Wywiad z Anną Potyrą

Wywiad z pisarką Anną Potyrą/
Tajemnicza autorka książek dla dzieci o magicznych wróżkach, a także przezabawnej powieści o facetach z punktu widzenia kobiety…

Porozmawiamy m.in. o sztuce tworzenia, zarządzaniu i komedii małżeńskiej.

SKD: Przygotowując się do wywiadu z Panią oczywiście przepuściłam szturm na wyszukiwarkę Google w poszukiwaniu informacji do rozmowy i jakie było moje zdziwienie, że nic nie znalazłam. Dlatego zacznę niestandardowo - jak zdefiniuje Pani swoją osobę?  Czy może Pani uchylić rąbka aury tajemniczości, która Panią otacza?
AP: Każdy z nas pełni tak wiele ról społecznych, że naprawdę można definiować się na różne sposoby. Ja chyba przede wszystkim jestem mamą. Kilka lat temu przeprowadziliśmy się z mężem pod Warszawę, a jedyne, co nas odróżnia od tysięcy polskich rodzin, jest to, że w naszym ogródku zamiast szopy na narzędzia jest stajnia, w której mieszkają trzy konie.

SKD: A jak zaczęła się Pani pisarska przygoda? Czemu akurat literatura dziecięca? I skąd pomysł uderzenia w literaturę bardziej obyczajową?
AP: Moja pisarska przygoda wcale nie zaczęła się od literatury dziecięcej. Zaczęłam pisać przez przypadek i naprawdę nie wiązałam z tym żadnych ambicji. Wpadłam na pomysł, że w ramach prezentu urodzinowego dla męża napiszę krótkie opowiadanie, ot, taka zabawna historyjka na kilka stron, w której chciałam puścić do niego oko. Okazało się jednak, że tekst zaczął puchnąć w niekontrolowany sposób. Z pięciu stron zrobiło się 50, potem 100… Gdzieś po drodze zrozumiałam, że może faktycznie będzie z tego „prawdziwa” książka. Wiedziałam jednak, że opisanie wszystkich wątków, które miałam jeszcze w głowie zajmie mi dużo czasu, potem niekończące się miesiące oczekiwania i nadziei, czy jakieś wydawnictwo zainteresuje się tym teksem i podejmie ryzyko współpracy z anonimowym debiutantem. Ponieważ jestem bardzo niecierpliwa, postanowiłam w międzyczasie napisać w kilka dni kompletny krótki tekst, który będę mogła od razu wysłać i zobaczyć, czy coś się będzie działo. Napisałam więc historyjkę o Zuzi, która była odpowiedzią na jedno proste pytanie: co spodoba się moim dzieciom? Zdaję sobie sprawę z tego, że miałam dużo szczęścia, ponieważ wydawnictwo Skrzat skontaktowało się ze mną w ciągu zaledwie kilku godzin. Zostałam poproszona o napisanie kontynuacji przygód Zuzi i tak się wszystko zaczęło.

SKD: Dla kogo łatwiej się pisze - dla dorosłych czy dla dzieci?
AP: Chyba mimo wszystko dla dorosłych. Dzieci są bardzo wymagającym odbiorcą, którego bardzo łatwo jest znudzić. Nie jest łatwo wejść w ich sposób pojmowania świata. Trzeba pisać jasno i zrozumiale, ale nie infantylnie. Zawsze staram się dopilnować, żeby  w każdym tekście pojawiły się jakieś zabawne wątki i postacie. To od razu podnosi walory książeczki w oczach małych czytelników.

SKD: Co stanowi największe wyzwanie podczas pisania?
AP: Ubrać myśli w słowa. Zawsze wiem, co chcę napisać. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym zawisła nad komputerem z pustką w głowie i pytaniem: co dalej? Ale złapać te myśli, które uciekają jak mydło w kąpieli, jest dla mnie nieodmiennie dużym wyzwaniem. To jest trochę tak jak z sesją egzaminacyjną: najbliższa jest najgorsza. Podobnie jest z rozdziałami do napisania.

SKD: Jak wygląda u Pana proces tworzenia? Czy pisanie to Pana główna "praca"? Czy też traktuje Pan to bardziej jak hobby a nie sposób zarobkowania?
Kiedyś uczyłam angielskiego, jednak już od kilku lat się tym nie zajmuję. Duża rodzina (zwłaszcza taka z psami i końmi) jest jak malutkie przedsiębiorstwo - a ja nim zarządzam ;-) i nie narzekam na brak zajęć. W wolnych chwilach, kiedy w domu panuje jako taka cisza i spokój, siadam i piszę. Chyba, że nie mam na to siły. Wtedy siadam i czytam.

SKD: Jak wygląda Pani „dzień z życia pisarza”? Czy ma Pani jakiś swój rytuał czy schemat działania?
Nie czekam na inspiracje, które na mnie spłyną… Nie ma lekko, trzeba swoje odsiedzieć z laptopem na kolanach. Pisanie jest dla mnie trudnym zadaniem, które wymaga ogromnego skupienia. Ostatnio zaczęłam pisać z wielkimi słuchawkami na uszach, które odcinają mnie  od prawie nieprzerwanego gwaru, jaki panuje w naszym domu.

SKD: Czy czyta Pani opinie na temat swoich książek? Bo nie ukrywam, że Pani książka "Facet kontra kłopoty" rozbawiła mnie do łez, jak również moich rodziców i męża. Czy czerpała Pani inspiracje z własnego życia?
Czytam. Zawsze, kiedy ktoś napisze jakieś dobre słowo, robi mi się miło. Chciałabym, żeby ta książka dostarczyła czytelnikowi odrobinę wytchnienia i niezobowiązującego relaksu. Jeśli uda mi się kogoś rozbawić - super, cieszę się jeszcze bardziej. Tak naprawdę pisanie komedii jest bardzo ryzykowne, bo coś co ma być śmieszne, a nie jest, jest żenujące. Oddziela to bardzo cienka linia. Mam nadzieję, że udało mi się pozostać w bezpiecznej granicy wywoływania uśmiechu.

SKD: Zdecydowanie udało się Pani wywołać pozytywną salwę śmiechu u mnie i członków mojej rodziny, chętnie przeczytałabym kontynuację. Zatem jakie plany na przyszłość?
Jak tylko uporam się z dość dużym projektem, nad którym aktualnie pracuję, zacznę pisać historię pewnej pięknej przyjaźni, przeznaczonej dla dzieci w wieku ok 9-12 lat. Za każdym razem, kiedy myślę o zakończeniu tej opowieści, przechodzą mnie ciarki ze wzruszenia. Mam tylko nadzieję, że kiedy zacznę przelewać ją na papier, znajdę odpowiednie słowa.

SKD: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia ubrania uczuć w słowa.

Rozmawiała
Sandra Kortas-Dorsz
(sandra.kortas@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat