„Zdrowe wody” – recenzja

Recenzja książki „Zdrowe wody”.
„Woda jak to woda – trzeba ją pić, ale po co się nad nią rozwodzić” – nic bardziej mylnego. Aneta Łańcuchowska-Jeziorowska przekonuje, że woda może być czymś więcej niż tylko cichą towarzyszką życia.

Woda w czystej postaci nigdy nie wywoływała we mnie dreszczyku emocji (co chyba nie dziwi). Co więcej z uporem maniaka omijałam ją zasłaniając się argumentami, że nie ma smaku i po kilku łykach robi mi się niedobrze. Zdecydowanie lepiej tolerowałam ją w postaci herbat czy ziołowych naparów – tutaj mogłam się z nią nawet zaprzyjaźnić. Skąd więc moje zainteresowanie książką Anety Łańcuchowskiej-Jeziorowskiej pod tytułem „Zdrowe wody”, skoro na każdym kroku czytelnik bombardowany jest hektolitrami bezbarwnego płynu? Cóż, wychodzę z założenia, że każde opory można przełamać, a miłość nie zawsze musi być tą od pierwszego wejrzenia. Ponadto osoba, która pragnie propagować zdrowy tryb życia, powinna mieć taką książkę w swojej kolekcji.

Publikacja „Zdrowe wody” w pierwszym momencie przykuwa uwagę setkami cudnych zdjęć, które sprawiają, że jedyną rzeczą, na jaką ma się ochotę, jest udanie się do kuchni i wprowadzenie przepisów w czyn. Nie inaczej było i w moim przypadku (mimo mojej zadeklarowanej niechęci). Nie byłabym jednak sobą, gdybym dała się zanęcić jedynie pięknymi fotografiami. Cała książka podzielona została na kategorie związane z porami roku i rolami, jakie woda ma spełniać w danym okresie. Każdy przepis jest opisany tak dokładnie, że nikt nie powinien mieć problemów z przygotowaniem życiodajnej mikstury. Ponadto receptury opatrzone są ciekawymi i pouczającymi informacjami na temat używanych w danej chwili składników, co jest dodatkowym, niewątpliwym atutem publikacji. Czy więc mój entuzjazm ostygł po zapoznaniu się z treścią? Absolutnie nie! Co więcej, jeszcze przed wypróbowaniem przepisów, dokonała się rzecz niemożliwa – woda zaczęła się (zasłużenie) cieszyć moim zdecydowanie łaskawszym spojrzeniem.

Już dawno przestałam się łudzić tym, że w dziedzinie żywienia nic nie powali mnie na łopatki. Ta książka jest najlepszym dowodem na to, że nawet monotematyczna (na pierwszy rzut oka) publikacja jest w stanie zmienić postrzeganie świata (w tym przypadku wody) i odwrócić je o 180 stopni. Teraz za każdym razem, gdy tylko moje oczy natrafią na okładkę książki Anety Łańcuchowskiej-Jeziorowskiej, mam ochotę rzucić wszystko i pędzić do kuchni, by puścić wodze kulinarnej fantazji i zamienić wodę w cudowną mieszankę pełną zdrowia, witalności i co najważniejsze – smaku. Jedyne, co mogę w tym miejscu jeszcze dodać, to serdeczny apel do autorki – Pani Aneto, proszę o więcej (oczywiście nie tylko w dziedzinie wody i napojów izotonicznych)!

Nie zdziwi pewnie nikogo fakt, iż życzyłabym sobie, aby dosłownie każdy zapoznał się z treścią tej publikacji – nie tylko maniacy zdrowego odżywiania, ale może nawet przede wszystkim ci oporni. Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni.

Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)

Aneta Łańcuchowska-Jeziorowska, „Zdrowe wody”, Wydawnictwo Zwierciadło 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat