich drodze pojawiają się rozliczne bariery, przeszkody. U mnie nie znajdziecie dwóch podobnych postaci pierwszoplanowych, które już na pierwszych stronach wskakują sobie do łóżka. Musi być ciężko, bo przecież prawdziwe szczęście rodzi się w bólu. O tym piszę i to wtedy czuję się najbardziej spełniona. Udowadniam innym i sobie także, że nie ma rzeczy niemożliwych i że zawsze warto walczyć o swoje uczucia. Jeśli tym sposobem uda mi się zmotywować do boju o miłość chociaż jedną osobę, będę absolutnie szczęśliwa.

dlaLejdis.pl: Pani książki osadzone są w realiach Trójmiasta. Przypadek? A może świadomy wybór?

Weronika Tomala: Nie wszystkie moje książki osadzone są w realiach Trójmiasta, ale większość tak i to jest słuszne spostrzeżenie, które samej mnie skłoniło do zastanowienia się dlaczego tak jest. Ale wiem z czego to wynika. Jak już wspomniałam, tworzę powieści, które powinny być (przynajmniej z założenia) bliskie Polskim czytelniczkom. Nie chcę więc przenosić głównej akcji powieści gdzieś daleko poza granice kraju. A że kocham morze, dlatego też mój wybór miejsca rozegrania historii pada często na północ naszego kraju. Choć przyznam ze wstydem, że Bałtyk widziałam na oczy tylko raz w życiu!

dlaLejdis.pl: Czy zatem pokazuje Pani swoim czytelniczkom własne ulubione miejsca, czy może zatrzymuje je Pani dla siebie, sięgając po miejsca, które znają „wszyscy”: miejscowi i turyści?

Weronika Tomala: Jak już wspomniałam, Trójmiasto miałam okazję odwiedzić w życiu tylko raz (w dodatku bez Gdyni), toteż w tym wypadku wybieram miejsca raczej popularne, choć momentami także bliżej niesprecyzowane. Jakaś plaża, las… i tak dalej. Ostatnio zauważyłam jednak, że w wielu moich powieściach pojawiają się Włochy. Nie jako główne miejsce rozegranej akcji, ale jako dodatek. To jest moje miejsce na ziemi, mój raj i dlatego też po części umieszczam go w kolejnych historiach. Chcę się tą moją włoską miłością podzielić, choć nie zagłębiam się w te wciąż mało popularne zakątki, odkryte zupełnie przypadkiem, żeby zachować je dla siebie. Bywają takie wspomnienia, które powinny pozostać tylko w naszych sercach, by nie odbierać im aury wyjątkowości i tajemnicy. I tak, jak kiedyś Włochy w moich książkach były przypadkiem, który przyszedł mi na myśl w trakcie pisania, kolejna powieść to już zupełnie inna bajka. Ale o tym odpowiem nawiązując do następnego pytania.

dlaLejdis.pl: Gdzie zatem zabierze Pani czytelniczki w przyszłości, bo zakładam, że pracuje Pani nad kolejną historią, od której trudno się będzie oderwać?

Weronika Tomala: Kolejna historia jest już na etapie redagowania. Czeka na drugą połowę roku, by dumnie zaprezentować się Czytelnikom. Tym razem zabiorę wszystkich do Krakowa i do… Włoch! Ale zaskoczenie, prawda? :) Konkretnie do Florencji. To jest najcudowniejsze miasto na świecie. By odświeżyć sobie w głowie opisywane przeze mnie w omawianej powieści tło i dopracować szczegóły, w zeszłe wakacje (niesprzyjające wyjazdom – 6. miesiąc ciąży, covid) pojechałam do Włoch, przeszłam florenckie uliczki, galerie, a ze względu na pandemię było o wiele puściej, niż zazwyczaj, co zdecydowanie sprzyjało zwiedzaniu. Mam nadzieję, że uda mi się oddać w książce taki klimat, jaki chciałam osiągnąć. Znowu będzie o miłości, tym razem polsko-włoskiej.

Serdecznie dziękuję za wszystkie zadane pytania i mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na nie tak, by choć trochę zainteresować. Pozdrawiam.
Weronika Tomala

Rozmawiała:
Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat