Wywiad z Basią Józefiak

Wywiad z Basią Józefiak - personal shopperką.
Basia Józefiak to kobieta z fantazją, głową pełną pomysłów, stylistyczna wróżka, która za dotknięciem koloru, pociągnięciem kurtyny przymierzalni zamieni cię w księżniczkę lub księcia.

Basia Józefiak to nie tylko zwykły personal shopper czy twórca wizerunku to kreatorka stylu, wizjonerka, która ubiera osobowość swojego klienta.

SK: Dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę, mimo iż Twój terminarz rozgrzany jest do czerwoności, gdyż pełnia sezonu przed Tobą - idzie wiosna, szafy pękają od chybionych szaleństw wyprzedażowych, powoli zrzucamy zimowe okrycia, sił witalnych przybywa, chcemy ładnie wyglądać. Ponadto często nie mamy pomysłu na nasz "wiosenny" styl i nie do końca wiemy co do nas pasuje, a ceny wyszukanych stylizacji proponowanych przez gazety czy też projektantów nas przerażają. I gdzie w całym tym modowo-ciuchowym zamieszaniu jest Twoja rola? Na czym polega praca stylistki mody?
BJ: To prawda, trochę jestem zabiegana, ale z przyjemnością znalazłam dla Ciebie czas. Określenie stylista jeszcze kilka lat temu miało wydźwięk egzotyczny, często kojarzono go z celebrytami, gwiazdami, jak i politykami, a wyobrażenia o pracy w świecie mody kreował film "Diabeł ubiera się u Prady". Obecnie praca stylisty powszechnieje, uwalnia się od blichtru i niedostępności, a otwiera na potrzebę każdej osoby, niekoniecznie gwiazdy. Teraz stylista najczęściej pojawia się w momencie, gdy otwierają się drzwi szafy i pada stwierdzenie "Ale ja się przecież nie mam w co ubrać." I niestety najczęściej jest to prawda. Mamy za dużo rzeczy, które nie pasują do siebie, do naszej codzienności, które są za małe/duże czy też zniszczone. Dlatego pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie potrzeby posiadania wiedzy na temat robienia zakupów, tak by były one jak najbardziej owocne oraz podjęcie decyzji o potrzebie zatrudnieniu stylisty, który doradzi i pozwoli na stworzenie spójnego wizerunku. W pracy posiłkuję się kwestionariuszem, który klient uzupełnia przed spotkaniem, a który dla mnie stanowi źródło wiedzy o jego potrzebach i zwyczajach. Jest punktem wyjścia do dalszego etapu jakim jest przegląd szafy i pozbycie się z niej "potworów". Wyrzucamy rzeczy zniszczone (one nawet do chodzenia po domu się nie nadają), rzeczy niedobrane rozmiarowo chowamy w inne miejsce w naszej garderobie, gdzie mogą poczekać na lepsze czasy, a te których nie założyliśmy przez dłuższy czas, odkładamy na kupkę sprzedam/oddam. Sprawdzam całą zawartość szafy pod kątem dopasowania do sylwetki, osobowości, typu kolorystycznego oraz komunikatu, jaki klient chce wysyłać otoczeniu. Następnie wybieramy się na zakupy, które w zależności od potrzeb mogą trwać 2-5 godzin, sklepy przeważnie wybieram ja, choć zawsze jestem otwarta na propozycje klientów. Staram się dobrać ciuchy tak by mogły stworzyć "garderobę kapsułową".

SK: Co to jest garderoba kapsułowa?
BJ: Garderoba kapsułowa to koncepcja oparta na zbiorze ubrań, które łączone ze sobą dają ogromne możliwości tworzenia różnych zestawów na wszelkie okazje. Mając na przykład jedynie 27 elementów, na które składają się spódnice, spodnie, bluzki, kurtki, swetry, dodatki takie jak buty, torebki i biżuteria można stworzyć aż 24 zestawy, czyli generalnie potrzebną garderobę na cały miesiąc. Ubrania można ze sobą miksować i generalnie po miesiącu powtórzyć sekwencję. Takie zaprojektowanie garderoby pozwoli ci ubrać się w 5-10 minut. W ciągu paru dni po spotkaniu wysyłam klientowi indywidualne kompendium wiedzy na temat jego garderoby i nowo powstałe zestawienia ubrań. Ponadto zawsze na koniec spotkania przygotowuje listę rzeczy, które mogą w przyszłości uzupełnić garderobę.

SK: I tutaj myślę, musi pojawić się pytanie: "Ile owa przyjemność przemiany w łabędzia będzie kosztować?"
BJ: Często kosztuje to równowartość ciuchów z metkami, nigdy nie noszonych lub założonych tylko raz, które znajdują się w twojej szafie. Często nie ma wymiernej ceny w stosunku do wiedzy, którą posiądziesz i w której pomogą ci moje materiały na temat twojej przyszłej garderoby idealnie skrojone pod ciebie i twoje potrzeby, co może przynieść ogromne oszczędności, bo nie wydasz pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, przez co zakupy będą przyjemniejsze i mniej czasochłonne. Przechodząc do liczb podstawowa usługa przeglądu szafy czy wspólnych zakupów to koszt 600 zł, a jeśli klient decyduje się obie usługi w pakiecie to jest to koszt 1000 zł. Ponadto klient przed zakupami określa jakim budżetem dysponuje i pod to dopasowuje wybór sklepów. Budżety bywają bardzo różne, ale zaczynają się mniej więcej od 1200-2000zł.

SK: Nie ukrywam że, gdy weszłam na stronę Twojej firmy "Twoja PeSa" byłam zaskoczona rozpiętością oferty, jaką oferujesz - wspólne zakupy, remanent w szafie, stylizacje do sesji, szkolenia i dużo więcej. Sama wszystko organizujesz? Masz jakąś pomoc, która wspomaga Twoje działania? Co sprawia Ci największą radość?
BJ: Nie mam jeszcze asystentki, choć nie ukrywam, że w najbliższej przyszłości będę potrzebować drugiej pary rąk do ogarnięcia spraw administracyjnych. W kwestiach informatycznych i księgowych posiłkuję się firmami zewnętrznymi, bo to byłoby już ponad moje siły. Odpowiadając na pytanie, co sprawia mi największą radość, mam kłopot z określeniem tego jednoznacznie. Lubię prowadzić szkolenia z dress code'u dla firm, podczas których pokazując przykłady uświadamiam znaczenie wizerunku od ogółu do szczegółu. Spore zdziwienie wywołuję pokazując np. brodę u mężczyzny rosnącą naturalnie oraz taką, która jest odpowiednio przystrzyżona oraz zadbana. Dzięki tym subtelnym zmianom twarz wygląda całkiem inaczej, co w wizerunku szczególnie biznesowym ma niebagatelne znaczenie. Uwielbiam prowadzić autorskie warsztaty. Zwykle grupa liczy maksymalnie 10 kobiet. W takim kameralnym gronie tworzy się niesamowita energia i każda z pań ma szansę na podzielenie się swoimi wrażeniami. Z kolei najbardziej wdzięcznym zadaniem jest indywidualne spotkanie z klientem, bo widzę jego metamorfozę i ogromną z niej radość. W takim momencie uczucie zadowolenia jest bezcenne. Ostatnio miałam też przyjemność brać udział w wydarzeniu "Najpiękniejsza Panna Młoda", do którego przygotowywałam wszystkie stylizacje. To był totalnie inny świat - pokaz mody, w tym przypadku ślubnej, to ogromna machina, w której trzeba zadbać o mnóstwo szczegółów, a wszystko dzieje się też pod dużą presją czasu. Podwyższa to poziom adrenaliny, ale jest to niezwykle fascynująca praca. Oprócz tego jestem gadułą, więc wizyty w radiu czy telewizji, gdzie mogę podzielić się swoją wiedzą na temat wizerunku, są dla mnie również ogromną przyjemnością.

SK: Ponadto stworzyłaś autorską metodę 7 kroków do zmiany wizerunku. Na czym ona polega?
BJ: Jak sama nazwa wskazuje składa się na nią 7 kroków. Jest to próba znalezienia własnego stylu, za pomocą którego będziemy wysyłać odpowiedni komunikat do otoczenia. Pierwszym krokiem jest odpowiedzenie sobie na pytanie „Jak chcę być widziana”, co należy rozumieć jako cechy osobowości, które mają być widoczne, zanim zdążymy się odezwać. Drugim krokiem jest poznanie odpowiednich fasonów i kolorów, które zgodnie z zasadami najlepiej do nas pasują. Fasony określam na podstawie proporcji sylwetki, a kolory dobieram wg 12 typów kolorystycznych. Jednakże trzeba mieć na uwadze, że krok 2 kryje w sobie mnóstwo definicji, których nie należy traktować zbyt dosłownie i tu pojawia się krok 3, czyli kompromis pomiędzy definicjami a komunikatem określonym w punkcie 1. Często na warsztatach przytaczam historię pewnej pani menadżer, która zarządzała ponad 50-cioma osobami, lecz podwładni często nie traktowali jej poważnie ze względu na bardzo młody wygląd. Zgodnie z definicją, była jasnym latem, a to oznaczało wybór jasnych, pastelowych i chłodnych kolorów. Uznałyśmy, że ich zastosowanie nie będzie odpowiednie dla wzmocnienia jej autorytetu. Nie chciałyśmy jej postarzać, a jedynie dostosować wizerunek do wieku, zatem złamałyśmy zasady analizy kolorystycznej, by osiągnąć określony komunikat. Krok 4 nazywam poszukiwaniem wyróżnika - elementu, który sprawi, że ludzie będą go z nami kojarzyć. Moim wyróżnikiem na przykład jest duża, oryginalna biżuteria, zarówno naszyjniki, bransoletki, jak i kolczyki. Uwielbiam tego typu dodatki. Z kolei wyróżnikiem naszej pani Premier są broszki, Magdy Gessler burza blond loków i szpilki. Znalezienie wyróżnika jest istotne, gdy chcemy żeby nasz styl był niepowtarzalny. W krokach 5 i 6 porządkujemy garderobę i uzupełniany ją w trakcie zakupów. W ostatnim kroku oswajamy się z myślą, że zmiana wizerunku to proces, który może wymagać czasu, więc warto go sobie dać.

SK: Z czym najczęściej kobiety/mężczyźni mają problem, jeżeli chodzi o dobranie garderoby? Jakie są nasze najcięższe "grzechy"?
BJ: Chyba najczęściej spotykam się ze źle dobranym rozmiarem, w przypadku kobiet są to przeważnie za ciasne ubrania, z kolei u mężczyzn tendencja jest odwrotna - ciuchy są za duże. Chcą, by było przede wszystkim wygodnie i nic nie krępowało ruchów, jednak zbyt duże rozmiary nie wyglądają dobrze. Ponadto długość poszczególnych części garderoby - za długie nogawki. I zarówno w przypadku kobiet i mężczyzn częstym błędem i chyba najbardziej podstawowym jest ilość posiadanych ubrań, która jest zdecydowanie za duża.

SK: A kim są głównie Twoi klienci? Kto najczęściej decyduje się na pomoc osobistej stylistki?
BJ: Zwykle są to kobiety po 30 roku życia, ale i mężczyźni pojawiają się coraz częściej. Co ciekawe moje usługi, choć panowie jeszcze nie są tego świadomi, są dla nich idealnie skrojone, bo rzadko który lubi chodzić godzinami po sklepach, gdy musi kupić coś nowego, a ja załatwiam za niego tę kwestię sprawnie i na długi czas. Proszona jestem o pomoc w stworzeniu strojów biznesowych, ale też tych na co dzień, np. świeżo upieczone mamy proszą o pomoc w skompletowaniu wygodnej, ale i modnej garderoby, która pozwoli im się poczuć kobieco i nie będzie krępowała ruchów przy opiece nad maluszkiem. Zatem jak widać, różnorodność klientów i ich potrzeb jest ogromna.

SK: Klientów masz różnych. Zatem czy każdy dzień w pracy jest inny? Czy w ogóle w tej branży istnieje coś takiego jak "typowy" dzień w pracy?
BJ: Absolutnie nie istnieje. Jedynym stałym elementem jest moja pobudka o 6 rano. Nie lubię wstawać tak wcześnie, ale nie da się inaczej, żeby wykonać plan dnia. Mój dzień pracy zależy od umówionych spotkań oraz organizacji najbliższych projektów. Dzisiaj, gdy rozmawiamy, mam dzień, w którym zajmuje się różnymi sprawami „stacjonarnie”. Pracuję w domu, wskakuję w dres i siedzę cały dzień przed komputerem - odpowiadam na maile i wiadomości, piszę artykuły, które ktoś mi zlecił, bądź posty na mój blog, planuję wpisy na moje kanały w social media. Z kolei jutro od rana do późnego popołudnia mam spotkania z potencjalnymi klientami lub w sprawie nadchodzących projektów. Inne dni to na przykład zakupy z klientką, sesje zdjęciowe, warsztaty czy prelekcje. Mój weekend jest ruchomy i przeważnie nie wypada w sobotę i niedzielę. Wolny zawód wymaga dobrej organizacji dnia, choć często jest to płynne i uzależnione od potrzeb moich klientów. Jednak staram się chociaż jeden dzień w tygodniu przeznaczyć tylko dla siebie i moich bliskich.

SK: Ale wiem, że kiedyś cieszyłaś się pracą od poniedziałku do piątku i stałą pensją, gdyż pracowałaś jako urzędniczka. Dlaczego zamieniłaś "ciepłą posadę" na całkiem dużą dozę niepewności i dreszczy związaną z założeniem własnej działalności? Jak zareagowała rodzina i przyjaciele?
BJ: Nie ukrywam, że nie była to łatwa decyzja, choć dziś śmieję się, że uciekłam z korporacji i to tej najgorszego gatunku. Gdy człowiek jest otoczony ludźmi na etatach, naturalnym następstwem jest wybór pracy, która zapewnia stabilizację. Od 13 roku życia dorabiałam na własne wydatki, chodziłam jednocześnie do szkoły muzycznej, więc od zawsze miałam mnóstwo obowiązków, które niejako sama sobie narzucałam. Później wybrałam jako kierunek studiów "Zarządzanie i marketing", jednocześnie zajmując się w wolnym czasie moimi pasjami czyli muzyką i modą. W pewnym momencie dotarło do mnie, że nie chcę dłużej pracować w urzędzie i krok po kroku zaczęłam tworzyć swoją działalność, po powrocie z pracy siadałam do komputera i spędzałam kolejne godziny rozwijając to co dziś jest biznesem. Mój partner, choć na początku nie do końca świadomy na czym polega personal shopping, dość szybko uznał to za bardzo dobry pomysł. Zdania reszty rodziny i znajomych były już trochę podzielone, z jednej strony podziw, że mam odwagę robić to co kocham, z drugiej obawa o moją przyszłość, strach, że te zmiany przyniosą mi tylko rozczarowanie i nerwy. Ale ogromna potrzeba realizacji moich marzeń była silniejsza.

SK: I tak zaczęła się Twoja przygoda z kreacją wizerunku i stylizacją?
BJ: I tak i nie. Nie będę opowiadać, że od zawsze interesowałam się modą. Owszem lubiłam się dobrze ubrać, choć jak spoglądam na niektóre swoje dawne zdjęcia, myślę, że pojęcie dobrze być ubranym jest bardzo względne, ale to co mnie popchnęło w stronę stylizacji to boom na blogi o modzie, który w tamtym czasie panował. Natknęłam się na blog Harel - o modzie subiektywnie, który do dziś jest jednym z moich ulubionych. Blog mnie mocno zafascynował - był dokładnie tym, czego szukałam - nie tylko zdjęcia, ale głównie tekst na temat mody. Sama zapragnęłam założyć taki blog. Zaczęłam pisać, poznawać ludzi i przyglądać się całemu środowisku z bliska. Kieruję się w życiu jedną zasadą - próbuję różnych rzeczy, by kiedyś nie żałować, że nie spróbowałam. Dlatego też i w tym przypadku nie mogłam nie spróbować. Krok po kroku zaczęłam się w tym kierunku szkolić: u Małgorzaty Kusper, Szkołach Artystycznych Projektowania Ubioru, ViaModzie Szkole Wyższej w Warszawie czy w Fashion Project.

SK: Zatem jaki jest Twój największy sukces do tej pory? Jakie plany na przyszłość?
BJ: Za największy sukces uważam wyłamanie się z otaczającej mnie mentalności - stała pensja, stałe godziny pracy, pewna umowa. Uwierzyłam w siebie oraz w swój pomysł i jestem bardzo szczęśliwa, tak po prostu, że jak na razie wszystko się udaje, że moja siła nie słabnie i już nie boję się rozczarowań. Ponadto każdy zadowolony klient to sukces. Ale wciąż nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem kobietą sukcesu, bo to będzie początek końca - ciągle potrzebuję pracować nad tym co mam, nie mogę pozwolić sobie, żeby usiąść i głaskać się po głowie, że już jestem taka super. W związku z tym, w wakacje wybieram się na szkolenie do Londynu, do jednej z najlepszych na świecie uczelni artystycznych, by dalej doskonalić swój warsztat. Dodatkowo przygotowuję się do rozpoczęcia warsztatów wizerunkowych dla kobiet w biznesie. Sama jestem ciekawa co przyszłość przyniesie, bo planów mam mnóstwo.

SK: I na koniec wykorzystując Twoją uprzejmość, czy zechciałabyś udzielić jakiś rad dla czytelniczek portalu dlaLejdis.pl w zakresie mody?
BJ: Może moja rada zabrzmi trochę patetycznie, ale przede wszystkim chciałabym, żeby kobiety bardziej uwierzyły w siebie i miały więcej odwagi dostrzegać w sobie piękno, niekoniecznie tylko to zewnętrzne, ale to którym na co dzień emanują. Porzuciły myślenie "nie wypada". Wiek ani sylwetka nie powinny nas ograniczać w tym, co lubimy. Kobiety mają zdecydowanie więcej zalet niż wad, zatem drogie Panie, więcej odwagi, wiary i czasu dla siebie, by móc zadbać o siebie i swoje samopoczucie.

SK: Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
BJ: Ja również serdecznie dziękuję.

Rozmawiała
Sandra Kortas-Dorsz
(sandra.kortas@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały zewnętrzne




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat