„Mów do mnie” – recenzja

Recenzja książki „Mów do mnie”.
Często wydaje nam się, że dobrze znamy zarówno siebie, jak i swoich przyjaciół czy sąsiadów. Co jednak, jeśli wokół nas kryją się… socjopaci, niezdolni od odczuwania jakichkolwiek emocji?

Eric Parrish jest lekarzem psychiatrą, pracującym w lokalnym szpitalu oraz posiadającym własną praktykę. W jego życiu prywatnym nie dzieje się najlepiej – akurat rozwodzi się z żoną, która zachowuje się nagle irracjonalnie, krzywdząc przypadkowo albo celowo ich wspólną córkę swoimi wymaganiami. Dodatkowo lekarz jest po leczeniu nerwicy lękowej, która niegdyś odbierała mu zdolność normalnego funkcjonowania. Na domiar złego, trafia do niego Max, młody pacjent z nerwicą natręctw, który wydaje się stać na skraju obsesji na punkcie pewnej dziewczyny, a w pracy młoda stażystka, urażona odrzuceniem jej zalotów, wysuwa oskarżenie o molestowanie seksualne. Czy Eric poradzi sobie z natłokiem zdarzeń? Czy powinien zaufać rozsądkowi, czy może bardziej intuicji?

Dotychczas Lisę Scottoline kojarzyłam przede wszystkim z romansami i typową literaturą kobiecą, dlatego ogromną przyjemność sprawiła mi możliwość zapoznania się z jej dziełem o bardziej kryminalnej naturze. Nie jest to pierwsza moja powieść z klubu „Kobiety to czytają!”, ale zdecydowanie należy do książek zapadających w pamięć, a przy tym niełatwych. Przez całą lekturę czułam sympatię do Erica, który zdawał się jednak nie widzieć zbliżającego się nieszczęścia; ja tymczasem miałam ochotę krzyczeć, aby jak najszybciej uciekał ze swojego życia i przestał tak bardzo przystawać do codzienności, za którą kryły się rozmaite problemy.

Autorka poprowadziła fabułę w mistrzowski sposób, dzieląc książkę na dwie opowieści: jedną prowadzoną przez nieznanego nam na początku socjopatę, którego opisy były wręcz przerażające, a drugą opisującą to, co działo się akurat w życiu Erica. Te dwa światy, zupełnie od siebie różne, a jednocześnie związane ze sobą bardzo silnie, w przerażający wręcz sposób powodują u czytelnika pewne rozdarcie. Z jednej strony wczuwamy się w to, co dzieje się w otoczeniu lekarza, obawiając się wybiegać zbyt daleko w przyszłość myślami. Z drugiej strony boimy się tego, co może jeszcze zrobić socjopata świadomy swoich zaburzeń i uznający własną „wyższość” nad ludźmi, którzy czują wszystko w normalny, znany nam sposób.

Lisie Scottoline udało się uzyskać książkę, która po prostu przeraża. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że do głównego bohatera odczuwamy sympatię, a jej cień kładzie się również na postać Maxa, bardzo zaskakującą i – wbrew pierwszemu wrażeniu – niezwykle silnie odbijającą się na całej fabule. Z drugiej strony mamy jednak postać przerażającego socjopaty, który przedstawia nam całkiem realne dane dotyczące częstotliwości występowania tego typu zaburzeń w społeczeństwie. Czyżby to oznaczało, że sąsiad, którego codziennie mijamy, albo ekspedientka, z którą z uśmiechem zamieniamy kilka słów, są również socjopatami, którzy po prostu wyuczyli się ludzkich emocji i konwenansów? To właśnie ta świadomość sprawia, że historia Erica i Maxa zaczyna żyć własnym życiem, wychodząc poza karty książki i na długo pozostając w naszej pamięci.

Paulina Grzybowska
(paulina.grzybowska@dlalejdis.pl)

Lisa Scottoline, „Mów do mnie”, Warszawa, wyd. Prószyńska i S-ka, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat