"Mundra" Sylwia Szwed - recenzja

Recenzja książki "Mundra".
"Mundra" to rewelacyjna książka o kobietach i dla kobiet.

W tym roku mija dwadzieścia lat, jak akcja Gazety Wyborczej- Rodzić po ludzku- zmieniła podejście do porodu i położnicy w polskich szpitalach. Jednak czy zmiany idą w kierunku założonym przez fundację, zgodnie z fizjonomią kobiety i fizjologią porodu?

Sylwia Szwed przeprowadziła dziesięć rozmów z położnymi w różnym wieku, które pochodzą z różnych środowisk, pracowały w różnych warunkach, w czasie różnorodnych oczekiwań od swojego zawodu, zdobyły często skrajnie odmienne doświadczenia i reprezentują odmienny światopogląd. Mundra, w rozumieniu kulturowym, historycznym, to kobieta mądra, przewodniczka w najintymniejszej kobiecej podróży, strażniczka u bramy życia i śmierci. Współczesne mundre - kim są, kto i co je ukształtowało, jak pomagały kobietom w kluczowym momencie ich macierzyństwa, jak patrzą na dzisiejsze zmedykalizowane porody, oksytocynę, "cesarkę" na życzenie?

Sylwia Szwed słowami bohaterek swojej książki, na kanwie historii Polski, zmian ustrojowych, ekonomicznych, społecznych, mentalnych i emocjonalnych, maluje rzeczywisty obraz polskiej porodówki, poczynając od II wojny światowej po czasy obecne. O swoim zawodzie opowiadają:

Stefania Hoch, która pierwsze porody odbierała podczas Powstania Warszawskiego i w obozie jenieckim w Zeithain pod Dreznem, mówi: "Zmienił się człowiek, który obsługuje kobietę rodzącą. Sam poród się nie zmienił, chociaż przygotowanie do niego jest dzisiaj lepsze."  Teresa Tomaczyk i Józefa Mrugacz, których praca przypadła na lata sześćdziesiąte, czasy głębokiego totalitaryzmu. Porody przejęli lekarze – mężczyźni, spychając tym samym położne do rangi personelu pomocniczego.  Ciężarne przyjmowano taśmowo i tak samo rozwiązywano ich ciąże, z zachowaniem pełnej antyseptyki i dystansu. Irena Chołuj, która "walczyła o uwolnienie rodzących spod jarzma systemu komunistycznego, który traktował kobiety jak przedmioty, paczki do rozpakowania".

Katarzyna Oleś współzałożycielka i prezeska Stowarzyszenia "Dobrze urodzeni". Jej praca przypadła na moment tuż po upadku komunizmu. Choć system się zmienił podejście do rodzącej nie. To lekarz decydował jak i kiedy kobieta ma urodzić - pod linijkę, według wiedzy wyuczonej z książek medycznych. W tym samym okresie zaczynały pracę Jolanta Szala, Jola Petersen. Najmłodszymi bohaterkami książki są: Maria Romanowska, Barbara Baranowska i Monika Nowicka, które bez obaw, bez szykan mogły otwierać swoją prywatną praktykę i przyjmować porody w domu. W tym czasie zaczyna się również odbudowywać szacunek do zawodu położnej, wzrasta jej prestiż i autonomia.

Tych dziesięć niezwykłych kobiet nie boi się opowiadać na pytania osobiste, trudne, znamienne i kontrowersyjne. Dzielą się z czytelnikiem swoim doświadczeniem, relacjami z pracodawcami i współpracownikami, śmiało wskazują miejsca nadużyć, krytykują zmedykalizowanie porodu, brak odwagi w stosowaniu metod znanych z zachodnich czasopism, nieśmiałość, obawy i brak zaangażowania w doszkalanie. Omawiają różnice w podejściu polskich położnic do ich odpowiedniczek z krajów zachodnich i skandynawskich. Dzielą się również spostrzeżeniami na temat Polek, przyszłych matek, zapłodnienia in vitro, hormonalnej antykoncepcji. Opowiadają, jak na ich psychikę wpływają martwe porody, śmierć okołoporodowa  matki czy niemowlęcia, poród dziecka z wadami genetycznymi, rozwojowymi, porzucenie czy terminacja.

Największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z Barbarą Romanowską, która widzi wpływ jakości urodzenia na przyszłość małego człowieka. Według naukowca Bertila Jacobsona determinuje ona tragiczne wybory w dorosłym życiu: "osoby ze zwiększoną skłonnością do alkoholu  to dzieci matek, które w czasie porodu dostawały leki. Potem zbadał samobójców i ich sposoby targnięcia się na życie. Okazało się, że matki tych, co sie truli lekami, w trakcie porodów dostawały dużo leków. Ci, co się topili, w trakcie porodu zachłysnęli się płynem owodniowym. Ci, którzy byli wyciągani kleszczami, wybierali śmierć mechaniczną, czyli na przykład rzucali się pod pociąg. Ludzie, którzy się wieszali, byli przyduszeni pępowiną." Straszne, przerażające, ale jednocześnie motywujące, pouczające i dające do myślenia... na przyszłość...

Duże znaczenie w rozwoju, zmianie myślenia w położnictwie w Polsce miała rewolucyjna akcja Gazety Wyborczej, Rodzić po ludzku. Zmusiła dyrektorów szpitali, lekarzy do uznania roli położnej, dała do ręki położnicy mocny atut w postaci jej praw do większej swobody rozporządzania własnym ciałem, wiedzy i dostępu do urządzeń oraz medykamentów wspomagających komfortowy poród i wsparcia bliskiej osoby w momencie rozwiązania. Równocześnie akcja ta dała położnym możliwość powrotu do korzeni własnego zawodu, do natury, możliwość współuczestniczenia w cudzie narodzin, a nie tylko do zaopiekowania się maluchem i matką.

"Mundra" to rewelacyjna książka o kobietach i dla kobiet. Dotyczy nie tylko zawodu położnej, ciąży i porodu, ale uświadamia o tajnikach życia, kultury, sekretu kobiecości, intuicji, instynktu, tajemnicy kobiecego ciała, duszy i psychiki.

Aleksandra Jesiołowska
(aleksandra.jesiolowska@dlalejdis.pl)

Sylwia Szwed "Mundra", Czarne, Wołowiec 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat