Związek ekstremalny - kiedy on co dzień ryzykuje życie

Czy miłość pokona strach?
Twój mężczyzna wykonuje niebezpieczny zawód? Zagrożone jest nie tylko jego zdrowie albo nawet życie- zagrożona jest także wasza miłość…

Ja cię kocham, a ty się narażasz
Istnieje wiele zawodów mniej lub bardziej podwyższonego ryzyka: ratownik górski, strażak, żołnierz, policjant, ochroniarz… Związałaś się z mężczyzną, który wykonuje któryś z nich. Kiedy się w nim zakochiwałaś, w ogóle nie brałaś pod uwagę, że częścią twojej miłości będzie strach. W zależności od tego, jak bardzo niebezpieczny jest fach, który on wykonuje, albo drżysz z niepokoju za każdym razem, kiedy wychodzi do pracy, albo dzieje się tak „tylko”, kiedy on idzie na jakąś trudną akcję. Może być też tak, że twój ukochany ma ryzykowne hobby- narciarstwo ekstremalne, szybka jazda motorem, skoki ze spadochronem, wspinaczka górska. Adrenalina jest mu niezbędna niczym tlen. Wchodząc w związek z nim, zmieniłaś swój status z niezależnego „ja” na cudowne, ale i skomplikowane „my”. I teraz zorientowałaś się, że płacisz za to wysoką cenę. On robi to, co kocha i przeżywa przygodę - ty czekasz na niego ze ściśniętym sercem.

W głowie kłębią ci się nieprzyjemne myśli. Wciąż i wciąż bez końca zadajesz sobie pytanie: a co jeśli coś mu się stanie? Może przecież zostać kaleką na całe życie, może nawet zginąć! Nie jesteś w stanie nawet wyobrazić sobie, co wtedy zrobisz. Żyjesz tak jakby wisiało nad wami nieszczęście. Bierzesz pod uwagę możliwość bolesnej straty. Czasem masz wrażenie, że zwariujesz, jeśli ta sytuacja będzie trwała. Związek z mężczyzną wykonującym niebezpieczny zawód przypomina życie w wiosce położonej u stóp czynnego wulkanu. To ciągły niepokój, strach i obawa. Taka miłość nawet jeśli jest piękna, prawdziwa i bardzo silna, jest także piekielnie trudna. Wpisany jest w nią bowiem ból. To, że tak często niepokoisz się o swojego partnera, ma wpływ zarówno na ciebie, na niego jak i na waszą wzajemną relację.

Jak to wszystko odbija się na tobie?
Zazwyczaj kobiety reagują na tę niełatwą sytuację na dwa zupełnie odmienne sposoby. Najczęściej w wyniku długotrwałego stresu stajesz się bardziej nerwowa. Częściej jesteś rozdrażniona, łatwiej wyprowadzić cię z równowagi. Zauważyłaś, że częściej niż kiedyś płaczesz, czasem bez powodu, a czasem z powodu tak błahego, że wartego śmiechu a nie łez. Podnosisz głos. Wywołujesz absurdalne awantury. Jednym słowem, nie wiadomo, kiedy zrobiłaś się prawdziwą jędzą, niepodobną do dawnej siebie. Prowokujesz partnera do kłótni i mówiąc wprost, czepiasz się go dosłownie o wszystko. Stosunki między wami stają się coraz gorsze. Atmosfera jest napięta. Mniej w was czułości i ciepła a więcej wrogości. Dlaczego tak się dzieje? Tak naprawdę masz do swojego mężczyzny ogromne pretensje o to, że jest przyczyną twojego lęku. Masz żal, że człowiek, którego kochasz, przysparza ci tyle zmartwień.

Część kobiet reaguje na tę sytuację zupełnie inaczej. Zamykają się w sobie. Jesteś smutna i przestraszona, ale niczego po sobie nie pokazujesz. Robisz dobrą minę do złej gry. Z ciepłym i wyrozumiałym uśmiechem na twarzy życzysz mu powodzenia, kiedy znów wyrusza się narażać. Udajesz, że świetnie sobie z tym radzisz. Choć masz ochotę krzyknąć na całe gardło: „nie idź, nie chcę żebyś wychodził!”, nie wydusisz z siebie nawet cichego: „uważaj na siebie”. Nie chcesz być bowiem dla niego ciężarem. Nie chcesz go martwić. Być może obawiasz się, że jeśli okażesz się w jego oczach osobą nadopiekuńczą, to wtedy przestanie cię kochać… Więc grasz silną kobietę, którą wcale nie jesteś.

Zarówno jedna jak i druga strategia radzenia sobie z niepokojem i strachem o swojego mężczyznę, jest błędna i szkodliwa. Tak w pierwszym jak i w drugim przypadku robisz krzywdę i jemu i przede wszystkim sobie. Ciągłe awantury wykończą was oboje psychicznie i mogą całkowicie zniszczyć wasz związek. Także oszukiwanie go, że wszystko jest w porządku przyniesie opłakane skutki. Będziecie się od siebie coraz bardziej oddalać.

Jak uporać się ze strachem?
Miłość to przede wszystkim akceptacja drugiej osoby- takiej jaką jest. Oczywiście, możesz poruszyć temat zmiany jego zawodu w poważnej rozmowie,  ale zrób to tylko raz. Uważnie go wysłuchaj i postaraj się zrozumieć. Bardzo mało prawdopodobne, że zgodzi się z dotychczasowego życia. I nie chodzi o praktyczne i prozaiczne kłopoty, jak np. to, że będzie miał trudności ze znalezieniem nowej pracy… zwykle tego typu argumenty są tylko pretekstem. Bo większość ludzi ryzykujących swoje zdrowie i życie dla sprawy po prostu kocha to, co robi i nie wyobraża sobie innego sposobu funkcjonowania. Wywołaj w sobie tyle empatii, ile tylko potrafisz i spróbuj „wejść w skórę” swojego faceta. Jeśli zrozumiesz, jak ważne jest dla niego to, co robi, jak wiele mu to daje, trochę łatwiej będzie ci się z tym pogodzić. Oczywiście, nie będziesz szczęśliwa, myśląc, że może nadejść dzień, kiedy twój mężczyzna nie wróci do domu cały i zdrowy, ale będziesz zdawać sobie sprawę, że to nie jakaś jego głupia fanaberia i za twoim lękiem nie będzie czaić się złość na niego. A to z pewnością oczyści atmosferę między wami. Po drugie, bądź wobec niego szczera - dziel się z nim swoimi obawami. Niech wie, że się o niego boisz, niech rozumie, że naraża nie tylko swoje życie, ale także twoje szczęście. Będzie wtedy podwójnie na siebie uważał.

Niestety, nawet jeżeli między wami układa się dobrze i jego praca nie jest już źródłem konfliktów i napięć to jednak twój strach wciąż istnieje. Nie pozbędziesz się go w pełni, ale możesz go złagodzić i nie dać mu sobą rządzić. Zabroń swojej wyobraźni układania czarnych scenariuszy. Wyobrażanie sobie najgorszego jest irracjonalne i w niczym nie pomaga. Skoro o tym wiesz, postaraj się zapanować na sobą. Żeby nie dać się stresowi, postaraj się czymś zająć, ilekroć czujesz, że lęk powraca. Szukaj wsparcia też u swoich bliskich. Być może nauczysz się żyć z tym cieniem obawy gdzieś na dnie duszy… Jeżeli jednak nie potrafisz się uporać z ryzykiem wpisanym w życie twojego partnera, wtedy lepiej żebyście się rozstali. Nie każda z nas jest na tyle silna psychicznie, aby być „dziewczyną supermena.”

Katarzyna Lewcun
(katarzyna.lewcun@dlalejdis.pl)

Fot. sxc.hu




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat