„Zazdroszczę pisarzom, którzy mają kapelusz pełen pomysłów” – wywiad z Katarzyną Kowalewską

Wywiad z Katarzyną Kowalewską, autorką powieści „Podmiejski na koniec świata”.
Właśnie wydała swoją kolejną książkę i nie sprawia wrażenia, by miała zwolnić tempo. Katarzyna Kowalewska opowiedziała nam, dlaczego uwielbia Grodzisk Mazowiecki, jak wykorzystuje internet w codziennej pracy i jak zareagowałaby na propozycję napisania powieści jako ghost writer.

Kobieta pozytywna, obdarzona sporym poczuciem humoru, kolorowy ptak w polskim, literackim świecie. Zresztą przekonajcie się sami.

Zastanawiam się, czy po wydaniu książki „Podmiejski na koniec świata” Katarzyna Kowalewska ma odwagę określić się już mianem pisarki? A może etykiety Panią drażnią i nakładają dodatkową presję?
O rany, to bezwzględnie najtrudniejsze pytanie, jakie można mi zadać, a pada już na początku. Wciąż nie potrafię nazwać siebie pisarką i nie mam pojęcia, z czego to wynika. Może nastąpi to, gdy będę pisać w pełnym wymiarze, nie pracując na etat w zupełnie innej branży. Same etykiety mi nie przeszkadzają. Gdzieniegdzie podpisuję się jako pisarka (na przykład na stronie internetowej), ale bardziej po to, by czytelnicy, którzy znają moje książki wiedzieli, że mają do czynienia z tą samą osobą. Hmm, czy możemy wrócić do tego pytania, kiedy wydam piątą powieść?

Gdyby spotkała Pani Alicję w życiu prywatnym, która z jej cech byłaby Pani ulubioną, a która przyprawiłaby Panią o ból głowy?
Jest takie amerykańskie powiedzenie „Nie ma czegoś takiego, jak darmowy obiad”, które oznacza, że nikt nie daje nam niczego bezinteresownie. Alicja jest zaprzeczeniem tego powiedzenia. Ma naturalną skłonność do pomagania innym, nie oczekując niczego w zamian. To w niej najbardziej lubię, bo jest to cecha w dzisiejszych czasach nietypowa. Na szczęście, ponieważ mam zaszczyt znać takie osoby w prawdziwym życiu, wiem że nie jest to cecha wydumana. Co przyprawiłoby mnie o ból głowy? Jej postrzeganie własnego ciała. Ala ma kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Gani siebie za brak ciała modelki, wystawia sobie naganną cenzurkę w porównaniu do swojego „idealnego” chłopaka. To częsta przypadłość współczesnych kobiet, która sprawia mi ogromną przykrość. Nierealne, retuszowane wzorce serwowane nam przez kolorowe magazyny negatywnie wpływają na to, jak kobiety czują się ze sobą. To jest bardzo złe i powinno być ukrócone.

Gdyby to Pani, tak jak Alicja, miała okazję „wsiąść do pociągu byle jakiego”, to gdzie umiejscowiłaby Pani swoją stację końcową?
Hahaha, w Grodzisku Mazowieckim, rzecz jasna! Podróż Alicji przez życie jest niemal idealnym odzwierciedleniem mojej. Ja również pochodzę z miejscowości pod Łodzią, przyjechałam do Warszawy po dobry start w życiu, po czym przeniosłam się do mojego miejsca na ziemi – Grodziska Mazowieckiego. Poważnie! Nie znałam Grodziska. To mąż mnie tu przywiózł. Zakochałam się bez pamięci (w mężu i w Grodzisku) i teraz odwdzięczam się miastu, które tak serdecznie mnie przyjęło, umieszczając w nim akcję moich powieści.

Lekkość pióra to Pani mocna strona. To zasługa ciężkiej pracy, a może wrodzony talent?
Wow, kolejne świetne pytanie! Mogłabym udzielać Pani wywiadów codziennie. Talent to słowo ryzykowne. Wydaje mi się, że rodzimy się z podobnym pakietem, czystą kartką, na którą wpływa szereg czynników decydujących o tym, kim się stajemy, o naszych zainteresowaniach i o tym, jak bardzo zależy nam na ich realizacji. Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Na pewno mojej pracy nad warsztatem nigdy nie nazwałabym ciężką. Pisanie to czysta przyjemność. Znów będzie trochę jak z nazywaniem siebie pisarką: ja jestem rzemieślniczką, talent to ma Alice Munro. ;) Ale pięknie dziękuję za komplement.

Posiada Pani rytuały podczas pisania? Ulubioną porę dnia, roku, muzykę, kiedy wena jest jakby większa, a bohaterowie bardziej skorzy do współdziałania?
Owszem, są pewne czynniki, które bardziej sprzyjają mojemu pisaniu. Lubię pracować w ciszy, pisać w moim absolutnie genialnym pisarskim pokoju, wolę pisać w dzień, bo po zmroku mój mózg się wyłącza. Dzidzia Asia zrewidowała jednak moje przyzwyczajenia. Teraz piszę, gdziekolwiek, wtedy gdy Asia mi pozwoli.

Jest Pani bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Zdarza się, że przez dzień, a nawet tydzień Katarzyna Kowalewska jest offline? Jeśli tak, proszę nam zdradzić, co Pani wtedy robi?
Jestem aktywna, bo, szczególnie w czasach pandemii, media społecznościowe to jedno z najważniejszych narzędzi promocji i komunikacji z czytelnikiem. Ale też o wiele łatwiej rozmawia mi się z ludźmi na piśmie, więc klikam do kumpelek na komunikatorze.  Za to ponieważ, jak mówiłam, po zmroku przestaję funkcjonować, a jak jestem śpiąca to zła, na noc wyłączam Internet. Gdyby ktoś mnie wtedy zaczepił, nie byłby zadowolony.  Nie jestem za to przeciwniczką spędzania czasu w Internecie. Nie ukrywam, że bardzo pomaga mi w pisaniu. Zawsze mam otwarty słownik synonimów online, wiele fraz sprawdzam w Google, robię prosty research. Ale to nie tak, że muszę mieć ciągły dostęp do informacji czy kontakt z wielkim światem. Zdarza mi się wyjść z domu bez telefonu i z tego powodu nie cierpię. Jestem wtedy na spacerze, lubię zbierać grzyby, jestem też offline na spotkaniach z przyjaciółmi.

Pani powieści, fotografie, a nawet włosy są pełne kolorów i pozytywnych emocji. Czy Katarzyna Kowalewska wpada czasami w furię? I jak to wygląda?
Hmm… Kurczę, w tej materii musiałby się wypowiedzieć chyba ktoś, kto ogląda mnie z zewnątrz. Nie nazwałabym się furiatką, spektakularne wybuchy gniewu są mi obce. Jestem za to drażliwa. Bywa że, jak mnie coś przygniecie, muszę się zamknąć w pokoju, pochlipać w kątku i popsioczyć. Zdarza mi się rzucić mięskiem. 

Co może Pani zrobić dziś literacko i życiowo, a nie mogła Pani tego zrobić rok temu?
Mogę się pochwalić współpracą z jednym z największych polskich wydawnictw. A życiowo? Pojawiła się Asia. To całe mnóstwo nowych życiowych doświadczeń.

Katarzyna Kowalewska otrzymuje propozycję napisania powieści jako ghost writer. Zgadza się Pani pod pewnymi warunkami (jakie to warunki), czy w ogóle nie bierze tej propozycji pod uwagę?
Zgadzam się. Wiem, że to zabrzmi przyziemnie, ale jeśli nie wiadomo, o co chodzi…  Zrozumcie, gdyby zaproponowano mi wielką kasę, rozważyłabym propozycję. Pieniądze szczęścia nie dają, ale mu pomagają. Choćby fakt, że pisząc, muszę pracować na innym etacie, mówi sam za siebie. Jest pewne ale: mówiłam kiedyś w żartach, że nigdy nie wystąpiłabym w reklamie banku, bo źle czułabym się z tym moralnie. Tak samo nie przyjęłabym propozycji od każdego. Źle bym się czuła z tym, że przyczyniłam się do wydania określonej książki. Za to jeśli chodzi o brak mojego nazwiska na okładce, specjalnie by mi to nie przeszkadzało. Splendor nie jest moim najważniejszym życiowym celem.

Kiedy w Pani głowie kiełkuje pomysł na kolejną książkę, co pojawia się jako pierwsze: zarys fabuły, główna postać, a może wszystko zaczyna się od tytułu?
Ach, kolejne świetne pytanie. Zazdroszczę pisarzom, którzy mają kapelusz pełen pomysłów. Chciałabym mieć takie nakrycie głowy. Dla mnie wpadanie na pomysły to największa męka związana z pisaniem. To jest orka. Dlatego podchodzę do procesu zadaniowo, metodycznie. Rozkładam na stole puste kartki i wypisuję luźne myśli, potem je łączę, szlifuję, obrabiam. A kiedy już powstanie luźny zarys fabuły, przechodzę do kolejnego etapu procesu, który jest jeszcze bardziej usystematyzowany. Ech, przebłyski geniuszu są mocno przereklamowane.

Książka „Podmiejski na koniec świata” już zachwyciła nas pozytywnymi fluidami. Jak w jednym zdaniu zachęciłaby Pani nasze czytelniczki do sięgnięcia po ten tytuł?
Polecam „Podmiejskiego…” czytelniczkom, które szukają lektury na poprawę nastroju. To książka o kobiecie z krwi i kości, o jednej z nas, ze wszystkimi naszymi wadami i zaletami. Na pewno się z Alą zaprzyjaźnicie.

Pięknie dziękuję za rozmowę, a czytelniczki dlaLejdis zapraszam do lektury.

Rozmawiała
Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat