„Żeby nikt nie mówił kobietom, jak mają się ubierać i jakich słów nie powinny używać” – wywiad z Adamem Kopackim

Autor powieści „Guruna” o kobietach i literaturze kobiecej.
Jaką ważną rolę odgrywają kobiety w literaturze i nie tylko?

Czym według Pana jest tzw. literatura kobieca? Czy takie określenie może być pejoratywne lub szufladkujące?

AK: Zdecydowanie wolę dzielić literaturę według gatunków, a nie gender osoby czytającej. „Literatura kobieca” niektórym może kojarzyć się z czymś lekkim, błahym, ckliwym, co mi się osobiście nie podoba. Kobiety sięgają po książki z przeróżnych gatunków, od horrorów po obyczajówki. Jeśli już mielibyśmy zostać przy nazewnictwie „literatura kobieca”, to chciałbym nadać temu nowe znaczenie: nietuzinkowa, chwytająca za serce, odważna, bo takie według mnie są kobiety i ich historie.

Które bohaterki literackie ceni Pan najbardziej i dlaczego? A może miał Pan jakieś ulubione postaci kobiece ze szkolnych lektur?

AK: W ostatniej klasie podstawówki przeczytałem „Władcę Pierścieni”. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie księżniczka Rohanu, Éowina. Jest to silna postać kobieca, która przeciwstawia się patriarchatowi i chce walczyć w obronie tych, których kocha. Jak się okazuje, włada mieczem lepiej niż niejeden mężczyzna. Wie, czego chce i skrupulatnie dąży do celu.  

Czy powieści o typowo kobiecych perypetiach mogą być ciekawe również dla mężczyzn? Jakie trzy główne cechy powinna mieć uniwersalna powieść obyczajowa, która zainteresuje obie płcie?

AK: Oczywiście, że są interesujące! Dzięki takim historiom mężczyźni mogą zrozumieć, że kobiety zmagają się z różnymi przeciwnościami losu i radzą sobie z nimi bardzo dobrze. Myślę, że jeśli fabuła jest dobrze skonstruowana, zachęca osobę czytającą do przerzucania kartki za kartką, a postacie przedstawione są w naturalny i szczery sposób, to każdy może być zainteresowany daną powieścią. Dodałbym jeszcze, że dobry i wyważony żart może pomóc. Kto się nie lubi pośmiać od czasu do czasu?

Współczesna sytuacja społeczno-polityczna kobiet w Polsce to często temat tabu, pojawiający się głównie w literaturze faktu. Czy może to być też oś konstrukcyjna powieści obyczajowych? Co Pan o tym sądzi?

AK: Podoba mi się ten pomysł. Jestem za tym, żeby poruszać aktualne problemy społeczno-polityczne w książkach z różnego gatunku, nawet jeśli miałaby to być fikcja literacka. Lubimy czytać o tym, co znamy. Obecna sytuacja kobiet w Polsce, niestety, nie należy do przyjemnych tematów, ale to nie znaczy, że powinniśmy ją ignorować. Należy obalać tabu, kiedy tylko natrafi się do tego okazja. Słowa mają moc. Jeśli dobrze ich użyjemy, to jest szansa, że pomożemy osobie, która właśnie czyta powieść i zrozumie, że nie tylko ona zmaga się z jakimś problemem, ogólnie uznanym za wstydliwy.

„Guruna” opowiada o przyjaźni dwóch kobiet. Co Pana zainspirowało do pisania z kobiecej perspektywy? Czy podobna historia mogłaby przytrafić się również dwóm mężczyznom?

AK: Chciałem przedstawić historię, w której obaliłbym mit, że dwie kobiety nie potrafią darzyć się szczerą przyjaźnią, tylko zawsze szukają okazji, żeby wbić sobie szpilę bądź odbić faceta. Dlatego napisałem „Gurunę” i stworzyłem bohaterki, które skoczyłyby za sobą w ogień.
Według mnie przyjaźń jest uniwersalna. Jeśli zmieniłbym w swojej powieści okoliczności i niektóre wątki poboczne, a nadal oparłbym fabułę właśnie na przyjaźni, to jak najbardziej byłbym w stanie napisać podobną historię o dwóch mężczyznach.

Kto jest zazwyczaj pierwszym czytelnikiem i jednocześnie recenzentem Pana powieści oraz opowiadań - kobieta czy mężczyzna? Jak to było w przypadku „Guruny”?

AK: Bogna, moja dobra przyjaciółka, jako pierwsza czyta teksty, które tworzę. Daje mi świetne rady i wskazuje, co mogę napisać lepiej. Jeśli chodzi o „Gurunę”, to oryginalną wersję powieści czytało kilka bliskich mi kobiet. Każda z nich dorzuciła cegiełkę od siebie, powiedziała, co jeszcze mogę zrobić, żeby napisać wiarygodną historię o losach dwóch przyjaciółek. Swoją debiutancką powieść zadedykowałem „kobietom mojego życia”, bez których „Guruna” nigdy by nie powstała.

Zamierza Pan kontynuować losy dwóch głównych bohaterek w kolejnej powieści? Czy może następna książka będzie utrzymana w zupełnie innym klimacie?

AK: Tak, właśnie dopracowuję drugą część z serii. Ala i Marta, zgodnie z ich coroczną tradycją, znowu wybiorą się na wakacje, gdzie spotka je szereg mniej lub bardziej bezpiecznych przygód. Tym razem skupiam się na przeżyciach i wewnętrznych przemyśleniach bohaterek. Chcę uwypuklić problemy, z jakimi borykają się na co dzień i jak sobie z nimi radzą. A może nie radzą, tylko je maskują? Plan jest taki, żeby osoba czytająca od czasu do czasu zatrzymała się i zastanowiła, co sama zrobiłaby w danej sytuacji.

Gdyby miał Pan złożyć oficjalne życzenia z okazji Dnia Kobiet, to czego życzyłby Pan przede wszystkim?

AK: Przede wszystkim życzyłbym tego, żeby kobiety mogły żyć w zgodzie z własnymi potrzebami. Żeby mogły swobodnie podejmować decyzje, bez niemiłych konsekwencji. Żeby nikt im nie mówił, jak mają się ubierać i jakich słów nie powinny używać. Żeby je słuchano i traktowano po partnersku. Żeby codziennie budziły się w świecie, który nie dyskryminuje ze względu na gender.

Fot. Katarzyna Staniorowska
Materiały parsowe




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat