„Ziemiożerczyni” – recenzja

Recenzja książki „Ziemiożerczyni”.
Poznaj wyjątkową książkę, której kartki zdają się wilgotne i lepkie od ziemi po deszczu. Książkę napisaną przez kobietę dla kobiet i stanowiącą nasz największy sekret.

Kim jest Dolores Reyes, której powieść „Ziemiożerczyni” ukazała się niedawno w Polsce? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Autorka pochodzi z Buenos Aires, urodziła się pod koniec lat 70, jest nauczycielką i feministką, a do tego ma siódemkę dzieci. Ot, tyle. „Ziemiożerczyni” stanowi jej powieść debiutancką. Nie mam pojęcia, dlaczego spośród milionów debiutów nieznanych pisarzy zagranicznych wybrano właśnie ten. Na dodatek przetłumaczono na język polski już po roku od premiery (mniej lub więcej, w zależności od miesiąca wydania). Przypadek? Łut szczęścia? Intuicja osoby decyzyjnej?

„Ziemiożerczyni” przykuła moją uwagę prostą, piękną okładką projektu Jazmin Vareli i oczywiście opisem. Jak wynika z krótkiej zapowiedzi, traktuje o jasnowidzącej kobiecie, która zjada ziemię i dzięki temu doświadcza wizji chwil z życia osób, które były związane z tą ziemią. Osób, które zaginęły bądź zginęły. I rzeczywiście, opis dobrze oddaje przedstawioną w powieści historię. Poznajemy główną bohaterkę, jej brata i jego znajomych, którzy przewijają się przez fabułę. Po drodze dochodzą i odchodzą pomniejsze postacie. Nikt jednak nie jest przypadkowy ani nie służy wyłącznie popychaniu historii do przodu. Ba! moc „Ziemiożerczyni” w ogóle nie polega na ciekawej i fascynującej przygodzie, którą można by przeżywać wraz z bohaterami. Nie chodzi tu o także o tajemnicę, śledztwo ani rozrywkę.

Na popularnym portalu Lubimy Czytać powieść Reyes została zakwalifikowana jako „literatura piękna”. Mam problem z tym gatunkiem, ponieważ służy jako worek dla książek, które trudno sklasyfikować. Brakuje mi powszechnie stosowanej kategorii w rodzaju literatury refleksyjnej czy psychologicznej – za taką bowiem uważam „Ziemiożerczyni”. Gdy ją czytałam, miałam wrażenie, że czuję zapach i konsystencję ziemi. Czułam też wilgoć, roślinność. Sposób narracji niemal boleśnie osadził mnie we własnym ciele, więc kiedy tytułowa bohaterka chodziła boso po dworze, czułam to samo co ona. Kiedy z jej umytych włosów na ubranie sączyła się woda, ja również czułam chłód. Dodatkowo wszystko, co czytałam, podążało w mojej głowie ścieżką refleksji. Myślałam o zaginięciu, śmierci i rozpaczy. O silnych emocjach dziesiątek rodzin, skumulowanych w ziemi zamkniętej w butelkach podrzucanych na ogródek Ziemiożerczyni.

Odniosłam wrażenie, że powieść Reyes nie została napisana, ale urodzona. Zgodnie z tradycją to kobieta jest zrodzona z natury i to kobieta ma cykl życia spójny z przyrodą.  Postać Ziemiożerczyni przypomina nam o tym, będąc ogniwem łączącym dziką naturę z nowoczesną kobietą, która odcina się od przyrody i żyje w dużym mieście. Przypomina nam o tym, co pierwotne, leżące u źródeł i magiczne. Budzi w nas „wiedźmy”, czyli te, które wiedzą więcej.

Z uwagi na ogromny przekaz – emocjonalny, ale nie tylko – powieść zachowaną w minimalistycznej formie uważam za doskonałą. Na dodatek kiedy sobie przypomnę, że to debiut… wow.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Dolores Reyes, Ziemiożerczyni, Białystok, Wydawnictwo Kobiece Mova, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat