Baśnie o łowcy demonów

Recenzja książki „Tron półksiężyca”.
„Świat z „Baśni z tysiąca i jednej nocy” ożywa na kartach opowieści o łowcy demonów.” Czy aby jednak na pewno?

Spodziewałam się przewrotnej historii pełnej magii i czarodziejskiej atmosfery. Niestety, ale „Tron półksiężyca” nie wnosi kompletnie nic do świata literatury, a sam autor chyba nie do końca wiedział, co chce przekazać czytelnikowi.

Adulli Machsludz to łowca ghuli. Wraz ze swoim asystentem – Rasidzie przemierzają miasta i wioski, by uwolnić ludzi od męczących ich stworów. Kiedy w czasie jednej z wypraw natrafiają na niewiarygodnie silne stado, nie mają wątpliwości, że za stworzeniem tak potężnej grupy stoi ktoś o nadprzyrodzonych siłach. Morderstwa nie ustają, panuje panika. Umierają niewinni, w tym bliska rodzina znajomego Adulli. Ten nie wahając się ani przez chwilę, postanawia pomścić śmierć i rozwiązać zagadkę buntów oraz brutalnych zbrodni.

Miało być oryginalnie, a wyszło poniżej przeciętnej. Saladin Ahmed odwalił kawał porządnej fuszerki – inaczej nie można tego określić. Nie szczycąc się nawet tym, by przedstawić świat, w jakim dzieje się cała akcja czytelnikowi, prowadzi każdego przez niewiedzę i czarną dziurę, by na koniec stwierdzić – cieszcie się, że trafiliście na moją książkę. Naprawdę, cieszyć się nie ma z czego, tylko ubolewać nad tym, że potencjał, jaki drzemał w pomyśle, umarł śmiercią naturalną, bądź nawet z rąk samego autora. Przykre.

Bohaterowie, czy raczej główny bohater – bo o reszcie wiemy tyle co nic, to pomieszanie Alladyna z Batmanem. Połączenie wybuchowe, ale jest to jedyny aspekt udany w „Tronie półksiężyca”. Wykreowana postać Adulli jest naprawdę ciekawa, interesująca i warta uwagi. Szkoda, że tylko jego. Reszta postaci to twarde osoby, posiadające głównie jedną cechę która je określa, przez co utożsamianie się z kimkolwiek staje się wręcz niemożliwe.

Książka dla ludzi o silnych nerwach. Chociaż fabuła jest jasno nakreślona, mniej więcej trzyma się kupy, język jest klarowny i łatwy do przyswojenia a styl pisarski lekki – to jednak książka ta, to jedna wielka klapa. Miał być świat „Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy”, a mamy misz masz na wysoką skalę. I to negatywną. Osobiście nigdy już nie wrócę do „Tronu Półksiężyca”, a sam Saladin Ahmed będzie traktowany jako autor z rezerwą.

Magda Surmacz
(magda.surmacz@dlalejdis.pl)

Saladin Ahmed, „Tron półksiężyca”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat