Nazwisko Lizy Marklund z pewnością nie jest obce fanom kryminałów. Szwedzka autorka ma na koncie między innymi cykl o dziennikarce i detektywie w jednym Annice Bengzon. Parę lat temu obejrzałam filmową adaptację jednej z części („Miejsce w słońcu”), ale jeśli chodzi o literaturę, nasze drogi rozmijały aż do czasu, gdy w moje ręce trafiła jej najnowsza powieść. Zanim zasiadłam do czytania, wychodziłam z założenia, że „Krąg polarny” to jednotomówka, jednak otwarte zakończenie i zerknięcie w odmęty Internetu potwierdzają, że jest to początek trylogii pt. „Stenträsktrilogin”/”The Polar Circle”/(polskiego tytułu na razie brak).
Zacznijmy jednak od początku. Akcja rozpoczyna się tuż przed Bożym Narodzeniem 2019 roku, kiedy w trakcie zimowej renowacji mostu w jego wnętrzu zostają znalezione pozbawione głowy zwłoki. Wszystko wskazuje na to, że jest to Sofia, nastolatka, która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach przed prawie 40 laty. Tytułowy krąg to z kolei dyskusyjny klub książkowy, do którego należała wraz z czterema innymi dziewczynami Susanne, Cariną, Agnetą i Birgittą. Żeby było ciekawiej, śledztwo w sprawie prowadzi Wiking Stormberg (nie miałam pojęcia, że Wiking może być użyte jako imię, ale najwyraźniej Duńczycy w XII wieku stwierdzili, że może), do którego wzdychało wiele rówieśniczek, w tym również członkiń KP.
Współczesna linia czasowa przeplatana jest retrospekcjami z wiosny/lata roku 1980. Mamy więc obraz naiwnych i mylnie postrzegających dorosłość nastolatków zestawiony z osobami, którzy mogłyby być ich pozbawionymi złudzeń dziadkami. Jeśli mam być szczera, to liczyłam na lepszy rys charakterologiczny niż tylko przeskakiwanie między tym, kto jest z kim, z kim sypia, a z kim dopiero chciałby. Jest tego tyle, że naprawdę można się pogubić i/lub stracić cierpliwość.
Liczyłam, że będziemy mieć do czynienia z grupą przyjaciółek, a każdy kolejny opis wspólnych scen sugerował, że te dziewczyny raczej ledwo ze sobą wytrzymywały, więc i czytelnik w pewnym momencie może zacząć rozważać zerwanie tej toksycznej, wirtualnej relacji. Co więcej, wspomnieniowa „Moda na sukces” zdecydowanie góruje nad wątkiem kryminalnym, który zostaje zepchnięty na dalszy plan i powraca dopiero po koniec, przynosząc pewien satysfakcjonujący twist. Czy jednak jest on w stanie podnieść ocenę całości, to kwestia mocno dyskusyjna.
Literatura skandynawska znana jest z tego, że poza walorami rozrywkowymi stara się również podejmować różne problemy społeczne. Tak też jest i tym razem, jednak nie licząc motywu niewydolnego systemu opieki wypada to raczej mało przekonująco. Kwestie imigrantów i feminizmu wydają się dodane na doczepkę, być może zostaną szerzej rozwinięte w dwóch pozostałych częściach, ale póki co służyły głównie/wyłącznie do pokazania różnic politycznych między dwiema postaciami.
„Krąg polarny” nie jest pozycją wybitną, czy specjalnie zapadającą w pamięci. Niektóre sceny, czy dialogi wypadają wręcz sztucznie, ale jeśli ktoś szuka w lipcowy wieczór przynajmniej mentalnej ucieczki od upału, ta porcja scandi noir powinna spełnić swoje zadanie.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Krąg polarny”, Liza Marklund, Wydawnictwo Czarna Owca , Warszawa, 2022r.