„Dzienniki 1945-1950” – recenzja

Recenzja książki „Dzienniki 1945-1950”.
Kiedy czytam słowa napisane przez 13-letnie dziecko, wpadam w kompleksy, że ja, mając lat dwadzieścia kilka, czasem nie potrafię zebrać myśli i napisać czegoś równie dobrego.

Kto by nie chciał poznać najskrytszych myśli Agnieszki Osieckiej? Myślę, że osoby, które choć raz zetknęły się z jej tekstami, wracały do nich wielokrotnie. Jej słowa wyśpiewują Adam Nowak z Raz Dwa Trzy, Kasia Nosowska, Edyta Geppert i wielu innych. Najwięksi sceny polskiej śpiewają Największą Osiecką. A ja, dużo mniejsza, nucąc nieco ciszej, przez ostatni miesiąc poznawałam Agnieszkę z lat 1945-1950.

Książka wydana przez Prószyński Media powstała przy współpracy z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej. Pracował nad nią szereg osób, począwszy od wolontariuszy Fundacji przepisujących rękopisy jej dzienników, Agatę Passent i Martę Dobromirską-Passent, aż po Karolinę Felberg, która zajęła się redakcją (w tym przypisami i indeksem osób). Ogrom pracy, ogrom!

Pierwszy tom „Dzienników” obejmuje lata 1945-50. Osiecka urodziła się w 1936 roku. Można się zastanawiać, co ciekawego miała do powiedzenia tak młoda osóbka...

Kończąc książkę, która mnie wybitnie zaciekawiła, zamykam ją i wpatruję się przez jakiś czas w okładkę, gładząc ją dłonią. Dziwny zwyczaj. A może wcale nie dziwny? W każdym razie, jest wyrazem tego, że dana książka to skarb, prawdziwa wartość, drogi przedmiot. W okładkę „Dzienników”, przedstawiającą fotografię młodej Agnieszki, wpatrywałam się dość długo. Bez cienia wątpliwości uznaję „Dzienniki” za najlepszą lekturę 2013 roku.

Zanim zaczęłam pisać o tej książce, zajęłam się przepisywaniem jej fragmentów do zeszytu z ulubionymi cytatami z książek. Zajęło mi to kilka godzin – tak wiele przemyśleń młodej Osieckiej utkwiło mi w pamięci, i było godnych zapisania, aby zawsze je mieć pod ręką i móc poczytać.

Mimo że Agnieszka z racji swojego wieku, czasem bujała w obłokach („Piszę teraz wypracowanie o Reju i widzę, że literatura jest niczym wobec Janka!”), uważam, że miała do powiedzenia dużo więcej, niż przeciętny dorosły człowiek. O przyjaźni („Przyjaźń to właściwe jedyne człowiekowi uczucie, uczucie nieosiągalne, dalekie i krótkie jak życie, i jak życie ważne, i jak życie święte i jedyne…”), o zakochaniu, o własnym zachowaniu („Wiedziałam, że to nie jest bezpodstawna, bezmyślna histeria – to jestem po prostu ja” ), o ludziach („Myślę, że dopóki ludzie będą zazdrościć lepszym od siebie i życzyć im wszystkiego najgorszego, a nie starać się uczyć od nich – dotąd będzie o jedną, ogromną przyczynę więcej do nadwerężania pokoju światowego”).

Nieraz trudno uwierzyć, że są to słowa wypowiadane przez nastolatkę. Cytuję dziś młodziutką Agnieszkę Osiecką, robiąc to z szacunkiem i wielkim podziwem. Jeśli pierwszy tom wywarł na mnie takie wrażenie, to nie mogę się doczekać kolejnych.

Hanna Kwaśna
(Hanna.kwasna@kobieta20.pl)

Agnieszka Osiecka, „Dzienniki. 1945-1950”, Warszawa, Prószyński Media, 2013




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat