„Zwierzenia kontestatora” - recenzja

Recenzja książki „Zwierzenia kontestatora”.
Łamiące reguły, wychodzące naprzeciw fanom, ciepłe, szczere, intymne, wzbudzający emocje, bezpośrednie, niesamowite - takie są właśnie „Zwierzenia kontestatora”.

Leszek Gnoiński to nie tylko uznany polski dziennikarz muzyczny, ale również członek Akademii Fonograficznej i redaktor ponad setki płyt. Na swoim koncie ma już kilka książek i filmów. Tym razem zachwyca fanów rozmową z jednym z największych polskich wokalistów rockowych - Markiem Piekarczykim. Przyjęta w książce koncepcja wywiadu rzeki dzieli całość na piętnaście zasadniczych części. Dodatkowo wieńczy je dyskografia, kalendarium - i coś co dla fanów jest prawdziwą gratką - czyli niepublikowane teksty piosenek i wierszy Marka Piekarczyka. Wydanie opatrzone jest również licznymi zdjęciami zarówno z sesji jak i z domowego albumu artysty.

Już na samym początku dowiadujemy się, dlaczego Piekarczyk zostaje nazwany kontestatorem. I trzeba przyznać, że podana definicja spełnia się co do joty w opisywanych chwilach z jego życia. Wokalista TSA nie szczędzi dla czytelników ciekawostek. Nie zostawia niedopowiedzeń. Nie wykręca się od pytań. Tu również należy oddać ukłon w stronę Gnoińskiego, który celnie i z prawdziwą dziennikarską dociekliwością odkrywa przed nami oblicze Piekarczyka, także lepsze i gorsze chwile z jego życia. A jak się okazuje tych drugich wcale nie brakowało. Kontestator przedstawia nam trudności na jakie napotkał zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Pokazuje, że gwiazdy sceny muzycznej wcale tak wiele nie zarabiały jak mogłoby się wydawać. Trzeba było dorabiać na różne sposoby, a to pracując fizycznie, a to organizując imprezy. Młodzi muzycy musieli wywalczyć sobie każdą złotówkę.

Marek P. opowiada o swojej rodzinie. Bracie Ryśku, mamie, ojcu-oficerze, którego praca zmuszała rodzinę do przeprowadzek. O tym, że najważniejsze było dobrze pościelone łóżko. Jego wspomnienia sięgają dzieciństwa. Mówi o tym jak to wraz z bratem jako dzieci uciekli w piżamach na bosaka z domu i szukała ich cała milicja i wojsko. Zdradza też tajemnice swojego obecnego małżeństwa. Opowiada o tym jak poznał dużo młodszą od siebie Kasię. Jak czuje się w roli ojca małego Filipka. Wspomina o swoim wcześniejszym związku z dziesięć lat młodszą Ewą. O narodzinach ich pierwszego dziecka i tragedii jaka ich spotkała. Wyznaje, że musiał przekupić grabarza, żeby móc zobaczyć swoje dziecko kiedy umarło.

Poza życiem osobistym dużo można się dowiedzieć o jego życiu zawodowym. O pierwszej piosence, którą napisał w wieku 17 lat. O tym jak powstało TSA i o pierwszych koncertach, za które dostawali wynagrodzenie wartości równej 10 biletom. Znajduje też miejsce dla historii musicalu „Jesus Christ Super Star”, w którym grał główną rolę i kontrowersji jaką wywołał wtedy okładką swojej płyty. W końcu nie każdy wokalista zostaje publicznie potępiony podczas kazania przez księdza z miasta, w którym mieszka... Osoby znające Piekarczyka jako jurora w „The Voice of Poland” również będą miały się w czym zaczytać. Wokalista snuje opowieści zarówno o współpracy z podopiecznymi jak i o pozostałych gwiazdach srebrnego ekranu.

W książce nie tylko znajduje się życiorys artysty, to też wiele szczerych odpowiedzi na trudne pytania, które każdy z nas sobie zadaje. O śmierć, o sens człowieczeństwa, o wolność, miłość, szczęście... Czytając ją człowiek ma wrażenie, że siedzi właśnie przy stole z Piekarczykiem i Gnoińskim popijając z nimi herbatę. Niesamowicie ciepły, szczery i intymny. Miejscami bardzo dosadny i bezkompromisowy. Pachnie wolnością i pokazuje jak wielkim szacunkiem powinno darzyć się człowieka. Wokalista TSA, o czym fani zdążyli się już pewnie nie raz przekonać, jest świetnym gawędziarzem. Dlatego całość ani przez chwilę nie jest nużąca, wręcz przeciwnie czyta się ją jednym tchem ciągle chcąc więcej. Bogata w anegdoty, pokazująca zarówno bardzo pozytywne chwile z życia Piekarczyka jak i jego osobiste tragedie. Wzbudzająca najróżniejsze emocje, od rozbawienie przez smutek czy złość.

Książka jest obowiązkową lekturą dla fanów TSA i Piekarczyka. Nie może jej też zabraknąć na półce miłośników polskiej muzyki rockowej, a właściwie nawet havymetalowej. Świetnie wydana, doskonale skonstruowana i napisana. Jedyną wadą jaką można jej zarzucić to książkowy kac jaki się po niej odczuwa. Kiedy ostatnia strona dobiega końca jeszcze przez kilka dni można odczuwać żal spowodowany koniecznością odejścia od stołu dwóch niesamowitych mężczyzn.

Joanna Małysiak
(joanna.malysiak@dlalejdis.pl)

„Zwierzenia kontestatora”, M. Piekarczyk, L. Gnoiński, SQN, Kraków 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat