Wywiad z Ewą Żarską - autorką książki „Łowca. Sprawa Trynkiewicza”

"Łowca. Sprawa Trynkiewicza" Ewa Żarska - wywiad z autorką.
Ewa Żarska jest dziennikarką zajmującą się reportażem, w tym dziennikarstwem śledczym. Pracuje dla telewizji Polsat i Polsat News. Pracowała, także w TVN oraz w TV Biznes.

Była, również korespondentką telewizji Polsat News w Londynie. Za reportaż „Mała prosiła, żeby jej nie zabijać” otrzymała nagrodę w plebiscycie Media Tory.

Żaden dziennikarz nie przedstawił do tej pory tak dogłębnie i rzeczowo sprawy Mariusza Trynkiewicza, jak ona w książce „Łowca. Sprawa Trynkiewicza”. Pani Ewa zgodziła się udzielić portalowi dlaLejdis.pl wywiadu, w którym opowie między innymi o „sprawie Trynkiewicza”.

Co skłoniło Panią do napisania książki o Mariuszu Trynkiewiczu?
Od bardzo dawna myślałam, żeby zająć się tym tematem. Pochodzę z Piotrkowa, a zamordowani chłopcy byli moimi rówieśnikami. Doskonale pamiętam psychozę, która w mieście panowała. Przez lata narosło wokół tej historii wiele legend. Pomyślałam, że dobrze by ją było w końcu opowiedzieć od początku do końca, tak żeby mieszkańcy Piotrkowa, bo w pierwszym pomyśle ta historia miała być adresowana głównie do nich, sobie tę zbrodnię uporządkowali. Myślałam najpierw nad reportażem telewizyjnym, ale w końcu pochyliłam się nad książką, no i jest.

Ile czasu zajęło Pani zbieranie materiałów do reportażu?
Reportaż pisałam w sumie półtora roku. W tym czasie szukałam świadków, weryfikowałam zdarzenia, analizowałam dokumenty. To było bardzo pracochłonne. Nie myślałam, że pisanie jest tak trudne i wymaga tyle czasu i konsekwencji. W moim przypadku było to o tyle utrudnione, że na co dzień pracuję w telewizji, i to jest moja prawdziwa pasja i głównie temu poświęcam swój zawodowy czas. Przygotowanie materiałów do telewizji czy reportażu, również wymaga pracy „po godzinach” i przez to trochę mi tych godzin brakowało na pisanie. Ale nic nie mobilizuje tak, jak terminy w umowie, więc troszkę trzeba było wydłużyć dobę, żeby robić TV, pisać i jeszcze mieć kawałek życia prywatnego w tym wszystkim .

Czy pamięta Pani tamte wydarzenia z dzieciństwa, czy przypomniała je sobie Pani będąc dorosłą osobą na skutek nagłośnienia ich w mediach?
Doskonale pamiętam tamto lato 1988 r.,  wydarzenia i strach w mieście. Pamiętam też dziesiątki historii, które wtedy powtarzano na ulicy, w szkole, podczas spotkań prywatnych na przykład u rodziców, i które nie miały jak się okazywało nic wspólnego z faktami. Byłam już wtedy dużą dziewczyną.

Czy Trynkiewicz nie otrzymał zbyt łagodnej kary w porównaniu do zbrodni, jakiej się dopuścił i czy przebywając w ośrodku w Gostyninie nie ma za dobrych warunków?
Najpierw dostał karę śmierci, później wprowadzono amnestię. Takie wtedy było prawo. Trudno jest oceniać pisaną na kolanie ustawę o bestiach. Z jednej strony są oczekiwania społeczne, z drugiej litera prawa, którą należy respektować. Mnie poruszyło coś innego - to, że nigdy nikt się nie pochylił nad rodzinami tych chłopców, nigdy nikt sie nimi nie interesował. Oni stracili wszystko. Te rodziny nigdy po tej tragedii się nie podniosły. Albo się porozpadały, albo były samobójstwa, albo alkohol czy narkotyki. A Trynkiewicz pozornie „ułożył” sobie życie: ma żonę, maluje, pisze wiersze, decyduje o terapii i długo był w centrum zainteresowania…

Wiele osób zastanawia się, skąd wzięło się tyle zła u spokojnego nauczyciela z Piotrkowa Trybunalskiego. Jaki czynnik musi zadziałać w umyśle takiej osoby, że dokonuje tak makabrycznej zbrodni?
Na szczęście nie wiem co się dzieje w głowach psychopatów. Badania pokazują jednak, że często mają traumy z dzieciństwa, które przenoszą na dorosłe życie. W przypadku Trynkiewicza nie wiadomo, żeby coś złego się działo, gdy był chłopcem. Wręcz przeciwnie. Z dokumentów, wspomnień wynika, że był bardzo kochanym dzieckiem. W moim reportażu na te pytania próbują odpowiedzieć psychiatrzy, biegli sądowi.

Myśli Pani, że on sam zabijał czy ktoś mu pomagał?
To jest pytanie, które najbardziej mnie nurtuje. Jest zbyt wiele wątpliwości. Zbyt wiele faktów, które mogą wskazywać, że miał pomocnika albo pomocników.

Jak żyją mieszkańcy Piotrkowa Trybunalskiego trzydzieści lat po tragedii jaką zafundował im Trynkiewicz? Czy nadal budzi on tak wielkie emocje?
Premierę książki wydawnictwo Znak zorganizowało w Piotrkowie i przyszło bardzo dużo osób. Spora grupa stała na zewnątrz bo się nie zmieścili. To mi pokazało, że ta książka była potrzebna.

Dlaczego zaczęła Pani pisać? Czy powodem był fakt, ze historię Trynkiewicza najlepiej można było w ten sposób opowiedzieć, gwarantując jednocześnie, że za pośrednictwem książki dotrze ona do największej liczby odbiorców?
Książka to było kolejne zawodowe wyzwanie. Wydaje mi się, że całkiem nieźle ogarniam materiały telewizyjne i chciałam zobaczyć czy poradzę sobie z książką. Ocenę zostawiam czytelnikom.

Czy miała Pani tremę przed premierą książki?
Nie.

Jak powstał reportaż – „Mała prosiła, żeby jej nie zabijać”?
7 miesięcy szukania, grzebania, analizowania tysięcy stron pedofilskiej korespondencji, czyli 7 miesięcy ciężkiej, śledczej pracy. Ale ja lubię robić niektóre historie  "po coś”. Może to zabrzmi górnolotnie, ale często mam takie poczucie, że zawód dziennikarza to w jakimś momencie „misja”. I tak potraktowałam też reportaż.

Pokazał on, że jest Pani lepszym śledczym niż niejeden policjant. Pomogła Pani w znaczący sposób ująć groźnego pedofila, gwałciciela i mordercę. Czy przy tak doskonałym warsztacie dziennikarsko – śledczym możemy liczyć na to, że napisze Pani kiedyś powieść kryminalną?
Pisanie powieści zostawiam tym, którzy się na tym naprawdę znają, którzy mają opanowany doskonale warsztat. Pisanie wymaga potężnych umiejętności, wiedzy, no i warsztatu. Są lepsi ode mnie. Chciałbym za to nauczyć się pisania scenariuszy. Wydaje mi się to bardzo ciekawe.

Jest Pani bardzo odważna w swojej pracy. Co mogłoby wpłynąć na to, że powiedziałaby Pani dość i przestała pracować nad reportażem?
Gdyby moja praca był zagrożeniem na przykład dla bohaterów.

Pracowała Pani w radiu, teraz w telewizji i napisała książkę. Która z tych prac sprawia Pani najwięcej satysfakcji?
Zdecydowanie telewizja. Uwielbiam pracę z kamerą, z operatorami, na montażu z montażystami… Opowiadanie historii obrazem i dźwiękiem to jest to, co mnie wciąga od początku do końca.

Za co kocha Pani Łódź?
Za ludzi, że jeszcze są normalni i mają czas dla siebie. Że nie ma tu celebrytów i życia na pokaz. Za stare wyremontowane fabryki, za lofty - uwielbiam i za historie . I trochę za bałucki folklor. Coś w nim jest. Od niedawna mieszkam na pograniczu Bałut i śródmieścia, i na przykład siedzę sobie w domu, coś tam robię niezobowiązującego, balkon uchylony jak tylko się da, bo upał i nagle słyszę krzyk: "Zajebię Cię kurwo, już nie żyjesz !". Wychodzę na balkon, bo może on lub ona naprawdę za chwilę przestanie żyć i trzeba coś zrobić, patrzę a tam pan w krótkich spodenkach dobiega do drugiego, uderza go w twarz chyba mocno - z perspektywy szóstego piętra tak wyglądało – a ten uderzony ucieka. Starsza pani, która jest świadkiem tej sceny krzyczy: "Hallo ! Buta pan zgubił, buta!”.

Jest Pani bardziej Łodzianką czy Piotrkowianką?
Piotrków jest moim miastem, bo mam tam  rodzinę, chodziłam do przedszkola i szkół, więc  to miasto mnie ukształtowało, ale generalnie nie przywiązuje się do miejsc. Jest mi dobrze tam, gdzie mogę robić to, co lubię .

O jakim zawodzie marzyła Pani będąc dzieckiem?
Był taki serial „Karino”, który uwielbiałam  i zawsze chciałam być dżokejką. A później już wiedziałam,  że będę robić coś w okolicach dziennikarstwa. I na szczęście nie męczę swoim ciężarem biednych zwierząt tylko pracuję jako reporter. To jest strasznie fajna robota. I daje dużo satysfakcji.

Czy lubi Pani tatuaże?
Bardzo. I bardzo wciągają. Moje tak naprawdę zna raptem kilka osób. To też lubię. Gdy nie są dla wszystkich.

Jak  spędza Pani czas wolny?
Najlepiej z kimś z kim naprawdę lubię i mówić, i się mogę wygłupiać. Uwielbiam dobrą kawę, uwielbiam jeździć samochodem. Najlepiej jak nie jest poważnie, bo prywatnie  jestem strasznie niepoważną osobą. 

Po książki jakich pisarzy sięga Pani najchętniej?
Teraz na przykład czytam Żulczyka „Zrób mi jakąś krzywdę”, reportaże Hugo Badera „Audyt”, Ewę Wanat i ”Reportaże berlińskie” i czekam na powieść Justyny Kopińskiej. O tak sobie czytam.

Jakie jest Pani życiowe motto?
Żeby nie było zbyt poważnie ;-)

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Krakowiak
(agnieszka.krakowiak@dlalejdis.pl)

Fot. Archiwum Ewy Żarskiej




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat